W nocy z niedzieli na poniedziałek francuska państwowa komisja wyborcza podała ostateczne wyniki II tury wyborów prezydenckich we Francji. Niespodzianki nie było – wygrał ją Emmanuel Macron i to on przez kolejne pięć lat będzie rządził Francją.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W niedzielę 24 kwietnia odbyła się II tura wyborów prezydenckich we Francji
Zmierzyli się w niej – podobnie jak w 2017 roku – Emmanuel Macron i Marine Le Pen
Według oficjalnych danych II turę z dużą przewagą wygrał obecnie urzędujący prezydent, zdobywając 58,54 proc. głosów
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
W nocy z niedzieli na poniedziałek poznaliśmy oficjalne wyniki II tury wyborów prezydenckich we Francji. W dużej mierze pokryły się one z sondażami exit poll, które podano tuż po zamknięciu lokali wyborczych.
W ostatecznym rozrachunku Emmanuel Macron uzyskał 58,54 proc. głosów i to on będzie rządził krajem przez kolejne pięć lat. Jego przeciwniczka i liderka skrajnie prawicowego Frontu Narodowego — Marine Le Pen — uzyskała 41,46 proc. głosów.
Na Macrona głos oddawali chętniej mieszkańcy dużych miast oraz w prowincjach na zachodzie kraju. Natomiast Le Pen zaskarbiła sobie głosy wyborców na północnym wschodzie i południu kraju.
Media nad Sekwaną zwracają uwagę na wysoką - jak na Francję - absencję wyborców. Frekwencja wyniosła niecałe 72 proc., a zatem ponad 28 proc. uprawnionych do głosowania nie oddało głosu. Co więcej, prawie 5 proc. głosujących wrzuciło do urn puste karty, tzw. białe głosy, jako wyraz dezaprobaty dla obojga kandydatów.
Le Pen nie pogratulowała Macronowi
Po ogłoszeniu wyników sondażowych w sztabie Le Pen nie było radości. Słychać było jęk zawodu, a później zapadła cisza, którą przerwało wystąpienie liderki Frontu Narodowego. Zapowiedziała ona "walkę z elitami Macrona".
– Macron nie zrobi nic, aby ponownie zjednoczyć podzielony kraj – oznajmiła Marine Le Pen, która nie pogratulowała urzędującemu prezydentowi zwycięstwa w wyborach.
– Nad krajem mógł wznieść się wielki wiatr wolności. Francuzi zdecydowali inaczej - stwierdziła, dodając przy tym, że jej wynik stanowi "sam w sobie spektakularne zwycięstwo".
Jak oceniła, Francuzi pokazali w niedzielę wieczorem, że chcą "silnej przeciwwagi dla Emmanuela Macrona, że chcą opozycji, która będzie ich bronić i chronić".
- Zrobimy wszystko, aby zdezawuować pogardę, którą żywi Macron. Bardziej niż kiedykolwiek będę kontynuowała moje zaangażowanie na rzecz Francji i Francuzów z determinacją i wolą, o których wiecie, że posiadam - oznajmiła Le Pen.
– Oczywiście wolelibyśmy, żeby wynik był inny. Jednak ponad 43 proc. głosów oznacza spektakularne zwycięstwo. Miliony naszych rodaków wybrały Front Narodowy. Jesteśmy bardziej zdeterminowani niż kiedykolwiek. Nie mam do nikogo pretensji ani żalu. Nie zapomnimy Francji, która została zapomniana. Idee, które reprezentujemy, osiągnęły nowe wyżyny. W tej porażce nie mogę nie czuć nadziei – dodała.
Macron na Polach Marsowych
Emmanuel Macron przemówił do swoich zwolenników na Polach Marsowych w Paryżu. – Po pięciu latach transformacji, chwil szczęśliwych i trudnych, wyjątkowych kryzysów, w ten dzień większość dokonała wyboru, by mi zaufać – powiedział, dziękując za udzielone poparcie.
– Wiem, że wielu z naszych współobywateli zagłosowało na mnie, by zapobiec pojawieniu się skrajnej prawicy. Chciałbym im podziękować i powiedzieć, że ten głos mnie zobowiązuje – przyznał zwycięzca.