Zamknijcie niebo nad Ukrainą – apeluje do NATO prezydent Wołodymyr Zełenski od początku lutowej inwazji Rosji. Postulat wzmacniają rozdzierające serce filmiki pokazujące straszny los Ukraińców w oblężonych miastach, jednak Sojusz na razie nie kwapi się do wprowadzenia zakazu lotów. Jak w praktyce wygląda zamykanie nieba tłumaczy w rozmowie z naTemat.pl dr Mateusz Piątkowski (UŁ).
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Zamknięcie nieba nad danym państwem to nic innego niż wprowadzenie zakazu lotów nad jego terytorium – wyjaśnia ekspert. W przypadku Ukrainy chodzi oczywiście o to, by nie mogły nad nią latać rosyjskie samoloty, które ostrzeliwują ludność i niszczą infrastrukturę.
– Każde państwo ma suwerenność w przestrzeni powietrznej i to od jego decyzji zależy jakie maszyny mogą się w niej pojawiać – mówi dr nauk prawnych Mateusz Piątkowski. Dodaje, że zamykanie nieba odbywa się także w czasie pokoju.
Państwo może wprowadzić zakaz lotów selektywnie – np. dla konkretnych przewoźników, którzy notorycznie łamią procedury bezpieczeństwa. W takim przypadku inne linie lotnicze mogą poruszać się w danej przestrzeni powietrznej bez przeszkód.
Zamknięcie nieba może mieć też charakter fragmentaryczny.
– Ze względów bezpieczeństwa na stałe wyłącza się np. możliwość ruchu powietrznego nad danymi obiektami lub siedzibami wybranych instytucji państwowych. Fragmenty nieba zamyka się także podczas ćwiczeń wojskowych; choćby po to, by rakieta nie trafiła w przelatujący samolot pasażerski. Piloci naruszające takie zakazy mogą się narazić nawet na odpowiedzialność karną z ustawy Prawo lotnicze – opisuje dr Piątkowski.
Ekspert przypomina, że nad Ukrainą obowiązuje już zakaz lotów dla maszyn cywilnych. Problemem jest zamknięcie nieba dla rosyjskich samolotów wojskowych.
Zakaz lotów – jak się go ogłasza?
Teoretycznie wprowadzenie zakazu lotów jest bardzo proste. To proces składający się z dwóch kroków.
– Po pierwsze dane państwo podejmuje decyzję o tym, że jego przestrzeń powietrzna lub jej fragment ma być zamknięta i dla kogo. Wyznacza dzień i godzinę gdy zakaz lotów wchodzi w życie, a także, zależnie od sytuacji, może wskazać datę końcową. Po drugie władze ogłaszają, że taki zakaz został wprowadzony – mówi dr Piątkowski.
Jak tłumaczy ekspert, takie informacje są komunikowane elektronicznie w postaci depesz lotniczych, tzw. NOTAM (ang. Notice to Airmen), które trafiają bezpośrednio na pokład samolotów, do linii lotniczych oraz ICAO (Organizacja Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego).
– W nocy z 23 na 24 lutego Rosja rozesłała notyfikacje dla maszyn cywilnych. Dotyczyły terenu na południu kraju, w pobliżu granicy z Ukrainą. To był znak, że atak Rosji jest już kwestią godzin, a nie dni. Dla bezpieczeństwa podróżnych Ukraina natychmiast odpowiedziała wprowadzeniem zamknięciem przestrzeni powietrznej po swojej stronie – relacjonuje dr Mateusz Piątkowski.
A jak wygląda podobne powiadomienie dotyczące zamknięcia nieba dla maszyn wojskowych?
– Sposobów jest kilka. Nieco inaczej wygląda to w warunkach konfliktu zbrojnego, druga strona prowadzi już przecież działania zbrojne. W przypadku wojny Rosji przeciwko Ukrainie władze ukraińskie mogłyby bezpośrednio poinformować władze rosyjskie o misji NATO. Komunikat może być także przekazany za pośrednictwem innego państwa albo ONZ – tłumaczy ekspert.
Procedura nie jest sztywno określona – liczy się to, by dostarczyć wiadomość adresatowi.
– Pod względem prawnym nie ma żadnego problemu z zamknięciem nieba. Trudności zaczynają się, gdy trzeba go wyegzekwować – podkreśla dr Piątkowski.
Strefa zakazu lotów. Wlatujesz – giniesz?
Prawnik zaznacza, że zamknięcie nieba przez dane państwo nie oznacza, że nad jego terytorium przestaje obowiązywać prawo międzynarodowe. Na przykład: jeżeli samolot pasażerski przypadkowo zboczy z kursu i znajdzie się w zakazanej przestrzeni, nie wolno go tak po prostu zestrzelić.
– Nie ma automatyzmu: wleciałeś na zamknięte niebo, więc giniesz – tłumaczy dr Mateusz Piątkowski. Dodaje jednak, że dużo zależy od okoliczności, a trzy znane przypadki zestrzelenia samolotów pasażerskich przez wojsko wydarzyły się w sytuacji, gdy niebo nie było zamknięte (w tym dwa miały miejsce w warunkach pokoju).
Gdy potencjalne zagrożenie jest duże, informacje niepełne, a decyzje muszą być podejmowane błyskawicznie, może dojść do tragedii.
Specjalista wylicza tragiczne wydarzenia.
W 1983 roku radziecki pilot zestrzelił koreański samolot pasażerski (lot KAL 007), który wziął za maszynę wojskową wykonującą misję szpiegowską.
Pięć lat później, podczas wojny iracko–irańskiej, amerykańscy marynarze zestrzelili lot Iran Air 655, który błędnie zidentyfikowali jako naddźwiękowy myśliwiec Grumman F-14 Tomcat szykujący się do ataku na ich krążownik (to właśnie na takim myśliwcu “latał” Tom Cruz w filmie “Top Gun”) .
