Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Za naszą wschodnią granicą trwa ludobójstwo w Ukrainie, które światu zgotowała armia rosyjska pod kierownictwem Władimira Putina. Na jakiekolwiek "poparcie" swoich brutalnych działań rosyjski dyktator może liczyć od niewielkiego grona państwowych przywódców. Jednym ze sprzyjających Putinowi jest z pewnością Alaksandr Łukaszenka.

Białoruski przywódca od wielu lat rządzący za naszą wschodnią granicą pomimo wojny w Ukrainie funkcjonuje normalnie z dnia na dzień, nie mając sobie oraz białoruskiemu reżimowi nic do zarzucenia. W minioną sobotę Łukaszenka wziął udział w zawodach hokejowych.

Podczas rywalizacji w turnieju Prezydenckiego Klubu Sportowego białoruski przywódca nie miał jednak szczęścia. Co prawda jego drużyna zwyciężyła w dwumeczu 6:1 i 5:1 - bo inaczej być nie mogło - ale Łukaszenka otrzymał cios kijem hokejowym w okolice podbródka.

Białoruski wódz musiał opuścić taflę lodu, co w przypadku swoich występów robi bardzo rzadko. Łukaszenka został jednak błyskawicznie opatrzony i mógł później świętować kolejny wielki sukces w swojej sportowej karierze. Co do autora uderzenia, podobno ma zakończyć się bez Większych konsekwencji. Rywal na tafli przeprosił za swoje zagranie i sytuacja między panami została zamknięta. Tak przynajmniej określa się zdarzenie w wersji oficjalnej.

Sytuację skomentował na Twitterze doradca Swiatłany Cichanouskiej, czyli największej rywalki Łukaszenki w ostatnich wyborach prezydenckich.

Białoruski dyktator ma słabość do hokeja na lodzie podobnie jak jego rosyjski przyjaciel, Władimir Putin. Obaj panowie zagrali wspólnie kilka towarzyskich meczów. Doszło nawet do tego, że w ubiegłym roku zagrali w jednej drużynie z Sankt Petersburga.