Jak wygląda pozycja Polski przez ponad sześć lat rządów PiS, wszyscy wiemy. Czarna owca w UE, spory z sąsiadami, niejasne relacje z USA i dziwne sojusze ze zwolennikami Putina. Wojna w Ukrainie wszystko zmieniła. Nagle znaleźliśmy się w centrum wydarzeń i w środku wielkiej ofensywy dyplomatycznej, paradoksalnie stając przed szansą wyjścia z marginesu, jakiej rząd PiS nigdy wcześniej nie miał. I co? Znów coś się wali i psuje. Jakby bez "kolejnych wtop dyplomatycznych" ten rząd nie mógł się obejść.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski stwierdził w wywiadzie, że nie rozumie do końca pomysłu prezesa PiS ws. misji pokojowej.
– Tak się nie robi polityki. To był kolejny czynnik pokazujący stan rozkładu polskiej polityki zagranicznej – ocenia w rozmowie z naTemat Dariusz Rosati, były szef MSZ
– Niepotrzebne i zbędne było to, że Kaczyński to powiedział. Niech to będzie nauczka dla rządu PiS. Że w takich warunkach czasem drobne wypowiedzi urastają do rangi wielkich błędów i trzeba z tego wyciągnąć wnioski – komentuje Tomasz Siemoniak, były szef MON
Ale to, że prezydent Ukrainy tak krytycznie odniósł się do tego pomysłu i to dwa tygodnie po wizycie trzech unijnych premierów, wywołało szok. Dlaczego dopiero teraz? Jak mówi w rozmowie z naTemat Dariusz Rosati, były szef MSZ, Zełenski mógł już stracić cierpliwość, jak bardzo forsował to potem polski rząd.
– Polska nie tylko popełniła błąd w postaci tego, że Kaczyński wyskoczył z nieuzgodnioną propozycją, o której nikt nie miał pojęcia. Jak widziałem nawet Morawiecki w Kijowie nie wiedział, o czym jest mowa. Ale potem zaczęły się gorączkowe próby ożywienia tej inicjatywy, pudrowania trupa i wsadzanie tematu w agendę rozmów każdego szczebla i przy każdej okazji. Sprawa była podnoszona także podczas szczytu NATO, gdzie wszyscy wzruszyli tylko ramionami i przeszli do porządku dziennego. Tak się nie robi polityki – komentuje w rozmowie z naTemat.
Uważa, że to był kolejny czynnik pokazujący stan rozkładu polskiej polityki zagranicznej. Pokazuje to też, jak działa PiS.
Tak działa kult Kaczyńskiego
– Inni liderzy, zakłopotani, odcinają się od tego pomysłu, co jak widzę, jest bardzo ciężko przyjmowane. Dla Kaczyńskiego nie istnieje dyskusja, kompromis, uzgadnianie stanowiska. On działa na zasadzie: albo 100 proc. po mojemu, albo cała reszta to zdrajcy i wrogowie Polski. Kult Jarosława Kaczyńskiego jest posunięty do tak absurdalnych rozmiarów, że teraz wszyscy poczuwają się do obowiązku, by bronić tej inicjatywy, mówić, że to świetny pomysł. Albo, że Zachód jej nie chce, że jest za miękki – podkreśla.
Według niego nie jest to ani dobra, ani logiczna inicjatywa. Dlatego Zełenski zareagował na to, że sprawa jest nieuzgodniona, nieprzygotowana i niemająca poparcia u innych państw członkowskich NATO.
Przypomnijmy słowa prezydenta Ukrainy:
Przekaz, że wicepremier Polski proponuje coś bez uzgodnienia nie tylko z NATO, ale również z prezydentem Ukrainy, poszedł w świat. Na Kaczyńskiego spadają gromy, padają słowa kolejnej już wtopie dyplomatycznej PiS, o tym, że prezes naraził pozycję Polski.
I ogólnie, rzutują na całą polską dyplomację w momencie, gdy pierwszy raz od dawna może mieć ona dużą rolę do odegrania we wschodniej polityce.
– Oczywiście, że jest to kompromitacja. Wizytę w Kijowie trzeba było ograniczyć do symbolicznej warstwy. Premierzy powinni pojechać, uścisnąć dłoń z Zełenskim, zamanifestować jedność. Mogli np. przywieźć symboliczną pomoc humanitarną, wziąć setkę dzieci ze szpitali i zawieść do Polski. Ale Kaczyński, przepraszam, spie****ł sprawę. Bo dziś nikt nie mówi, że do Kijowa pojechali premierzy, żeby zamanifestować solidarność z Ukrainą. Cały ten wymiar został przykryty niemądrą wypowiedzią prezesa Kaczyńskiego – uważa Rosati.
Siemoniak o misji Kaczyńskiego
Można powiedzieć, że aż żal, że tak się zadziało. Bo inne działania dyplomatyczne rządu, które obserwujemy w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę, również po stronie opozycji oceniają inaczej.
