Nie milkną echa wokół stylu w jakim rozstano się z trenerem polskiej kadry skoczków Michalem Doleżalem. Po sześciu latach szkoleniowiec Biało-Czerwonych został "pożegnany" przez Polski Związek Narciarski. Styl w jakim zostało to jednak zrobione odbiega od standardów przyzwoitości.
Przypomnijmy, że w miniony weekend oficjalnie zakończył się sezon 2021/22 w Pucharze Świata w skokach narciarskich. Biało-Czerwoni mogą być średnio zadowoleni z tego, jak przebiegała rywalizacja minionej, sportowej zimy. Z jednej strony marazm i przeciętność w początkowej fazie sezonu, z bardzo słabymi występami praktycznie większości skoczków. Z drugiej, brązowy medal igrzysk olimpijskich w Pekinie, który zdobył Dawid Kubacki.
Niezależnie od ostatecznej oceny po sześciu latach pracy w kadrze trener Michal Doleżalzasługiwał na coś więcej, niż lakoniczny komunikat o zakończeniu współpracy, otrzymany bardziej "pocztą pantoflową", aniżeli chociażby od prezesa Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusza Tajnera czy dyrektora kadry Adama Małysza.
Mocno "za" pozostaniem trenera na stanowisku stanęli zawodnicy. Mowa zwłaszcza o tzw. starszyźnie, czyli Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki.
– Michał Doleżal jest świetnym fachowcem. Wszystko się nie rozwaliło, ale tak się stanie, jak nie dostaniemy szansy, by to naprawić. Michał Doleżal zasługuje, żeby dać mu kolejną szansę. Jeżeli miałoby się nic nie ruszyć, to ja sam odejdę po przyszłym sezonie, jeżeli będzie kiepski. Mogę ponieść konsekwencje, jestem tego świadomy – powiedział przed kamerami Eurosportu Stoch, czyli lider polskiej kadry.
Czytaj także:
W niedzielę na antenie Polsatu Sport głos w sprawie zabrał sekretarz generalny PZN, Jan Winkiel. Działacz związku nie ukrywał, że popełniono błąd w sprawie sposobu, w jakim poinformowano o rozstaniu trenera Doleżala. Opinia publiczna usłyszała bowiem o końcu współpracy od... samego Czecha, który jasno określił swoją przyszłość przed kamerami Eurosportu podczas weekendu w Planicy. O kulisach całej sytuacji zaczęli informować dopiero dziennikarze, co jednoznacznie skompromitowało sposób komunikacji PZN.
– Trudno to wyjaśnić w jednej prostej rozmowie, zwłaszcza że problem jest bardziej skomplikowany niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Faktycznie, posypuję głowę popiołem - z naszej strony komunikacyjnie wyszło to bardzo źle. Zamierzony efekt miał być inny, chcieliśmy zrobić coś dobrego, a niestety wyszło jak zawsze – powiedział Winkiel.
– Jeśli chodzi o Michala, to rozmawialiśmy z nim w czwartek. To było pokłosie rozmowy i przedstawienia przez niego planu jak naprawić ten sezon w kolejnych latach, bo pamiętajmy, że mówimy tutaj o trenerze na kolejne cztery lata. Nasze umowy funkcjonują w cyklu olimpijskim. Jeśli chodzi o samą decyzję, to Michalowi zależało, aby poznać ją już w czwartek. Poznał ją w czwartek i od razu chciał przekazać ją zawodnikom, najpierw zastanawiał się, czy nie zrobić tego w niedzielę po konkursie – uzupełnił Winkiel.
Warto dodać, że pomimo stylu rozstania - Doleżal zadeklarował, że w razie chęci kontynuacji współpracy ze strony PZN - jest w stanie nadal pracować z Biało-Czerwonymi. Mowa o układzie pracy przy najbardziej doświadczonych, czyli tercecie: Stoch, Kubacki i Żyła.
Sytuacja wydaje się być jednak na ten moment nadal mocno skomplikowana. Sezon dobiegł końca, a wiążące decyzje co do przyszłości możemy poznać równie dobrze za kilka tygodni bądź miesięcy...
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.