Martwisz się, że rata twojego kredytu mieszkaniowego kolejny raz wzrosła? A co ma powiedzieć polski rolnik, który zapłaci kilkadziesiąt tysięcy więcej? – Negatywne skutki tego, co robią nasi politycy odczujemy wszyscy – mówi w rozmowie z naTemat Michał Kołodziejczak, lider Agrounii.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rada Polityki Pieniężnej kolejny raz podniosła stopy procentowe. Polscy rolnicy nie otrzymają też unijnych dopłat do nawozów
Lider Agrounii stwierdza w rozmowie z naTemat, że "PiS nie zakładał żadnego kryzysu"
Czy za bochenek zapłacimy niedługo 10 zł?
Bankierzy z Rady Polityki Pieniężnej, kierowanej przez Adama Glapińskiego, poszli za ciosem i siódmy miesiąc z rzędu podnieśli stopy procentowe. Główna stawka wzrosła z 3,5 do 4,5 proc.
Tysiące Polaków rwą włosy z głowy, ponieważ miesięczna rata kredytu mieszkaniowego wzrosła o kolejne kilkaset złotych. Ale co ma powiedzieć rolnik, którego kwartalna rata kredytu wzrosła o 15 albo 20... tysięcy złotych? I mówimy tylko o odsetkach, bez spłaty kapitału.
Powrót do lat 90.
– Mój dobry znajomy rolnik płacił do tej pory 20 tys. zł odsetek na trzy miesiące. Teraz otrzymał informację, że będzie płacił ponad 40 tys. zł. Plus kapitał. To gospodarstwo, które się rozwija i inwestuje – mówi w rozmowie z naTemat Michał Kołodziejczak, założyciel Agrounii.
Jak tłumaczy, część polskich gospodarstw rolnych jest zadłużonych. – Niektóre od 1,5 do 2 mln zł. I to jest normalne zadłużenie wśród tych gospodarstw, które inwestują na bieżąco, zarabiają i spłacają swoje zobowiązania. A kredyty są naprawdę bardzo różne. Różne są warunki, a umowy są długo - lub krótkoterminowe.
Zdaniem Kołodziejczaka to, co się dzieje obecnie, jest powrotem polskiej wsi do lat 90. – Już teraz rolnicy sprzedają swój majątek, zwierzęta, ziemię. Wie pan, co mnie przeraża? Rolnik ma obsiane pole zbożem i wystawia je na sprzedaż, bo nie ma pieniędzy na nawóz. Państwo zostawiło nas bez podania ręki w trudnym czasie.
Chleb będzie kosztował niedługo 10 zł? – Chleb na pewno będzie bardzo drogi. Jest jednak jeszcze jeden problem: jeśli będzie tani, to będzie bardzo złej jakości. I to mnie przeraża – mówi Michał Kołodziejczak. – Sztuczne, papierowe i śmieciowe jedzenie – tego powinniśmy się obawiać. Negatywne skutki odczujemy wszyscy. I nie chodzi tylko o horrendalne ceny żywności. Będzie jej mniej, rolnicy będą popadali w spiralę zadłużenia, a supermarkety wykorzystają sytuację i podniosą marże jeszcze bardziej.
Założyciel Agrounii wyjaśnia też, jaki jest cel dopłat do nawozów. – Nie taki, żeby ulżyć rolnikom i konsumentom. Cel musi być jasno postawiony przez ministerstwo rolnictwa: powinny być wydane wszystkie pieniądze i zmienione wszystkie potrzebne przepisy, żeby zachować odpowiednią liczbę małych i średnich gospodarstw w naszym kraju, by w naturalny sposób zmusić zagraniczne firmy do handlowania polskim produktem i sprawić, by rolnicy chcieli sadzić na następny rok.
Tymczasem czarny scenariusz, jak mówi Kołodziejczak, zakłada przejęcie produkcji przez duże firmy, które staną się właścicielami lub udziałowcami gospodarstw i to one będą decydować o tym, co na danym polu rośnie.
– Dziś schab, który można kupić w polskim sklepie, nie jest polski. Należy do międzynarodowych koncernów, które w naszym kraju mają swoje zakłady produkcyjne. I w każdej chwili właściciel takiej firmy może powiedzieć, że przenosi produkcję do swojego kraju. Bo każdy normalny kraj dba o własne bezpieczeństwo żywnościowe. Szkoda, że nasze ministerstwo nie rozumie, czym ono jest – mówi nasz rozmówca.
I precyzuje: – Dodatkowo, w Polsce nikt nie zwraca uwagi na ekonomiczne bezpieczeństwo żywnościowe. A przecież może dojść do sytuacji, w której korporacja produkująca żywność stwierdzi: sprzedajemy za granicę, bo tam więcej płacą. Ok, będzie wysoki eksport żywności, który tak mocno chwalą politycy, ale mam pytanie retoryczne: czy na żywność eksportowaną z Polski stać Polaków? Proszę zobaczyć, jaki jest patriotyzm w Niemczech. I to nie konsumencki, ale sklepikarski.
"Oszukani mogą czuć się wszyscy"
Zdaniem lidera Agrounii, oszukani mogą czuć się wszyscy, którzy inwestowali i słuchali zapewnień polskich polityków, że "będzie dobrze". – Nieważne, czy mówimy o tych, którzy inwestowali w gospodarstwa rolne, firmę zmieniającą opony czy ludzi, którzy inwestowali w dom, bo chcieli normalnie żyć, a jednocześnie napędzali rynek. Dzisiaj wszyscy zostali zostawieni. PiS nas oszukał - stwierdza Kołodziejczak.
I dodaje: – Jeżeli słyszę polityków PiS, którzy mówią, że po 24 lutego polityka musi być całkiem inna, to ja uważam, że do tej pory była ona bardzo zła. Bo polityka PiS nie zakładała jakiegokolwiek kryzysu.
Michał Kołodziejczak podaje prosty przykład: – Normalne gospodarstwo domowe zawsze jest przygotowane na jakiś kryzys: że kogoś zwolnią z pracy, ktoś mniej zarobi, firma upadnie albo coś się stanie i ktoś nie będzie pracował przez miesiąc czy dwa. A nasze państwo w ogóle nie zakładało, że może być gorzej. Przeciwnie, opowiadali nam, że będzie jeszcze lepiej.
To, jak zaznacza założyciel Agrounii, odbije się nie tylko na naszych portfelach. Odbije się także na naszym zdrowiu. – I to w dwojaki sposób. Na zdrowiu fizycznym, bo "jesteś tym, co jesz", a nas nie będzie stać na normalne jedzenie. Po drugie, ta sytuacja odbije się na zdrowiu psychicznym Polaków. I to jest najgorsze – uważa Kołodziejczak.
I dodaje: – Normalny człowiek nie działa na szkodę swojego państwa. A najlepsze jest to, że to można odmienić. Trzeba tylko chcieć. Tyle że o postawienie się kantem do biznesu jest w naszym kraju niezwykle trudno. Naciski są ogromne.