– Są lepsze aspekty polskiej polityki zagranicznej w ostatnim czasie. To cała seria amerykańskich wizyt w Polsce, podróż prezydenta Dudy do Mołdawii i na Bałkany, do Bułgarii i Rumunii. Różne są barwy działań dyplomatycznych rządu, to nie jest tak, że po sześciu zmarnowanych, złych latach, dzieją się rzeczy tylko złe. Ale oczywiście propozycja Kaczyńskiego, chyba bardzo w poprzek rozmaitych działań dyplomatycznych, kładzie się bardzo głębokim cieniem. To osłabiło pozycję Polski oraz autorytet i powagę tego, co zgłaszamy i mówimy – reaguje w rozmowie z naTemat Tomasz Siemoniak, były szef MON.
– Kierując państwem w czasie wojny Zełenski musi być pragmatyczny. Jeśli uznał, że propozycja Kaczyńskiego jest na niekorzyść Ukrainy, to w końcu to powiedział. Myślę, że jemu bardziej chodzi o to, że rząd polski próbuje tę propozycję forsować. Premier Morawiecki chwalił się po szczycie RE, że kilka krajów jest gotowych wziąć udział w tej misji. Czy to są ruchy pozorowane, czy nie, one szkodzą. W tym sensie głos Zełenskiego jest jasny, że nie chce takich inicjatyw, które mu szkodzą. Ale z pewnością wsparcie polityczne, pomoc wojskowa, przyjęcie uchodźców to sprawy, za które prezydent Ukrainy jest wdzięczny polskim władzom. Samą podróż Morawieckiego i Kaczyńskiego do Kijowa docenił i za nią dziękował – zauważa Siemoniak.
– Natomiast niepotrzebne i zbędne było to, że Kaczyński to powiedział. Niech to będzie nauczka dla rządu PiS. Że w takich warunkach czasem drobne wypowiedzi urastają do rangi wielkich błędów i trzeba z tego wyciągnąć wnioski – komentuje wiceprzewodniczący PO
Twierdzi, że to zgrzyt w relacjach polsko-ukraińskich wywołany wewnętrznymi względami polskiej polityki. Mówi o amatorskim podejściu Kaczyńskiego do polityki – że zgłasza pomysł, nie patrząc na konsekwencję, i forsowaniu go przez PiS, bo chodzi o autorytet prezesa, a prezes nie może się okazać omylny.
– Myślę, że Zełenski i jego politycy dokładnie to wszystko widzą, ale to nie jest tak, że się teraz obrazili – uważa. Zaznacza też, że nie ma co już tego rozpatrywać, trzeba skupić się na tym, co dalej i jak pomagać Ukrainie, jak wzmacniać NATO, jak pomagać uchodźcom.
Duda przyjaciel Zełenskiego
Tyle że akcja z misją pokojową obnaża też stan polskiej dyplomacji w ogóle i trudno przejść obok tego ot, tak.
– Mści się to, że nie doceniano dyplomacji przez te wszystkie lata. Zwolniono wielu doświadczonych pracowników, w MSZ żaden z wiceministrów nie ma doświadczenia dyplomatycznego w sensie pracy na placówce dyplomatycznej. W ciągu ostatnich tygodni są podejmowane działania dyplomatyczne, natomiast generalnie te narzędzia zostały bardzo osłabione i takie incydenty jak ta misja pokazują, że nieprzygotowane, nieprzemyślane akcje szkodzą Polsce. Płacimy cenę za czystki, za uważanie polityki zagranicznej za dodatek do wewnętrznej – przyznaje były szef MON.
Tomasz Siemoniak zwraca też uwagę na to, gdzie w Polsce jest ośrodek polityki zagranicznej. – Powinien być nim MSZ i rząd. Prezydent powinien działać w porozumieniu z rządem. Z racji osłabienia MSZ przez te wszystkie lata dziś ośrodek prezydencki próbuje jakoś tę politykę kształtować. Ale widać, że to zaplecze jest bardzo słabo i nie da się w kilka tygodni nadrobić wieloletnich zaniechań – mówi.
To o prezydencie Dudzie prezydent Zełenski mówi "przyjaciel". Od tygodni podkreśla, jaki ma kontakt z Andrzejem Dudą i jego żoną, każdą rozmowę z nim odnotowuje na Twitterze, podobnie zresztą jak wszystkie rozmowy z przywódcami innych krajów.
Tymczasem po wizycie Morawieckiego i Kaczyńskiego w Kijowie część internautów zwróciła uwagę, że co prawda wyraził wdzięczność za wsparcie na Facebooku, to na Twitterze nie wspomniał o tej wizycie. Nie wiadomo dlaczego i czy miałoby to cokolwiek oznaczać. O przyjaźni z Morawieckim, czy Kaczyńskim nie słychać. Ale nie ma co doszukiwać się drugiego dna.
