"Putin bardzo potrzebuje jakiegoś zwycięstwa". Czy atak na Donbas to punkt zwrotny wojny?
– Bitwa o Donbas jest kluczowa dla przyszłości Ukrainy i wolnego świata. Tu nie chodzi tylko o kawałek ziemi – mówi naTemat.pl gen. Leon Komornicki.
Reklama.
– Bitwa o Donbas jest kluczowa dla przyszłości Ukrainy i wolnego świata. Tu nie chodzi tylko o kawałek ziemi – mówi naTemat.pl gen. Leon Komornicki.
Czy atak na Donbas to punkt zwrotny w wojnie Rosji przeciwko Ukrainie? Gen. Leon Komornicki jest zdania, że wynik tej bitwy będzie miał duży wpływ na dalszy przebieg wojny.
– Bitwa o Donbas jest kluczowa dla przyszłości Ukrainy i wolnego świata. Tu nie chodzi tylko o kawałek ziemi. Dlatego rozmowy o obronie Donbasu zwołali prezydenci Biden i Macron – tłumaczy gen. Komornicki.
Wojskowy zwraca uwagę na to, że tereny, których zdobycie jest celem rosyjskiej ofensywy, obfitują w bogactwa naturalne: węgiel, mangan, tytan, uran, łupki bitumiczne. Ich łączna wartość, mówi ekspert, jest szacowana na kwotę od 3 do 8 bilionów dolarów.
– Obwody doniecki i ługański mają cenne złoża pierwiastków stosowanych w przemyśle lotniczym, kosmicznym i jądrowym. Stały się także zagłębiem przemysłowym Ukrainy, to tam zlokalizowana jest lwia część zakładów produkcyjnych wytwarzających uzbrojenie będące na wyposażeniu ukraińskiej armii – mówi ekspert.
Dlatego, wyjaśnia Komornicki, kontrola nad Donbasem jest tak ważna. Ale to nie jedyne powody, dla których Władimir Putin rzucił tam tak duże siły i nieprzypadkowo zrobił to właśnie teraz.
– Zbliża się 9 maja, czyli hucznie świętowana rocznica zakończenia wielkiej wojny ojczyźnianej. Tak nazywa się w Rosji zaangażowanie tego kraju w walkę z nazistowskimi Niemcami w latach 1941-1945. Putin bardzo potrzebuje jakiegoś zwycięstwa, które zaprezentuje społeczeństwu przy okazji tej fety – uważa ekspert.
Spektakularna oprawa 9 maja jest rosyjską tradycją. Przypomnijmy: w 2010 roku honorowymi gośćmi Putina z tej okazji mieli być prezydent Lech Kaczyński i gen. Wojciech Jaruzelski. Wizytę pokrzyżował wypadek lotniczy w Smoleńsku, który wydarzył się miesiąc wcześniej.
Gen. Leon Komornicki zwraca uwagę na to, że Rosja nie osiągnęła swoich celów operacyjnych podczas obecnej fazy wojny (sama wojna Rosji przeciw Ukrainie, podkreśla ekspert, zaczęła się w 2014 roku od inwazji na Krym).
– Jedyne rosyjskie zwycięstwa od 24 lutego mają charakter taktyczny i były osiągane wielkim nakładem sił i środków. Były okupione dużymi stratami w sile żywej i technice bojowej – ocenia rozmówca naTemat.pl. A przecież "operacja specjalna", jak wojnę nazwała kremlowska propaganda, wymaga triumfów.
Dlatego, ocenia gen. Komornicki, Putin zdecydował o wycofaniu części armii z zachodu Ukrainy, głębi Rosji i Białorusi, by rzucić ją na Donbas. – To mniej ambitny wojskowo cel – tłumaczy gen. Leon Komornicki. To jednak nie znaczy, że zdobycie Donbasu będzie dla Rosji łatwe.
– Rosjanie chcą okrążyć wojska ukraińskie na wschód od Charkowa. Uderzają z Garłówki poniżej Ługańska w kierunku na Słowiańsk, a równolegle ruszają na Słowiańsk z położonego na północy Izumia. Taka operacja zgodnie z zasadami sztuki powinna zakończyć się w ciągu dwóch dni, ale jestem pewien, że może trwać zdecydowanie dłużej. Nie jestem przekonany o nieuchronnym sukcesie Rosjan. Skuteczność obrony Ukrainy zależy w dużej mierze od szybkości i skuteczności państw koalicji antyputinowskiej w dostarczaniu jej broni, tak by Ukraina zdążyła jej użyć w trakcie rosyjskiej ofensywy – mówi gen. Leon Komornicki.
Jak tłumaczy ekspert, ukraińcy żołnierze mają znacznie silniejsze morale i lepsze wyszkolenie niż rosyjscy, a na korzyść zaatakowanych działa to, że znają swoją ziemię, a wojska Putina dopiero będą musiały zapoznawać się z terenem.
– Rosjanom nie pomoże też to, że Ukraińcy od 2014 roku solidnie umocnili te rejony. Napastnicy będą musieli się na przykład liczyć z zaminowaniem terenu, więc atak będzie się wiązał z ogromnymi stratami ludzkimi po stronie rosyjskich żołnierzy – mówi gen. Komornicki.
– Dużo zależy od zdolności bojowych i uzbrojenia strony ukraińskiej. Może się okazać, że Ukraińcy doprowadzą do załamania rosyjskiej ofensywy – przewiduje generał.
Jego zdaniem w takiej sytuacji trzeba się jednak poważnie liczyć z tym, że rozwścieczony skutecznym oporem Putin zrealizuje swoją groźbę i użyje taktycznej broni jądrowej, by osiągnąć swój cel.
– Jeśli Putin postawi takie ultimatum to nie można tego zignorować. To wielki dylemat nie tylko dla Ukrainy, ale również NATO i Unii Europejskiej. Nie można machnąć ręką na taką groźbę. Trzeba prowadzić intensywne działania dyplomatyczne, by nie została urzeczywistniona – mówi gen. Komornicki.
Wojskowy zwraca uwagę na to, że groźby Putina nie są gołosłowne – o tym, że dyktator Rosji może chcieć postawić na swoim używając broni jądrowej, ostrzegają także wywiady USA i Wielkiej Brytanii. Nie jest wykluczone, że dla wzmocnienia efektu Putin nie wyceluje jej w ukraińskie wojsko, ale w ludność cywilną, na przykład w mieszkańców Mariupola.
– Ta wojna nie zakończy się zdobyciem – lub nie – Donbasu. Jeśli jednak Rosjanie zacisną pięść na tym regionie, to będą mieli wygodny przyczółek do atakowania innych części Ukrainy. Dlatego trzeba zwiększać sankcje nakładane na Rosję, a przede wszystkim uniezależnić się od rosyjskiej ropy i węgla. O to przecież cały czas woła do Zachodu prezydent Zełenski – mówi ekspert.
Gen. Leon Komornicki podkreśla, że wojna Rosji przeciwko Ukrainie to odsłona czegoś znacznie większego: wojny krajów autorytarnych z wolnym światem, a mianowicie próby zniszczenia ich wartości za pomocą brutalnej siły. – Tej wojny Ukraina nie może przegrać, bo wtedy przegra Europa i demokracja – podsumowuje ekspert.