Wojsko Władimira Putina wycofało się bardziej na wschód Ukrainy. Jak twierdzą eksperci, rosyjska armia nie radzi sobie ze stratami w ludziach, gdyż są zbyt duże. Moskwa nie ma też jak zastąpić poległych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rosjanie zaprzestali ofensywy na zachód Ukrainy. Teraz skupiają się na wschodzie tego kraju.
Zdaniem ekspertów wynika to z tego, że armia rosyjska nie ma kim zastępować zabitych żołnierzy.
"Siły rosyjskie w dużej mierze zakończyły wycofywanie swoich oddziałów bojowych z obwodu kijowskiego i przemieszczają się z Białorusi do Rosji" - podano w raporcie przygotowanym przez wojskowy think tank Institute for the Study of War (ISW). Cytuje go niemiecki "Die Welt".
Rosjanie nie mają sił, aby walczyć w Ukrainie
Rosyjskie władze chcą, aby wycofane wojsko wzmocniło działania wojenne Kremla na wschodzie Ukrainy. Eksperci wojskowi wątpią jednak, czy Moskwie rzeczywiście uda się zgromadzić tam tyle wojska, aby przeprowadzić stamtąd operację zajęcia reszty kraju.
Jak dotąd Rosjanie mieli rozmieścić w Ukrainie około 120 Batalionowych Grup Taktycznych (BTG). Ponad 20 zostało całkowicie zniszczonych, a inne odniosły poważne straty. Wielu żołnierzy zginęło. Nie ma ich kim zastąpić.
- Siły rosyjskie poniosły straty przekraczające wyobraźnię, niektóre szacunki mówią o 10-15 procent. Stawiałbym jednak, że to bliżej 30-50 proc. oddziałów bojowych z pierwszej linii frontu - uważa Mark Hertling, czyli były głównodowodzący armii USA w Europie.
NATO jest przekonane, że Rosja straciła do 40 tys. żołnierzy. W tę statystykę wchodzą ci, którzy zginęli, zostali ranni, zostali wzięci do niewoli lub zdezerterowali. Te właśnie statystki powodują, że Rosja ma problem ze znalezieniem wystarczającej liczby nowych żołnierzy do walk choćby tylko na wschodzie Ukrainy.
Eksperci są zdania, że wszystko, co Putin mógłby teraz zrobić, to zarządzić powszechną mobilizację. Jednak w ten sposób władze w Moskwie przyznałyby, że w Ukrainie toczy się prawdziwa wojna, a nie żadna "operacja specjalna".
Rosyjscy żołnierze zaczynają się buntować
Wydaje się zatem, że Rosja nie ma logistyki ani ludzi, aby utrzymać tego rodzaju walkę w największym kraju Europy. Jest to pewnego rodzaju paradoks, gdyż z jednej strony mamy armię rosyjską, która nadal wyraźnie przeważa pod względem wyposażenia wojskowego, ale nie ma wystarczającej liczby ludzi.
"Około 60 żołnierzy z Pskowa odmówiło wyjazdu na wojnę toczącą się na terytorium Ukrainy. Po pierwszych dniach wojny zostali najpierw przywiezieni na terytorium Białorusi, a następnie wrócili do swojej bazy w Pskowie" – podano w komunikacie opublikowanym przez rosyjską niezależną gazetę za pośrednictwem komunikatora Telegram.
Jak podkreśla rosyjska gazeta, większość żołnierzy, którzy odmówili walki w Ukrainie, jest obecnie zwalniana, a "niektórym grożą również zarzuty".
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.