– Ich dzieli bardzo wiele. Należą do innych rodzin politycznych w Europie. Zełenski jest związany z proeuropejską, centrową formacją, podczas gdy Kaczyński i Morawiecki to antyeuropejczycy. Myślę, że tam nie ma bliskości ideowej, czy braterstwa politycznego. Jednak otwarcie Zełenski nie będzie podkreślał różnic, to nie ten moment. Trochę pewnie jednak jest zirytowany z powodu takich wyskoków jak w przypadku MiG–ów, czy misji pokojowej. To bardzo szkodliwe działania z punktu widzenia obrony niepodległości przez Ukrainę – uważa Dariusz Rosati.
A kontakty z Andrzejem Dudą? – Cieszę się, że są bliskie, ale nie przesadzajmy. Zełenski po prostu nie ma innego prezydenta po stronie Polski poza Dudą. To jest na tyle rozsądny człowiek, że wie, iż jakikolwiek by nie był prezydent Polski, jest on naturalnym sojusznikiem Ukrainy. I tu nie ma co doszukiwać się różnic w poglądach. Ale gdyby Polska miała mocniejszą pozycję, gdyby jej nie zepsuła przez ostatnie 7 lat, to nasze apele i działania byłyby bardziej skuteczne – dodaje.
Czy Polska wykorzystuje szansę
Gdy rozmawialiśmy tuż przed rosyjską inwazją, były szef MSZ uważał, że dyplomatyczne zabiegi, którymi wtedy próbowano powstrzymać Putina, były dla Polski wielką szansą na wyjście z marginalizacji, w jakiej znalazła się pod rządami PiS. Do tego Polska przewodniczy OBWE.
I teraz pytanie, czy dziś Polska tę swoją szansę wykorzystuje.
– Zachowanie rządu, zwłaszcza prezydenta, w ostatnich tygodniach, czy dniach, jest poprawne. Te wszystkie akcje dotyczące angażowania NATO, stanowczej postawę wobec Rosji, to wszystko jest godne poparcia i pochwały. Ale mieliśmy do czynienia z kilkoma wydarzeniami, które świadczą o tym, że polityka zagraniczna i polska dyplomacja pod rządami PiS uległy poważnej degradacji – ocenia dziś.
Jak w ogóle w całej zachodniej ofensywie dyplomatycznej nasi rozmówcy widzą teraz pozycję Polski?
– Dziś pozycja Polski wyznaczona jest tym, że Polska graniczy z Ukrainą, jest państwem frontowym NATO i UE i niezależnie od tego, jaką mamy dyplomację w Polsce, Polska stała się ważna. Jeśli z tego ktokolwiek w obozie rządzącym wyciągnie wniosek, że wszystko jest w porządku, że nic się nie zdarzyło przez te 6 lat, to jest to wniosek zupełnie fałszywy. Bo dziś pozycję polski wyznacza wojna i jej kontekst, a nie działania własne. Oby to był wniosek dla rządzących, że politykę zagraniczną trzeba prowadzić inaczej. Nie wolno obrażać partnerów, nie wolno podejmować inicjatyw kompletnie katastrofalnych – odpowiada Tomasz Siemoniak.
Również Dariusz Rosati podkreśla, że jesteśmy na pierwszej linii frontu, mamy najdłuższą granicę z Ukrainą, mamy Białoruś na karku, jesteśmy też jednym z nielicznych krajów bezpośrednio graniczących z Federacją Rosyjską.
– Ze względu na położenie, na napływ uchodźców, na wszystkie czynniki, które skierowały reflektory na Polskę, Polska z natury rzeczy odgrywa tu ogromną rolę. Nie dlatego, że mamy świetną dyplomację, czy znakomity rząd, tylko ze względu na nasze położenie geopolityczne. Znaleźliśmy się w centrum wydarzeń, jesteśmy pytani, zapraszani, wizytowani przez ważnych polityków światowych, ale absolutnie nie jest to żadna zasługa dotychczasowej polskiej polityki zagranicznej – uważa.
"Nie rozumiem jeszcze do końca tej propozycji. Nie potrzebujemy zamrożonego konfliktu na terytorium naszego państwa - wyjaśniłem to na spotkaniu z naszymi polskimi kolegami. Wiem, że kontynuowali tę retorykę. Na szczęście albo niestety, to wciąż nasz kraj, a ja jestem prezydentem, więc my będziemy decydowali, czy będą tu inne siły".
Wołodymyr Zełenski
prezydent Ukrainy
Pierwsza była wpadka z MiG-ami 29, gdy w pewnym sensie spaliliśmy możliwą pomoc dla Ukraińców i nie jest wykluczone, że prezydent Zełenski odczuwa pewną gorycz z tego powodu. Druga to ten tragikomiczny pomysł Kaczyńskiego, który wydaje mi się zrodził mu się w momencie albo gdy jechał pociągiem do Kijowa, albo w ogóle wpadło mu do głowy, gdy był już na miejscu. Mam wrażenie, że Kaczyński chciał zaistnieć. Uważa się za męża stanu, który ma ogląd strategiczny całego świata i jest jedyny, który jest w stanie zaproponować jakieś wyjście z sytuacji.