Daje nam miejsca pracy, wiedzę i konkurencję. I w przeciwieństwie do tego, co mówią niektórzy politycy, zagraniczne firmy nie rozkradają Polski. Wręcz przeciwnie – ich inwestycje walnie przyczyniają się do rozwoju gospodarki. Tej ogólnokrajowej i regionalnej.
Niszczenie polskich przedsiębiorców, wyzyskiwanie Polaków, obcy kapitał próbuje kontrolować Polskę – tak o zagranicznych inwestycjach zwykli mówić niektórzy politycy. W ostatnich latach, za sprawą części parlamentarzystów, zagranicznych inwestorów po prostu demonizowano.
Czy słusznie? – Inwestycje zagraniczne po prostu są ważne dla Polski – mówi w rozmowie z nami dr Jerzy Kwieciński, były podsekretarz atanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, obecnie wiceprezes zarządu Fundacji Europejskie Centrum Przedsiębiorczości i ekspert Business Centre Club. My zaś, za sprawą cyklu tekstów, który właśnie otwieramy, postaramy się pokazać, czemu to stwierdzenie jest prawdziwe. Inwestycje zagraniczne bowiem są dla Polski nie tylko paliwem finansowy, ale i intelektualnym.
Zagraniczne demony
Oczywiście, część zarzutów wobec zagranicznego kapitału jest uzasadniona. – Ostatnio w bardzo dużej mierze inwestycje te dotyczą handlu i logistyki, a najlepiej jest, gdy są to inwestycje w produkcję i usługi. Najlepiej eksportowalne, bo produkowanie na nasz wewnętrzny rynek faktycznie w jakimś stopniu odbiera zyski polskim przedsiębiorcom – przyznaje dr Jerzy Kwieciński.
I faktycznie, aż 1/3 zagranicznych firm zakładanych w Polsce chce tu tylko prowadzić sprzedaż, często swoich, importowanych do nas produktów – pisał w listopadzie tego
Kto u nas inwestuje
Dane według Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych
1. Stany Zjednoczone (obsługiwane 33 projekty, wartość 682,95 mln euro, planowane 5916 miejsc pracy).
2. Niemcy (18 projektów, wartość 567,3 mln euro, 3869 miejsc pracy).
3. Chiny (12 projektów, wartość 654,5 mln euro, 3325 miejsc pracy).
4. Wielka Brytania (11 projektów inwestycyjnych)
5. Francja (6 projektów inwestycyjnych)
roku "Puls Biznesu". To zaś powoduje, że rodzimym przedsiębiorcom jest trudniej, szczególnie jeśli muszą konkurować z wielkimi koncernami, które wnoszą niewiele wartości dodanej: miejsc pracy czy know-how. "Tylko" co dziesiąta "obca" firma zajmuje się u nas produkcją. Ale nawet dla tej jednej dziesiątej warto się starać o sprowadzanie zagranicznych inwestorów.
Liczby…
Statystyki w tej kwestii mówią same za siebie. Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych aktualnie (dane na 30 października) obsługuje 135 projektów wartych łącznie ponad 4 miliardy euro. Do tej pory zaś Agencja zrealizowała 41 inwestycji, kosztujących łącznie ponad miliard euro. – Oczywiście, są sektory strategiczne i tutaj powinna być moderacja, wpływ państwa. Ale w innych branżach powinniśmy przyciągać zagranicznych inwestorów – mówi nam poseł Krzysztof Kłosowski z Ruchu Palikota, członek komisji gospodarki i ekonomista.
A przecież projekty, w których bierze udział PAIiIZ, to nie wszystkie inwestycje zagraniczne. Dopiero, kiedy spojrzy się na ogół takich działań w Polsce, widać ich znaczenie. W 2011 roku bezpośrednie inwestycje zagraniczne wyniosło 13 miliardów euro. Jak przekonuje dr Kwieciński, to znacząca kwota: – W Polsce inwestycje to 20 proc. PKB. Z tego aż 13 miliardów euro, czyli ponad 40 miliardów złotych, to inwestycje zagraniczne. Ten pozytywny wpływ na pewno jest.
