Rosjanie szykują w ukraińskim obwodzie chersońskim "referendum". Drukowanie kart do głosowania już się rozpoczęło – informuje ukraińska Rzecznik Praw ObywatelskichWynik takiego "głosowania", jeśli do niego dojdzie, jest łatwy do przewidzenia. W rezultacie miałaby powstać "Chersońska Republika Ludowa" Tadeusz Iwański z Ośrodka Studiów Wschodnich w rozmowie z naTemat ocenia, że Moskwa będzie próbowała znaleźć choćby fikcyjne uzasadnienie swojej okupacji tego terenuTo niby-referendum może się odbyć w obwodzie chersońskim w pierwszych dniach maja. W sobotę ukraińska Rzecznik Praw Obywatelskich Ludmiła Denysowa napisała, że w drukarni w mieście Nowa Kachowka w obwodzie chersońskim już rozpoczęło się drukowanie kart do "głosowania".
Celem "referendum" ma być powołanie "Chersońskiej Republiki Ludowej", czyli czegoś na kształt nieuznawanych przez świat republik donieckiej i ługańskiej. One powstały w 2014 r., po rosyjskim ataku na Donbas przeprowadzonym przy wsparciu rosyjskich separatystów. Jak napisała Denisowa, Rosjanie zamierzają zastosować w Chersoniu dokładnie ten sam schemat.
Dzień później swoje obserwacje zamieściło Dowództwo Operacyjne "Południe" ukraińskiej armii. "Przygotowując referendum w Chersoniu, wróg ściąga sprzęt i siły. Oprócz otwarcie kłamliwej agitacji planuje prowokacyjny ostrzał ludności cywilnej w celu oskarżenia Sił Zbrojnych Ukrainy i stworzenia negatywnego wizerunku ukraińskich władz" - głosi treść komunikatu.
Już teraz mieszkańcom rozdawane są ulotki głoszące, że to Ukraińcy są winni rosyjskiej agresji. "Nieszczęście, jakie was spotkało, to skutek przestępczej polityki kijowskiego reżimu" – można przeczytać w materiałach, które najpewniej są formą przygotowania do "referendum".
Z rosyjskich ulotek mieszkańcy obwodu chersońskiego mogą się dowiedzieć, że "wojna rozpoczęła się przez 'zachodnie plany; zniszczenia rosyjskiego i ukraińskiego narodu'". Sama rosyjska agresja nazywana jest natomiast "operacją likwidacji antynarodowego kijowskiego reżimu".
Dla Moskwy obwód chersoński jest kluczowy, graniczy bowiem z zaanektowanym blisko dekadę temu Krymem. Ale Rosjanom z Chersoniem tak łatwo nie pójdzie. Od pierwszych dni okupacji Ukraińcy stawiają tu zdecydowany opór okupantom i nie boją się wychodzić na ulice, by zademonstrować swoje przywiązanie do Ukrainy.
Niby-referendum to całkiem realny scenariusz. Jak zauważa w rozmowie z naTemat Tadeusz Iwański, kierownik Zespołu Ukrainy, Białorusi i Mołdawii Ośrodka Studiów Wschodnich, Moskwa będzie próbowała znaleźć choćby fikcyjne uzasadnienie swojej okupacji tego terenu. Choć wcale nie jest powiedziane, że organizacja takiego plebiscytu się uda.
– Kreml może próbować stworzyć wrażenie, że Rosjanie są w Chersoniu popierani przez miejscową ludność. Oczywiście jest to absolutna nieprawda. Z góry można przewidzieć, że sposób przeprowadzenia takiego referendum będzie urągał jakimkolwiek standardom demokracji, a jego wynik w żaden sposób nie będzie odzwierciedlał nastrojów społecznych – zauważa Tadeusz Iwański z OSW.
Bo to jest jasne, że referendum musi zakończyć się rezultatem korzystnym dla Moskwy. Innej opcji po prostu nie ma. Tak jak nie było innej możliwości w 2014 r., gdy "referenda" organizowali prorosyjscy separatyści w obwodzie ługańskim i donieckim. Tam "głosowania" za "suwerennością" obwodów zakończyły się wynikami 89 proc. i 96 proc. "za".
Ale Rosjanie są specjalistami w realizacji tego typu scenariuszy od dawna. Gdy we wrześniu 1939 r. Związek Radziecki zajął wschodnie tereny Polski, na podbitych ziemiach też zorganizowano głosowanie.
22 października 1939 r. m.in. na terenie Białostocczyzny czy Ziemi Łomżyńskiej przeprowadzono "wybory" do Zgromadzenia Ludowego Białorusi Zachodniej. I wynik był dla Moskwy wyśmienity. Frekwencja wyniosła ponoć ponad 90 proc., a kandydaci promowani przez ZSRR wygrali w cuglach.
Podobne "wybory" zorganizowano do Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Ukrainy. A kilka dni po głosowaniu oba zgromadzenia, jedno w Białymstoku, drugie we Lwowie, zatwierdziły uchwały z petycją do Rady Najwyższej Związku Radzieckiego o włączenie tych ziem do radzieckich republik. Tak oto tereny okupowanej Polski niby dobrowolnie zostały przyłączone do Związku Radzieckiego.
Dziś, patrząc na plany Rosjan dotyczące obwodu chersońskiego, można mieć wrażenie, że historia się powtarza. Zdaniem Taduesza Iwańskiego modus operandi jest podobne.
Według eksperta OSW dla Rosjan to głosowanie będzie próbą zalegalizowania swojego pobytu na podbitych terytoriach. – Robią to różnymi metodami, stosując i kij, i marchewkę. Kijem jest mordowanie aktywistów, terror oraz wywózki. Marchewką – np. umorzenia długów, dotacje finansowe, rosyjskie paszporty. Ale społeczeństwo Rosjanom nie ufa. Jeśli ktoś to przyjmuje, to raczej dlatego, że jest zastraszany – zauważa Tadeusz Iwański.
A zastraszane jest de facto całe społeczeństwo, które z obwodu chersońskiego przed najeźdźcami nie uciekło. W rosyjskich ulotkach ostrzeżono bowiem ludność Chersonia, by nie myślała, że ta operacja będzie "szybka i bezbolesna".
Czytaj także: