Telewizja Polska opublikowała w sobotę film Marcina Tulickiego "Nasz człowiek w Warszawie". Materiał sugeruje, że były premier Donald Tusk ponosi odpowiedzialność za wojnę w Ukrainie poprzez przyłączenie się do "polityki ugłaskiwania Władimira Putina". Film pełen jest zmontowanych ujęć obu polityków, nie tylko tych z Sopotu.
W sobotę premierę miał film Marcina Tulickiego "Nasz człowiek w Warszawie".
Przedstawiono w niej tezę, że rząd Donalda Tuska przyczynił się do wzmocnienia Władimira Putina – a to doprowadziło do inwazji na Ukrainę.
Materiał dużą część winy przypisuje także Niemcom, do których miał być zależny polski premier.
Film o Tusku w TVP
Tytuł filmu Marcina Tulickiego "Nasz człowiek w Warszawie" to nawiązanie do tytułu tekstu opublikowanego w 2008 roku przez rosyjski portal Gazeta.ru, który o Donaldzie Tusku pisał jako o "naszym człowieku w Warszawie", relacjonując jego wizytę w Moskwie.
Materiał ukazał się po raz pierwszy na antenie TVP1 i TVP Info w sobotę 9 kwietnia. W materiale pojawia się teza o tym, że polityka rządu PO-PSL, gdy Tusk był premierem, przyczyniła się do obecnie trwającej wojny w Ukrainie. Chociaż tytuł filmu wskazuje, że jest to film o Tusku, to krytyce poddane są też decyzje Unii Europejskiej.
Jak podkreśla m.in. zaproszony do "dokumentu" Rafał Ziemkiewicz współwinni temu, że Putin mógł zaatakować Ukrainę są również Niemcy. Zresztą działania polskiego szefa rządu według narratora miały być sterowane z Berlina. "Rząd Tuska podążał za Merkel, jak za matką" – stwierdza inny z gości.
Donalda Tuska oskarżono m.in. o to, że złamał tradycję udając się na swoją pierwszą wizytę zagraniczną "do kraju spoza UE" do Moskwy. Według narratora filmu, były premier powinien był odwiedzić Ukrainę. Natomiast Niemcom i reszcie UE zarzucono wspieranie Putina poprzez nawiązywanie z nim interesów gospodarczych.
Materiał jest pełen ujęć Donalda Tuska i Władimira Putina. Pokazano także bardzo wiele przemówień byłego premiera dla mediów, a szczególnie często pokazywano fragment exposé byłego premiera z 2007 roku, w którym powiedział: "Chcemy dialogu z Rosją. Taką, jaką ona jest".
W materiale nie zabrakło też nawiązań do Katastrofy Smoleńskiej z 10 kwietnia 2010. Sposób przedstawienia tego wątku sugeruje, że nie był to tragiczny wypadek, a część zaplanowanej strategii Rosji. Pojawił się też fragment z wypowiedzi Wołodymara Zełenskiego, który mówił o tym, że rosyjskie śledztwo ws. katastrofy nie było prowadzone dobrze.
Oskarżenia w kierunku mediów
Jak na ironię w materiale wyemitowanym w TVP zaatakowano również Telewizję Polską, ale tą za rządów Donalda Tuska. Stwierdzono, że w tym czasie premier polski miał przywilej bycia "otoczonym kordonem medialnego bezpieczeństwa". Oprócz publicznej telewizji wliczono w to także "liberalne media" przychylne Tuskowi.
Przypomnijmy, że od momentu powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki "Wiadomości" TVP bezlitośnie uderzają w lidera Platformy Obywatelskiej. Przez długi czas w królował motyw "für Deutschland", czyli przy każdym możliwym materiale o Donaldzie Tusku wklejano urywek wypowiedzi szefa PO, który przemawiał po niemiecku.
Natomiast od wybuchu wojny w Ukrainie pojawiły się nowe możliwości "ogrywania" tematu lidera PO. Wiele materiałów, które nawet nie dotyczą Tuska, ale odnoszą się do wojny, są opatrywane nagraniami ze spotkania polityka z Władimirem Putinem w Sopocie w 2009 roku.