Inwazja Rosji na Ukrainę może położyć kres współpracy Grupy Wyszehradzkiej – twierdzi "Sueddeutsche Zeitung". Niemiecki dziennik zauważa ponadto, że ukłony Węgier przed Putinem nawet Polska uznała za odrażające.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Wojna pokazuje, że Orbán realizuje tylko swoje interesy" – ocenia niemiecki dziennik.
Grupa Wyszehradzka była sztandarowym projektem europejskim promowanym przez Prawo i Sprawiedliwość.
PiS zamroził wszelkie kontakty z Węgrami.
"Nawet jeśli nikt o tym głośno nie mówi, to odwołanie planowanego na ten tydzień spotkania Grupy Wyszehradzkiej może oznaczać jednocześnie koniec wieloletniej współpracy" – stwierdziła Cathrin Kahlweit z "Sueddeutsche Zeitung".
"Odrażające ukłony przed Putinem"
Tak niemiecki dziennik komentuje w środę wciąż pogłębiające się podziały w Grupie Wyszehradzkiej, którą tworzą Polska, Węgry, Czechy i Słowacja. Autorka komentarza zwraca uwagę na zbyt duże różnice ideologiczne i coraz mniej dostrzegalne wspólne interesy.
"Polacy uznali ukłony Węgier przed Władimirem Putinem za odrażające. Słowacy i Czesi mieli kłopot z demontażem demokracji i nienawiścią wobec mniejszości i cudzoziemców w Polsce i na Węgrzech" – czytamy. W artykule pojawiają się również stwierdzenia, że Praga i Bratysława nie przyłączyły się do wcześniejszych ataków Warszawy i Budapesztu na Brukselę.
Zdaniem dziennika Viktorowi Orbánowi podczas wojny w Ukrainie zależy wyłącznie na realizowaniu własnych interesów i w trakcie kampanii wyborczej cały czas strzela w kierunku Brukseli. Dodatkowo, skarży się w swoich państwowych mediach, że Ukraina żąda "niemal zatrzymania całej węgierskiej gospodarki", bo Kijów za konieczne uważa embargo na ropę i gaz wobec Moskwy. Autorka wskazuje też na rolę Polski i Czech, które chcą zrobić wszystko, by pomóc Ukrainie.
PiS odwraca się od Orbána
Według niemieckiej gazety już w ostatnich latach Grupa Wyszehradzka niemal nie istniała i podzieliła się na dwa obozy: Polska i Węgry chronią się wzajemnie, a dwaj pozostali członkowie przeważnie milczą w tej sprawie. "Teraz jest dwa do trzech. Na korzyść Ukrainy" – stwierdza Cathrin Kahlweit.
Polski obóz władzy również ma spory problem z Węgrami i ich postawą wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. – Zamrażamy na razie wszelkie kontakty poza niezbędnym minimum na poziomie rządu. A potem? Szczerze mówiąc, nie wiemy – mówili w środę politycy PiS. I dodali, że Orbán, którego 3 kwietnia czekają wybory parlamentarne,przestał być przyjacielem, i to nie tylko Jarosława Kaczyńskiego.
Jak informowaliśmy w naTemat, Węgry – jako jedyne państwo UE graniczące z Ukrainą – nie tylko nie przekazują władzom w Kijowie broni, ale też nie zgadzają się na jej przerzut przez swoje terytorium. Kraj Orbána zablokował ponadto z Niemcami, Bułgarią i Holandią wprowadzenie przez Unię embarga na import rosyjskich nośników energii.
Co ciekawe, zaskakująco wyrozumiały dla węgierskiego premiera był w środę Mateusz Morawiecki. Szef polskiego rządu na konferencji prasowej stwierdził: "Nie podoba mi się polityka Budapesztu wobec surowców z Rosji, ale to nie on decyduje o surowości pakietu naszych sankcji".
Po tych słowach polski premier zaatakował Niemcy. Morawiecki stwierdził bowiem, że to nie Węgry, ale Niemcy w większym stopniu są odpowiedzialne za blokowanie sankcji energetycznych na Rosję. I dodał, że Berlin prowadzi prorosyjską politykę.