nt_logo

Rosyjski skoczek zaatakował, tłumacząc swoje haniebne zachowanie. "To Polacy dostrzegli prowokację"

Krzysztof Gaweł

02 kwietnia 2022, 12:24 · 2 minuty czytania
Najpierw była ohydna prowokacja tuż po inwazji na Ukrainę, a teraz idiotyczne tłumaczenie rosyjskiego skoczka, który dumnie paradował nie tak dawno z literką "Z" na kurtce na wiecu poparcia dla Władimira Putina. Jewgienij Klimow uważa, że jego zachowanie nie było celowe i że prowokacji nie było. – To Polacy ją dostrzegli i zaczęli rozpowszechniać informację w mediach społecznościowych – broni się skoczek, mając nas chyba za idiotów...


Rosyjski skoczek zaatakował, tłumacząc swoje haniebne zachowanie. "To Polacy dostrzegli prowokację"

Krzysztof Gaweł
02 kwietnia 2022, 12:24 • 1 minuta czytania
Najpierw była ohydna prowokacja tuż po inwazji na Ukrainę, a teraz idiotyczne tłumaczenie rosyjskiego skoczka, który dumnie paradował nie tak dawno z literką "Z" na kurtce na wiecu poparcia dla Władimira Putina. Jewgienij Klimow uważa, że jego zachowanie nie było celowe i że prowokacji nie było. – To Polacy ją dostrzegli i zaczęli rozpowszechniać informację w mediach społecznościowych – broni się skoczek, mając nas chyba za idiotów...
Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google Jewgienij Klimow to dumny reprezentant Rosji i wszyscy mogliśmy się o tym przekonać w lutym podczas zawodów w Lahti. Zawodnik postanowił okazać wsparcie dla swojej ojczyzny – która najechała właśnie Ukrainę – i po skoku oddanym w trakcie konkursu drużynowego w Lathi pomachał do kamer prezentując flagę Federacji Rosyjskiej. Jego gest odczytano jednoznacznie, jako ohydną prowokację.


Zawodnik już wcześniej dał się poznać jako sympatyk Władimira Putina i jego wpisy w social mediach nie pozostawiały wątpliwości, że władcę Rosji uwielbia. Przeszedł jednak sam siebie na wiecu poparcia dla decyzji wodza w połowie marca. Prezydent Rosji kazał przygotować wielkie show z okazji ósmej rocznicy aneksji Krymu i przy okazji zaprezentował się jako opiekun narodu, który walczy zdecydowanie ze swoimi wrogami.

Wśród dziesiątek tysięcy uczestników wydarzenia, które odbyło się na Stadionie Łużniki w Moskwie (to tam polscy piłkarze mieli grać z Rosją o awans na mundial), nie mogło zabraknąć sportowców. Jewgienij Klimow wraz z Iriną Awwakumową - koleżanką z kadry, z którą fetował srebrny medal olimpijski w rywalizacji drużyn mieszanych w Pekinie - dumnie prężył pierś i prezentował haniebną literę "Z", która stała się symbolem agresji Rosjan na Ukrainę.

Teraz skoczek zabrał głos ws. swojego gestu w Lahti, który wzburzył środowisko narciarskie. O wszystko oskarżył... a jakże, polskich kibiców i dziennikarzy. - To Polacy dostrzegli prowokację i zaczęli rozpowszechniać informację w mediach społecznościowych - uważa Jewgienij Klimow. Jego zdaniem, nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, a cała sprawa została rozdmuchana przez media.

- Nie było żadnego zakazu, by występować z symbolami narodowymi. Wszyscy skakali w swoim sprzęcie - przyznał skoczek. Rękawiczki z flagą Rosji dostał od jednego z partnerów technicznych i tak się złożyło, że to jego ulubione. Jak przyznał, ten wybór nie był przypadkowy i miał świadomość, że prezentuje flagę swojej ojczyzny. Nie wiemy jednak, czy ma świadomość tego, co dzieje się w Ukrainie. Albo czy go to w ogóle obchodzi...

- Gdyby prześledzić moje skoki, okazuje się, że po większości z nich macham do kamery. Wiedziałem, że mam flagę na rękawiczkach, ale nie było żadnej prowokacji. Nie było też żadnego zakazu, a ja robiłem to, co zwykle - przekonuje skoczek z Rosji.

Cóż, jak widać niewielu dało się nabrać na jego opowieści. Po zawodach w Finlandii FIS ostatecznie wykluczył Rosjan z rywalizacji i mamy nadzieję, że pan Klimow i spółka szybko do rywalizacji nie wrócą.

Czytaj także: https://natemat.pl/399277,skandaliczny-gest-rosyjskiego-skoczka-znany-jest-z-sympatii-do-putina