… I to, czego w liczbach nie ma
Pozytywny wpływ to jednak nie tylko miliardy złotych figurujące w statystykach. – Ilość środków wkładanych w inwestycje bezpośrednio przekłada się zatrudnienie. Na pewno część kadry do tych firm sprowadzanych jest zza granicy, ale i tak korzysta z tego gros polskich pracowników. Tak jak fabryka Opla w Gliwicach, gdzie pracuje kilkaset osób –
Nawet Singapur inwestuje w Polskę
Jedno z najbogatszych państw świata właśnie zaczyna swoją ekspansję na terenie naszego kraju. "Polska w tej chwili jest postrzegana jako poważny partner" – mówi w wywiadzie dla naTemat ambasador Polski w Singapurze Waldemar Dubaniowski. CZYTAJ WIĘCEJ
mówi nam poseł Krzysztof Kłosowski z Ruchu Palikota, ekonomista i członek komisji gospodarki. Jego słowa łatwo potwierdzić: tylko zrealizowane projekty z PAIiIZ dały prawie 8 tysięcy miejsc pracy. Wedle przewidywań Agencji, dokończenie pozostałych 135 inwestycji da zaś kolejne 28 tysięcy posad.
Wspomniany przez Kłosowskiego Opel to najlepszy tego przykład. W 2009 roku "Rzeczpospolita" pisała: Gliwice bez Opla nie istnieją. Dzięki niemu Gliwice w ciągu 11 lat (1998-2009) dziesięciokrotnie zwiększyły swój budżet i wskoczyły z dziesiątego miejsca do pierwszej trójki najlepszych miast na Śląsku. "Gdyby nie było Opla, Gliwice byłyby na poziomie Zabrza czy Bytomia" – mówił wówczas "Rz" prezydent Gliwic Zygmunt Frankiewicz.
Dr Jerzy Kwieciński potwierdza, że nawet jedna taka inwestycja to duża wartość dodana. – Dla regionów to ma olbrzymie znaczenie, powstaje bardzo dużo miejsc pracy. To o tyle ważne, że wokół takich fabryk powstaje dużo innych firm. Takie inwestycje to katalizatory w regionie – przekonuje ekspert BCC. Dzięki temu jeszcze więcej osób ma pracę, płacą podatki, kupują i w ten sposób gospodarka się kręci.
Wiedzy i produkcji
Ważne jest jednak, by przyciągać odpowiednich inwestorów. – Trzeba stawiać warunki, ściągać te najbardziej potrzebne inwestycje. W produkcję i usługi. I najlepiej, by potem
takie produkty lub usługi jeszcze nadawały się na eksport – twierdzi dr Kwieciński.
Wówczas bowiem unikamy wspomnianego już "odbierania rynku" polskim przedsiębiorcom. Poza tym, na produkcji i usługach po prostu więcej skorzystamy, niż na zwykłej sprzedaży. Jak przypomina poseł Kłosowski: – Na pewno firmy zachodnie mają większy dostęp do najnowszych technologii, przykładem fabryka HP w Łodzi.
Nie jest jednak tak, że o nowe technologie musimy się prosić: – Obecnie jesteśmy jednym z najciekawszych miejsc do inwestowania w centra usługowe – mówi nam dr Kwieciński. Jego słowa potwierdza raport Ernst&Young "Atrakcyjność inwestycyjna Europy" z czerwca 2012, w którym Polska została uznana za jednego z liderów w tej kwestii. W przyszłości zaś mamy być na drugim, po Niemczech, najlepszym miejscu do inwestowania.
Kto do nas idzie
Na szczęście, wiedzą o tym nie tylko polscy eksperci. Zachodnie firmy już doceniły nasz rynek. Popularna firma Dolby Laboratories, znana z dokonań w branży audio: stworzenia systemu dźwięku surround i standardu Dolby Digital, we wrześniu otworzyła we Wrocławiu swoje centrum badawczo-rozwojowe. Pracuje już tam 20 inżynierów, a firma planuje zatrudnić do 100 osób. Polskie miasto pokonało w wyścigu o tę inwestycję aż 13 innych europejskich metropolii.
Może się wydawać, że 100 miejsc pracy w dużym mieście to nie jest wspaniały wynik. Dolby jednak niesie ze sobą inną wartość dodaną, równie ważną: ma podpisać umowę o współpracy z Politechniką Wrocławską. Uczelnia ma na stałe współpracować z Dolby, a w ramach umowy studenci z PW będą odbywać staże i praktyki w niedawno otwartym
Polska dokona przełomu
Nasze starania doceniają również media za granicą. "Stabilna i atrakcyjna dla inwestorów" – taka jest, według prestiżowego pisma "Foreign Policy", nasza gospodarka.
Pismo uznało Polskę za jeden z krajów, które w najbliższych latach mogą dokonać gospodarczego przełomu. CZYTAJ WIĘCEJ
centrum. To wartość, której nie da się zmierzyć w liczbach – przekłada się bowiem na kwalifikacje i przygotowanie do wejścia na rynek pracy. Z czym, jak wiadomo, studenci w Polsce mają problem.
