Szokujące słowa polityka PiS. "Mam nadzieję na dalszy sojusz z Orbánem, Le Pen i Salvinim"
Wioleta Wasylów
04 kwietnia 2022, 18:44·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 04 kwietnia 2022, 18:44
Viktor Orbán i jego Fidesz przez kolejną kadencję będą rządzić na Węgrzech. Pomimo ich łagodnej postawy wobec Rosji, Witold Waszczykowski przyznał, że jest zadowolony z takiego obrotu spraw. To nie jedyna zaskakująca wypowiedź eurodeputowanego PiS w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Stwierdził on też bowiem, że "liczy na to", iż PiS utrzyma sojusz z Orbánem, LePen i Salvinim", którzy mają otwarcie proputinowskie poglądy.
Europoseł PiS Witold Waszczykowski postanowił bronić Viktora Orbána. Stwierdził, że "to nie Węgry, a Niemcy bardziej blokują sankcje na Rosję".
Waszczykowski wyraził też nadzieję na to, że "PiS utrzyma sojusz z innymi prawicowymi europejskimi partiami".
Przypomnijmy jednak, że zarówno Viktor Orbán, Marine Le Pen, jak i Matteo Salvini znani są z bliskich związków z Putinem.
W niedzielę na Węgrzech miały miejsce wybory parlamentarne. Wygrała je dotychczasowa koalicja rządząca Fideszu i KDNP. Na 199 mandatów w parlamencie otrzymała 135 z nich, podczas gdy opozycja: 56. Premier Viktor Orbán próbował przekonywać, że jego partia odniosła zwycięstwo pomimo tego, że wiele osób – w tym prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski – było przeciwko nim.
Węgry są krytykowane za łagodną postawę wobec Rosji. Nie dostarczył Ukrainie defensywnej broni i nie pozwolił na transport sprzętu przez swoje terytorium. Sprzeciwiały się też nałożeniu przez Unię Europejską embarga na import rosyjskich surowców energetycznych. Stąd pojawiły się doniesienia o zamrożeniu większości relacji między Prawem i Sprawiedliwością oraz Fideszem.
Tymczasem w rozmowie z "Rzeczpospolitą" europoseł PiS Witold Waszczykowski oznajmił, że "kibicował Fideszowi". – Nie było komu innemu kibicować. Przeciwnikiem Orbána był zlepek sześciu partii bez konkretnego programu – stwierdził. Dodał, że taki wynik wyborów oznacza "zachowanie stabilnej polityki", która "może pomóc Polsce w Unii".
Waszczykowski stanął w obronie Orbána
Waszczykowski stanął też w obronie Orbána i próbował przekonywać, że węgierski premier "nie wspiera w takim stopniu Władimira Putina jak inni unijni przywódcy". – Miał szereg niefortunnych wypowiedzi, ale tym wypowiedziom nie towarzyszy zachowanie. Rząd Orbána poparł sankcje wobec Rosji, a poza tą retoryką nic zdrożnego nie robi – oznajmił były minister spraw zagranicznych.
Stwierdził też, że "przecież nikt nie prosi Orbána o przepuszczenie jakiegoś transportu broni do Ukrainy. – Wszystko co można dostarczyć Ukrainie, łącznie z pomocą wojskową, przechodzi przez Polskę. Węgry przyjmują uchodźców z Ukrainy – wskazał.
Europoseł PiS powiedział, że "rozumie układy Węgier i Rosji", bo "Budapeszt nie ma alternatywy na sprowadzanie gazu z innego kraju". Ocenił dodatkowo, podobnie jak wcześniej premier Mateusz Morawiecki, że Węgry "nie są najistotniejszym państwem w rozgrywce między Rosją a Ukrainą".
– Węgierski rząd to lojalny partner UE i akceptuje sankcje (...). To nie Orbán utuczył Putina, nie on budował mu gazociągi do Europy, to nie on wetuje sankcje jako najważniejszy, te sankcje są wetowane przez Niemców, Francuzów, Włochów czy Holendrów. Nie ma co wieszać psów na Orbánie – rzucił Waszczykowski.
"Liczę za dalszy sojuszy PiS z Orbánem, LePen i Salvinim"
To jednak nie koniec zaskakujących słów Waszczykowskiego. Przyznał on, że "ma nadzieję na to, że PiS utrzyma sojusz z innymi europejskimi prawicowymi partiami", w tym z Frontem Narodowym Francuzki Marine Le Pen, włoską Ligą Północną Matteo Salviniego i Fideszem Orbána. Przypomnijmy, że wielokrotnie zarzucano tym ugrupowaniom postawę przychylną Putinowi.
– Porozumienie tych partii jest oparte na kwestiach europejskich. Inaczej chcemy zbudować UE i tutaj wiele nas łączy, natomiast wiele też nas dzieli. Z Salvinim dzielił nas jakiś czas temu stosunek do Rosji, wytłumaczyliśmy mu w czasie wizyt w Polsce i zmienił ten stosunek. Le Pen miała inny stosunek do Rosji i też go zmieniła – tłumaczył Waszczykowski.
Ocenił też, że wcześniej wspomniani politycy "nie mieli takiego wpływu na relacje swoich państw z Rosją i Putinem jak politycy, którzy rzeczywiście sprawowali władzę, w tym Angela Merkel, Emmanuel Macron, Olaf Scholz".