Morawiecki zaskakująco wyrozumiały dla Orbána. Zaatakował... Niemcy
Wioleta Wasylów
30 marca 2022, 13:45·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 30 marca 2022, 13:45
W środę rano media obiegły informacje wskazujące na to, że PiS postanowił "zamrozić" większość kontaktów z Węgrami z powodu ich postawy w obliczu wojny w Ukrainie. Tymczasem niedługo później premier Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej stwierdził: "Nie podoba mi się polityka Budapesztu wobec surowców z Rosji, ale to nie on decyduje o surowości pakietu naszych sankcji". I w tym miejscu zaatakował Niemcy.
Ostatnie doniesienia mediów mówiły o tym, że znacznym ochłodzeniu się relacji między PiS i rządem Węgier, z powodu polityki Budapesztu wobec Rosji.
Jednak premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że to nie Węgry, a Niemcy "w bardziej znaczący sposób hamują nałożenie przez UE sankcji energetycznych na Rosję".
Przypomnijmy, że w środę Onet i WP wskazywały na możliwy koniec przyjaźni między Prawem i Sprawiedliwością a rządem Węgier oraz premierem Viktorem Orbánem. Kością niezgody miała być kontrowersyjna postawa Budapesztu wobec Rosji w obliczu inwazji wojsk Władimira Putina na Ukrainę. – Zamrażamy na razie wszelkie kontakty poza niezbędnym minimum na poziomie rządu. A potem? Szczerze mówiąc, nie wiemy – mówili politycy PiS.
Węgry nie tylko nie dostarczyły Ukrainie defensywnej broni i nie pozwoliły na transport takiego sprzętu przez swoje terytorium, ale sprzeciwiają się też wraz z Niemcami, Bułgarią i Holandią wprowadzeniu przez Unię Europejską embarga na import rosyjskich surowców energetycznych.
Morawiecki: "To nie Węgry decydują o tym, jak dotkliwe będą sankcje". Wskazuje na Niemcy
Pomimo doniesień na temat niełatwych obecnie relacji na linii Warszawa-Budapeszt, w środę na konferencji prasowej polski premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że to nie Węgry, a Niemcy w większym stopniu są odpowiedzialne za blokowanie sankcji energetycznych na Rosję. Dodał, że Berlin prowadzi prorosyjską politykę.
– Węgry są uzależnione od Rosji, a ich polityka wobec rosyjskich surowców mi się nie podoba, jednak to nie Budapeszt decyduje o tym, jak surowy będzie nasz pakiet sankcji. W znacznie większym stopniu odpowiadają za to Niemcy, i to one hamują ten proces – ocenił.
– Premier Orbán i Węgry powiedzieli wprost, że nie będą blokować pakietów sankcyjnych, a ponieważ pakiety te są jednomyślne, to widać wyraźnie, że mówili prawdę. Natomiast proszę się zorientować, jak wyglądał przebieg spotkań Rady Europejskiej: kto tam był głównie hamował przyjęcie radykalnych planów dotyczących ograniczenia importu surowców z Rosji – dodał Morawiecki.
Należy jednak przypomnieć, że jeszcze w zeszłym tygodniu minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjártó powiedział szefom dyplomacji pozostałych krajów UE, że "Budapeszt nie poprze tych sankcji na Rosję, które oznaczałyby uderzenie w bezpieczeństwo energetyczne Węgier".
Premier o planach odejścia od rosyjskiego węgla
Tuż po zeszłotygodniowym szczycie Rady Europejskiej Morawiecki zapowiadał, że Polska "jako jeden z pierwszych krajów w Unii odejdzie od rosyjskich paliw kopalnych", a rząd przedstawi w kolejnym tygodniu plan, jak to zrobić.
Teraz, w środę, był zapytany o cenę odstąpienia od rosyjskiego węgla i o to, czy polski rząd zdecyduje się na podjęcie działań wbrew UE.
– Wzywaliśmy Komisję Europejską do zdecydowanych działań od pierwszych dni wojny. Jednak nie podjęła tej decyzji, dlatego podejmujemy ją sami. (...) Jesteśmy zdecydowani, by chociaż tak pokazać KE, czym jest zdecydowane, radykalne działanie; radykalne odejście od rosyjskiego węgla – próbował przekonywać premier.
– Węgiel z Australii, z RPA czy Kolumbii nie musi być droższy niż ten z Rosji. Te ceny nie muszą wcale uderzyć Polaków po portfelach. Będziemy robić wszystko, aby nie przełożyło się to w kolejnym sezonie na wyższe ceny dla odbiorców – oznajmił Morawiecki.