Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Cenzura w Google Maps i Street View działa od wielu lat. Zdjęcia satelitarne obiektów wojskowych są z reguły zamazane lub wyświetlane w gorszej jakości, aby chronić ich tajność. Ukrytych miejsc na mapach jest mnóstwo i to z wielu różnych powodów. Jednym z nich może być na przykład tajemnica wojskowa lub inne klauzule, którymi obejmuje się strategiczne obiekty. Okazuje się, że Federacja Rosyjska jest wyłączona spod tego rodzaju ochrony.
Lotniska, bazy marynarki wojennej, kosmodrom, a nawet rzekomy bunkier Władimira Putina – wszystkie tajne obiekty rosyjskiej armii może zobaczyć teraz każdy z nas. I to w wysokiej rozdzielczości.
Czytaj także: Rosjanie pozywają Netflixa. Są wkurzeni, że serwis wycofał się z ich kraju po inwazji na Ukrainę
"Ktoś 'wędrując' po tajnych miejscach w Rosji być może poszuka bunkra Putina" – napisał ukraiński portal Defence Express. "Teraz każdy może zobaczyć rosyjskie wyrzutnie, silosy międzykontynentalnych pocisków balistycznych, stanowiska dowodzenia i tajne obiekty z rozdzielczością do 0,5 m na piksel" – przekazała z kolei ukraińska armia, bazując na tych doniesieniach.
O rosyjskim uzbrojeniu mówi cały świat, a internauci chwalą się swoimi "odkryciami". Na zdjęciach są m.in. okręty podwodne na Kamczatce na Dalekim Wschodzie, wojskowa baza lotnicza w Kursku – 150 km od granicy rosyjsko-ukraińskiej czy magazyn broni jądrowej pod Murmańskiem.
Udostępnione są także m.in. archiwalne dane zatopionego już krążownika "Moskwa", a nawet położenie kosmodromu w Plesiecku.
Niektórzy wskazują również rzekomy bunkier nuklearny Władimira Putina i jego luksusową rezydencję w Gelendżyku na kaukaskim wybrzeżu Morza Czarnego.
Walerij Solowiew, rosyjski politolog i były profesor w Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych, uważa natomiast, że bunkier Putina to tak naprawdę wielkie i wyposażone w nowoczesne technologie podziemne miasto.
Jak już informowaliśmy w naTemat, jego zdaniem jest to luksusowa kryjówka, znajdująca się w górach Ałtaj, w pobliżu granicy mongolskiej i kazachskiej. Brytyjski "Daily Mail" podał nawet nazwę ośrodka: "Altayskoye Podvorie" i zamieścił zdjęcia, sugerując, że "to może być gdzieś tu".
Jak twierdzi gazeta, może chodzić o górską daczę zbudowaną przed laty na tym terenie przez Gazprom – w rejonie, jak precyzuje gazeta, ongudajskim w Republice Ałtaju, na Syberii przy granicy z Mongolią, Chinami i Kazachstanem.
Mają o tym świadczyć otwory wentylacyjne, linia wysokiego napięcia wystarczająca do zasilenia małego miasta oraz fakt, że w trakcie ich konstrukcji na miejscu widziano niemieckie maszyny do drążenia tuneli.
Google przekazał rosyjskiej agencji TASS, że nie wprowadzono żadnych zmian, jeśli chodzi o zdjęcia satelitarne rosyjskich obiektów wojskowych. Zdaniem amerykańskiego giganta rosyjskie obiekty wojskowe były i są widoczne w Google Maps.
Zmian nie zauważył też Konrad Muzyka, ekspert wojskowy i analityk. "Nigdy nie widziałem zamazanej rosyjskiej bazy wojskowej na Mapach Google czy Google Earth. A wierzcie mi, spędziłem 'trochę czasu' w tych aplikacjach" – napisał na Twitterze.
Przypomnijmy też, że rosyjski państwowy regulator mediów i internetu Roskomnadzor zażądał od Wikipedii usunięcia treści dotyczących agresji Rosji wobec Ukrainy w notce o Władimirze Putinie. Było to już trzecie żądanie tej instytucji w tej sprawie.
Czytaj także: Rosja wciska hamulec dla Twittera. To kolejne kroki zagrażające wolności w sieci
Sąd w Moskwie zagroził też firmie Google i właścicielowi Wikipedii (fundacji Wikimedia) grzywnami za nieusunięcie "fałszywych" informacji o konflikcie ukraińskim. Jak podała agencja Interfax, Google może zostać obciążony grzywną w wysokości do 12 mln rubli (około 133,4 tys. euro), natomiast Wikipedia – do 8 mln rubli.
W ubiegłym tygodniu Roskomnadzor oskarżył YouTube o "sianie dezinformacji" ws. rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W związku z tym urząd zakazał właścicielowi serwisu, czyli koncernowi Google, i jego platformom reklamowania się w Rosji.