Z kolei w roku 2014 rosyjscy separatyści strącili nad Ukrainą samolot pasażerski malezyjskich linii lotniczych lecący z Holandii (lot MH17).
Jak się egzekwuje zakaz lotów?
Formalnie prezydent Zełenski mógłby udzielić zgody na misję NATO w przestrzeni powietrznej nad Ukrainą jednym podpisem.
– Rzecz jasna istnieje możliwość, że Rosja zastosowałaby się do strefy zakazu lotów notyfikowanej przez NATO i Ukrainę, jest to jednak tak mało prawdopodobne, że nie warto traktować tej opcji poważnie – mówi dr Piątkowski.
Ukraina ma za mało środków aby panować w przestrzeni powietrznej i powstrzymać rosyjską aktywność lotniczą. Dlatego prezydent Ukrainy prosi o pomoc NATO.
Dr Mateusz Piątkowski kreśli scenariusz rozwoju sytuacji.
– Możliwości znowu są dwie. Pierwsza: Rosja dostosowuje się do zakazu wprowadzonego przez NATO, przed którym ma większy respekt niż przed samą Ukrainą. Druga: Rosja łamie zakaz. Co wtedy? Czy NATO jest zdolne i chętne do jego wyegzekwowania? Mówiąc wprost: czy Sojusz jest gotowy na zestrzelenie każdej rosyjskiej maszyny, która wleci w ukraińską przestrzeń powietrzną? – pyta ekspert.
Papierowy zakaz wystawiłby Sojusz na śmieszność. Jak tłumaczy dr Piątkowski trudno sobie wyobrazić, by NATO najpierw ogłosiło zamknięcie ukraińskiego nieba, a potem nie reagowało na naruszenia popełniane przez Rosjan. Zresztą zamknięcie nieba zakłada znacznie więcej niż tylko reagowanie.
– Nie chodzi tylko o zestrzeliwanie wrogich samolotów, które wleciały w przestrzeń Ukrainy. Zamknięcie nieba to też konieczność uporania się z rosyjską obroną przeciwlotniczą zanim ona zestrzeli samoloty NATO – tłumaczy dr Piątkowski.
Specjalista podkreśla, że obecnie większość walk powietrznych odbywa się poza zasięgiem horyzontu. Inaczej mówiąc: żołnierze niszczą samoloty znajdujące się tak daleko, że nie są dla nich widoczne gołym okiem.
– Pamiętajmy, że Rosjanie dysponują choćby systemem S–400, który pozwala im na niszczenie samolotów w promieniu 400 kilometrów. Można sobie wyobrazić, że chwilę po tym, jak NATO ogłasza zamknięcie nieba nad Ukrainą, Rosja od razu traktuje samoloty NATO jako wrogie – mówi dr Mateusz Piątkowski.
Zakaz lotów w warunkach wojennych – tłumaczy – w praktyce oznacza wyścig, kto pierwszy zniszczy siły powietrzne przeciwnika. Zamknięcie nieba to coś znacznie więcej niż tylko patrolowanie przestrzeni powietrznej.
– Uzasadnieniem dla zamknięcia nieba nad Ukrainą jest sytuacja humanitarna, ale nie łudźmy się, że operacja polegałaby tylko na działaniach humanitarnych, tym bardziej jeżeli ma być efektywna – zaznacza dr Piątkowski.
Prawnik dodaje, że nie spodziewa się przełomu podczas zaplanowanego na czwartek szczytu NATO. Dr Piątkowski przypuszcza, że Zachód nadal będzie dostarczać broń Ukrainie, ale ciągle dbając o to, by nie stać się aktywną stroną konfliktu.
– Sytuacja nad Ukrainą jest niejednoznaczna. Nikt nie ma przewagi powietrznej: Ukraińcy boją się zestrzelenia przez Rosjan, a Rosjanie przez Ukraińców. Kluczowe dla wzmocnienia obrony Ukrainy nie są MiGi, lecz zaawansowane systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej oraz ręczne wyrzutnie przeciwlotnicze – tłumaczy dr Piątkowski.
Ekspert dodaje, że straty rosyjskiego lotnictwa w Ukrainie są bardzo wysokie, a rosyjscy piloci pojawiają się na ukraińskim niebie w nieśmiały sposób – w zasadzie tylko pojedynczo lub parami.
Zagadką jest, dodaje dr Piątkowski, dlaczego rosyjskie siły powietrzne od razu – wykorzystując czynnik zaskoczenia – nie zniszczyły ukraińskiego lotnictwa w otwierającym, masywnym nalocie. Taki sposób działania przyjmują wojska Sojuszu.
– W gronie specjalistów najpopularniejsze są trzy hipotezy. Pierwsza: Rosjanie sądzili, że błyskawicznie podbiją Ukrainę nawet bez tego. Druga: Rosja nie ma doświadczenia w prowadzeniu skomplikowanych operacji powietrznych. I wreszcie hipoteza trzecia: rosyjskie siły powietrzne nie chcą się wystrzelać ze wszystkiego, zostawiają sobie drogi sprzęt na ewentualny konflikt z NATO – wylicza dr Mateusz Piątkowski.
Ekspert przekonuje, że w przypadku ataku Rosji na Ukrainę i zamknięcia nieba kluczowe jest polityczno–militarne stanowisko NATO, a nie kwestie prawne, bo racja jest po stronie Ukrainy.
– Co poświęcimy, by bronić naszych wartości? Czy jesteśmy gotowi na konfrontację? – pyta dr Mateusz Piątkowski.