Marcin Najman wycofał się z grudniowego starcia z Tyberiuszem Kowalczykiem. Dlaczego? Nie mówi tego wprost, a winę zwala na organizatorów. Według Przemysława Salety chodzi o pieniądze. Najman oczekiwał większego zysku, jako że jego przeciwnik nie zbił wagi tak, jak on tego oczekiwał. Najmana nie będzie, ale walka ma się odbyć. Zamiast niego na ring ma wyjść Mariusz Pudzianowski.
Najman zapewnia, że nie podjął decyzji spontanicznie, lecz wraz z upływem czasu stopniowo kurczyła się jego cierpliwość do organizatorów. Tłumaczy, że nie wywiązali się z warunków umowy. A jak to wyglądało naprawdę?
Przemysław Saleta nieco inaczej patrzy na całą sprawę. – Najman zrezygnował, bo oczekiwał, że Kowalczyk będzie ważył 115 kg. Powinien się jednak zdecydować - albo chce walczyć w wadze ciężkiej, albo nie. Rywal zdołał zejść
ze 136 do 120 kg, więc Najman próbował jeszcze wyszarpać od organizatorów pieniądze za każdy dodatkowy kilogram Kowalczyka. Naobiecywał też, że przyciągnie sponsorów - mówi w rozmowie z naTemat Saleta, który w przeszłości już dwukrotnie z Najmanem wygrywał.
Dziennikarze naTemat kilka tygodni temu spotkali się z Najmanem. Fakt, zapytany o walkę, stwierdził, że nie jest wcale pewna, bo Kowalczyk raczej nie zrzuci tylu kilogramów, ile ma zrzucić. O pieniądzach za każdy kilogram nie wspomniał ani słowem.
Zwykła ludzka chciwość czy jednak przyjęta tradycja? Wojsław Rysiewski z portalu MMARocks.pl nie ma zamiaru krytykować Najmana. – Nie znam zapisów umów, ale już na konferencjach prasowych promujących galę mówiło się, że Najman oczekuje od rywala konkretnej wagi. Wynagrodzenie za niespełnienie tego warunku jest spotykane przede wszystkim w USA. W Stanach komisje sportowe ustalają konkretną kwotę, zazwyczaj około 20 proc. honorarium zawodnika, która w przypadku przekroczenia ustalonej wagi trafia w części na konto rywala, a w części na konto komisji – mówi Rysiewski w rozmowie z naTemat. Sugeruje, że wymagania, które postawił Najman, nie są niczym niecodziennym.
Gala niezagrożona
Wbrew wątpliwościom Najmana, gala się odbędzie – zapewnia jej organizator, Marcin Wawrzynowski. "Marcin obiecywał nam korzyści na naszą stronę, mówiąc o załatwieniu telewizji na galę, wprowadzenie na galę swoich sponsorów i duży nacisk na promocję tej gali. […] Mieliśmy problemy z pozyskaniem sponsorów, ponieważ wielu ludzi nie wierzyło, że dojdzie do walki Najmana z Tyberiuszem. [...] Galę na 99 proc. pokaże Polsat Sport. Rozmawia z nami także telewizja Eurosport" – powiedział Wawrzynowski w rozmowie z portalem boxingnews.pl.
Nieoczekiwana zmiana miejsc
Najmana w pojedynku z Kowalczykiem zastąpi Mariusz Pudzianowski. – Dzięki temu ranga wydarzenia wzrosła. Pudzianowski jest większą gwiazdą i w Londynie z pewnością wielu Polaków będzie chciało go zobaczyć – mówi Rysiewski. Saleta z kolei zapewnia, że "Pudzian" będzie odpowiednio przygotowany. Bo to człowiek, który ciągle poznaje MMA i zapewne cały czas trenuje. Powinien podjąć odważną walkę, a ta może być interesująca, bo obaj panowie - Kowalczyk i Pudzianowski - mają podobne warunki fizyczne i siłowe.
Kowalczyk nie bez szans
Możliwe, że jeszcze zmieni się formuła walki - z K1 na MMA. Na czym polega różnica? W K1 uderza się tylko w pozycji stojącej, a w MMA, oprócz technik uderzeniowych, dochodzą do tego jeszcze techniki zapaśnicze.
Na koniec Saleta: – Szkoda, że Tyberiusz nie wiedział, z jakim typem zawodnika będzie się mierzył, ale wiem, że w przygotowaniach pomoże mu Damian Grabowski, który też będzie walczył w Londynie [w walce wieczoru z Oli Thompsonem - przyp.red.].
Najman zrezygnował, bo oczekiwał, że Kowalczyk będzie ważył 115 kg. Powinien się jednak zdecydować - albo chce walczyć w wadze ciężkiej, albo nie. Rywal zdołał zejść ze 136 do 120 kg, więc Najman próbował jeszcze wyszarpać od organizatorów pieniądze za każdy dodatkowy kilogram Kowalczyka. Naobiecywał też, że przyciągnie sponsorów.