Podobną wartość dodaną oferuje mieszkańcom Stargardu Szczecińskiego firma Tognum, która w lipcu rozpoczęła budowę fabryki m.in. części do silników. Wartość inwestycji to 90 milionów euro, 220 miejsc pracy, a także wsparcie w postaci szkoleń dla pracowników w Niemczech. Do tego Karl Kollmuss, prezes firmy MTU Polska (która należy do Tognum) zapewnił, że fabryka nawiąże współpracę z lokalnymi, małymi i średnimi przedsiębiorstwami – w ramach obsługi budynku, dostaw narzędzi i niektórych części. Jest to więc powtórka modelu z Gliwic, tylko na mniejszą skalę.
We Wrocławiu centrum finansowe
Takich przykładów jest więcej: firma BASF buduje u nas największą w Europie fabrykę katalizatorów (150 milionów euro, 400 miejsc pracy), a Bank of New York Mellon tworzy swoją siedzibę we Wrocławiu. Ta instytucja finansowa zatrudnia na całym świecie 48 tysięcy osób i zarządza aktywami wartymi ponad bilion dolarów. We Wrocławiu planowała zatrudnić około 300 osób. Prezydent Rafał Dutkiewicz tak wówczas komentował tę inwestycję: "Główną różnicą na mapie miasta z 2000 roku i 2012 roku są te biurowce, które zatrudniają setki i tysiące ludzi wykorzystujących swój intelekt i wiedzę. To najistotniejsza nowa jakość, która pojawiła się we Wrocławiu".
Krzysztofa Kłosowskiego z Ruchu Palikota ani trochę nie dziwi wybór Amerykanów: – Polska staje się centrum finansowo-księgowym. Wiele firm przenosi tutaj takie centra, na przykład właśnie do Wrocławia – mówi nam poseł.
Walczymy ze wszystkimi
Inwestycje tego typu powinniśmy doceniać tym bardziej, że nie tylko my o nie zabiegamy. Dr Jerzy Kwieciński przypomina: – Na świecie toczy się walka o inwestycje zagraniczne. I dotyczy to nie tylko krajów rozwijających się, jak Polska, ale też już rozwiniętych, jak USA czy państwa Europy Zachodniej.
Ekspert BCC podkreśla też, że ściągnięcie do nas kilku dużych, interesujących inwestycji jest ważne też dlatego, że zachęca kolejne firmy. – To efekt śnieżnej kuli –
Polska ładniejsza zza granicy?
Chociaż zagraniczni inwestorzy przychylnie patrzą na Polskę, to rodzimi biznesmeni mają sporo zastrzeżeń co do naszej administracji. Zobacz jak z biurokracją walczy Zbigniew Stonoga, właściciel salonu fiata, który został "wyp... przez Urząd Skarbowy". CZYTAJ WIĘCEJ
jeden inwestor przyciąga kolejnych, jedna duża inwestycja powoduje następne. Dotyczy to kapitału nie tylko zagranicznego, ale również krajowego – wyjaśnia dr Kwieciński. I dodaje: – Hiszpania, gdy weszła do UE, też stała się krajem interesującym dla inwestorów, zaczął do nich napływać kapitał z zagranicy. Wtedy to były kwoty rzędu 10-15 miliardów dolarów, czyli porównywalne do naszej obecnej sytuacji i była to bardzo silna machina napędzająca gospodarkę.
Zatrzymać kapitał
Dlatego też Polacy powinni nie tylko pozyskiwać inwestycje. Zdaniem Krzysztofa Kłosowskiego z Ruchu Palikota, poważniejszy problem mamy bowiem z utrzymaniem u nas zagranicznego kapitału. – Nie zabezpieczamy tego kapitału przed ucieczką. Tutaj potrzebne jest wprowadzenie zmian, musimy dołożyć starań, żeby te inwestycje od nas nie wychodziły – stwierdza Kłosowski.
Jest to ważne z jeszcze jednego względu: konkurencji, której znaczenie podkreśla dr Kwieciński. – Wymiana kapitału zwiększa konkurencję, a co za tym idzie wymusza postęp. Firmy w kraju muszą się przez to dostosowywać – tłumaczy nasz rozmówca. I zaznacza: – Bez wymiany doświadczeń i wiedzy na poziomie międzynarodowym po prostu nie ma postępu.
Związek Polski z IKEA rozpoczął się w 1961 roku, kiedy to Ingvar Kamprad, założyciel IKEA, złożył pierwsze zamówienie na krzesła w polskiej fabryce. Lata współpracy to zaufanie, ciepłe stosunki, wiara w sukces i wyjątkowe zaangażowanie - dzięki temu związek trwa już tak długo i wciąż się rozwija. Mocno wierzymy w potencjał polskiego rynku, na którym IKEA chce dalej inwestować. Zamierzamy rozwijać nasze sklepy, centra handlowe i produkcję.