Media białoruskie: Polski dezerter, który uciekł do Białorusi nie żyje
Białoruska agencja państwowa Belta informuje, że polski żołnierz-dezerter Emil Czeczko został znaleziony martwy w Mińsku.
Reklama.
Białoruska agencja państwowa Belta informuje, że polski żołnierz-dezerter Emil Czeczko został znaleziony martwy w Mińsku.
Z informacji białoruskiej agencji wynika, że żołnierz powiesił się w swoim mieszkaniu. Polski dezerter uciekł kilka miesięcy temu do Białorusi. Służył wcześniej jako żołnierz strzegący granicy podczas kryzysu migracyjnego jesienią 2021 roku. Po przekroczeniu granicy polsko-białoruskiej poprosił tamtejsze władze o azyl.
Takie same informacje podaje białoruski Komitet Śledczy. Według nich Emil Czeczko został znaleziony martwy (powieszony) w swoim mieszkaniu w Mińsku. Komisja śledcza rozważa wszystkie możliwe wersje jego śmierci, w tym jej "brutalny charakter".
Dziennikarz Tadeusz Giczan opublikował też ostatnie wideo Czeczko, na którym mówi o polskich nacjonalistach z ONR rzekomo przyjeżdzających do Ukrainy, aby walczyć u boku "ukraińskich nacjonalistów" (tak walczących Ukraińców nazwa Rosja, a także białoruski reżim).
Dodajmy, że Czeczko uzasadniał ucieczkę do Białorusi m.in. niehumanitarnym traktowaniem uchodźców. Dezerter należał do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej.
"Wczoraj, 16 grudnia br. o godz. 17.50 funkcjonariusz Sił Zbrojnych RP, Emil Cz., urodzony w 1996 r., został zatrzymany przez białoruskich strażników granicznych na posterunku granicznym Tuszemlia Grupy Grodzieńskiej Straży Granicznej w pobliżu granicy białorusko-polskiej" - informowały w połowie grudnia o jego ucieczce media, cytując najpierw komunikaty władz Białorusi. Potem potwierdziły to też polskie władze.
Przypomnimy, że po dezercji żołnierza do Białoruś, okazało się, iż miał on także problemy z prawem. W sądzie w Olsztynie toczył się proces, w którym Emil Czeczko był oskarżony m.in. o znęcanie się nad własną matką. Zapadł nawet prawomocny wyrok w tej sprawie.
To jednak nie wszystko. Podczas pobytu w Białorusi dezerter oczernił polskie służby. W jednym z wywiadów dla białoruskiej telewizji mówił, że strażnicy i przełożeni przerzucali go w wiele miejsc, stąd nie pamięta, gdzie dochodziło do zabijania migrantów. – Mówili nam, że będziemy pilnować płotu. Najpierw mówili, że będziemy jeździć na patrol, a potem strzelaliśmy w lesie do ludzi – twierdził w tej rozmowie.
Jak dodał, nie mógł się temu sprzeciwić, ponieważ "byłby już martwy". – Uczestniczyłem w dziesięciu takich sytuacjach – oświadczył wtedy na antenie ONT. Przyznał się także do picia alkoholu na służbie. – Tam nas upijali, dawali broń. Rano człowiek nie pamiętał dokładnie, czy strzelał do ludzi – mówił wówczas.