Widzieliśmy nieudane związki naszych rodziców, nasłuchaliśmy się o przemocowych małżeństwach i mamy dość pytań od dziadków o "kawalera" (lub kawalerkę). W opozycji do tego stawiamy na wolną miłość, one night standy i inne niezobowiązujące relacje. To wszystko poszło jednak o krok za daleko. Dziś łatwiej jest umówić się na seks z obcym człowiekiem, niż zaprosić kogoś na randkę.
Po publikacji tego tekstu mogę pewnie oficjalnie pożegnać się z "kartą lewaka". No trudno, zdania nie zmienię, bo widzę, jak "rewolucja seksualna" kończy się w moim otoczeniu.
Wolny seks, ONS i niezobowiązujące związki – tak jest prościej
Nie pamiętam, kiedy ostatnio usłyszałem od osoby ze swojego otoczenia, że umówiła się na randkę. Słucham jednak masy historii o tym, kto z kim i jak się... no właśnie.
Nie mamy odwagi zagadać do kolegi lub koleżanki, którzy nam się podobają, ale mamy odwagę, żeby umówić się na seks z obcym człowiekiem.
Pozwolę sobie na boomerską wstawkę. Kiedyś do tego trzeba było wyjść z domu, kogoś poznać, poderwać, porozmawiać. Teraz wystarczy założyć aplikacje (trochę ich jest) podać wzrost, wagę, zdjęcie, ewentualnie rozmiar przyrodzenia i można zacząć zabawę.
No właśnie, ale czy to zabawa? Mnie to brzmi jak rodzaj ankiety lub wystawienia swojego ciała na targu. Ale tak jest prościej. Nie trzeba obawiać się odrzucenia, zranionych emocji, kolejnego zawodu.
Możemy zrezygnować z dzielenia się obowiązkami domowymi, pracy nad budowaniem stałej relacji, konieczności szukania kompromisów, organizowania wspólnego czasu, docierania się w łóżku, dzielenia się wydatkami etc. etc.
Dlaczego wolimy niezobowiązujący seks i relacje?
– Luźne, otwarte, niezobowiązujące relacje dają poczucie kontroli. Chronią nas przed zranieniem – usłyszałem. "Poczucie" jest tutaj słowem kluczowym.
Jaką ochronę przed zranieniem mamy w sytuacjach, gdzie jesteśmy oceniani przez pryzmat genitaliów, miejsc intymnych czy budowy ciała? Jaką kontrolę mamy w relacjach, którą z dnia na dzień można zakończyć argumentem "no przecież na nic się nie umawialiśmy"?
Moje pokolenie napatrzyło się na nieudane związki naszych rodziców. Wielkie miłości, które kończyły się na płaceniu alimentów, rozwodach lub wieloletnim ciągnięciu relacji z przyczyn finansowych.
Wywierano na nas presję. "Kiedy przyprowadzisz kawalera?", "Kiedy ślub?", "A kiedy dzieci?". Rozumiem, dlaczego postanowiliśmy się zbuntować. Rozumiem, dlaczego stoimy w opozycji. Ale nie rozumiem, dlaczego zaczęliśmy robić sobie krzywdę.
Nie umiemy nawiązywać relacji międzyludzkich, rozmawiać o emocjach, otworzyć się na drugiego człowieka, a w rozmowach towarzyskich bycie podrywanym (nie mylić z nachalnymi zachowaniami) odbieramy jako coś wstydliwego, "przypałowego". Serio?
Rewolucja seksualna kończy się na kozetce u terapeuty
Wiele osób z mojego otoczenia korzysta z "dobrodziejstw" niezobowiązujących relacji. Mówią, że nie chcą lub nie potrzebują związków. Chwilę później słyszę ich historie z kozetki u terapeuty o niezaspokojonej potrzebie bliskości i doskwierającej samotności.
Równolegle przechwalamy się, w jakich konfiguracjach, z kim sypiamy, jak pootwieraliśmy swoje związki na "skoki w bok". Swoją drogą to niesamowite, jak bardzo potrafimy udawać, że nie boli nas, że nasza druga połowka de facto zdradza nas za naszą zgodą.
Słowo "rozstanie" jest dla nas niczym pusty komunikat, którym podobnie jak rzecznicy prasowi, bez emocji dzielimy się z opinią publiczną, a w tym wypadku z naszymi bliskimi.
Jako nastolatek – a byłem nim jeszcze niedawno – też mówiłem, że nie wyobrażam sobie zwykłego, zamkniętego związku. Chciałem być nowoczesny i postępowy. Myślałem, że to dobra zabawa, moc wrażeń, a poza tym, teraz wszyscy tak robią.
Szybko zdałem sobie sprawę, że dokonałem dealu – łatwo i przyjemnie za dobijające poczucie samotności (w gratisie dodatkowe problemy do przerobienia na terapii).
Chcieliśmy stanąć w opozycji do nieudanych związków pokolenia naszych rodziców, a robimy dokładnie to samo co oni – marzymy o akceptacji, bliskości, zrozumieniu wciąż popełniając te same błędy.
P.S. Żyjemy w 2022 roku – Każdy ma prawo robić ze swoim życiem na co tylko ma ochotę i nic mi do tego. Dzielę się jedynie własnymi obserwacjami i doświadczeniami.