Zdjęcia z Buczy wstrząsnęły światową opinią publiczną. Zbrodnie wojenne rosyjskich żołnierzy w Ukrainie zostały potępione przez światowych przywódców, w tym kanclerza Scholza, który – jak raportuje AFP – chce nałożyć kolejne sankcje na Rosję. – Cywile często są głównym celem – mówi w podcaście poliTYka Draginja Nadaždin, dyrektorka polskiego oddziału Lekarzy bez Granic.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Draginja Nadaždin przyznaje, że widziała wstrząsające zdjęcia z Buczy. Widać na nich zabitych ludzi – czasem z zawiązanymi rękami – których odnaleziono na ulicach i w budynkach miejscowości, z których wycofywali się żołnierze rosyjscy. Aktywistka mówi, że Lekarze bez Granic sa obecni w Ukrainie, ale obecnie nie w Buczy.
– Pracujemy w warunkach wojennych, bardzo często w tak zwanych konfliktach zapomnianych, gdzie codziennością jest przemoc i codziennością jest to, że giną cywile i popełniane są zbrodnie – w tym najgorsze zbrodnie – mówi dyrektorka Lekarzy bez Granic.
Medycy i aktywiści skupieni wokół LbG pomagają w regionach ogarniętych wojną lub klęską żywiołową.
Jak mówi Nadaždin, działałność Lekarzy bez Granic wyznaczają dwie zasady: po pierwsze dotarcie do osób, które potrzebują pomocy medycznej, a także dawanie świadectwa przemocy, którą obserwują medycy.
Lekarze bez Granic w Ukrainie
Nadaždin opisuje, że LbG pomagają na kilka sposobów.
Po pierwsze sami leczą ludzi, którzy zostali ranni lub są ciężko chorzy, a nie mają dostępu do opieki medycznej. Po drugie organizują transporty leków i środków opatrunkowych, których nigdy nie jest dość w rejonach konfliktów zbrojnych. Po trzecie szkolą miejscowych medyków z udzielania pomocy w warunkach polowych, gdy nagle rannych zostaje wiele osób jednocześnie.
– W ostatni weekend zorganizowaliśmy pierwszy pociąg medyczny. Z Zaporoża udało się ewakuować ośmiu pacjentów i przywieźć ich do Lwowa – relacjonuje Draginja Nadaždin.
Jak mówi aktywistka, Lekarze bez Granic zostali postawieni przed trudnym wyborem. Mogli zabrać ograniczoną liczbę pacjentów w ciężkim stanie, ale na tyle stabilnym, by jednocześnie przeżyli 20-godzinną podróż.
LbG chce zorganizować następny, większy pociąg. – To mała kropelka w morzu potrzeb – ocenia dyrektorka polskiego oddziału organizacji, który zaczął działać praktycznie równolegle z wybuchem obecnej fazy wojny w Ukrainie.
Draginja Nadaždin mówi, że wojna lub klęska żywiołowa nie tylko nie wymazują hierarchii społecznej, ale sprawiają, że staje się ona jeszcze bardziej wyraźna, co w ekstremalnej sytuacji może decydować o życiu lub śmierci.
- Bardzo często grupy społeczne narażone na wykluczenie na co dzień, jeszcze bardziej doświadczają wykluczenia w nadzwyczajnych warunkach – mówi dyrektorka LbG Polska.
Jednocześnie aktywistka zaznacza, że podczas konfliktów zbrojnych żołnierze z rozmysłem atakują ludność cywilną.
– Bardzo często mamy do czynienia z działaniami wojennymi, w których cywile są głównym celem – przyznaje Draginja Nadaždin.
Z podcastu poliTYka dowiesz się również:
Czy Lekarze bez Granic pomagają ludziom, których funkcjonariusze na rozkaz władzy wyrzucają na śmierć do lasów na białorusko–polskiej granicy
Za co organizacja dostała Pokojową Nagrodę Nobla
Jak można dołączyć do Lekarzy bez Granic nawet gdy się nie ma wykształcenia medycznego