Liverpool FC zrobił ważny krok w drodze do finału Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu półfinałowym podopieczni trenera Jürgena Kloppa pokonali 2:0 (0:0) Villarreal CF. Gole dla gospodarzy zdobyli: trafienie samobójcze Pervis Estupinan oraz Sadio Mane. Dobrze pojedynek poprowadził polski sędzia Szymon Marciniak.
Faworytem spotkania był Liverpool FC. Klub prowadzony przez Jürgena Kloppa stoi przed szansą przejścia do historii w erze rządów niemieckiego szkoleniowca. Jeszce nigdy wcześniej w dziejach teamu z miasta The Beatles nie zdarzyło się, żeby pod batutą jednego trenera udało się sięgnąć po cztery ważne europejskie trofea.
LFC za Kloppa zwyciężył w Lidze Mistrzów, Superpucharze Europy oraz Klubowych Mistrzostwach Świata - wszystko w 2019 roku.
Z zupełnie innym celem do Liverpoolu przyjechało jednak Villarreal CF. Na legendarnym stadionie Anfield pojawiło się 3000 kibiców z małego, mającego ok. 50 tysięcy mieszkańców miasta, dzięki wsparciu ze strony władz klubu.
Zarząd VCF opłacił bowiem wycieczkę swoich kibiców do Anglii niemal w stu procentach - każdy musiał wydać zaledwie 300 euro. Łącznie do Liverpoolu przyfrunęło 12 samolotów specjalnie wynajętych przez klub.
Choć kibiców gości było od początku mocno słychać, jednak utwór "Yellow Submarine" nijak miał się do "You'll Never Walk Alone" - legendarnego hymnu klubu z Anfield. Przełożyło się to także na boiskowe wydarzenia, gdzie więcej z gry od pierwszych minut mieli gospodarze.
Dużo pracy Marciniaka
Po stronie gospodarzy najwięcej zagrożenia płynęło od duetu Mohamed Salah-Sadio Mane. Obaj panowie próbowali szybką wymianą podań rozerwać szyki obronne rywala. Hiszpanie wyraźnie nastawili się na odpuszczenie bocznych sektorów boiska, zagęszczając środkową strefę obronną. To sprawiło, że swoje miejsce miał schodzący z lewej strony na prawą nogę Luis Diaz. Wszystko to jednak spełzło na niczym, biorąc pod uwagę konkrety.
Ponad 10 strzałów gospodarzy, z czego tylko kilka celnych, to było za mało na defensywę gości w pierwszych 45 minutach. Najbardziej gorąco zrobiło się pod bramką Geronimo Rulliego w 33 minucie po uderzeniu Mane - w ostatniej chwili zblokowane przez Raula Albiola oraz po strzale Thiago. Hiszpan huknął zza pola karnego w 42 minucie i piłka wylądowała na spojeniu słupka z poprzeczką bramki "Żółtej łodzi podwodnej".
Sporo pracy miał sędzia główny spotkania - Szymon Marciniak. Jako pierwszy Polak w historii półfinałów Ligi Mistrzów, pochodzący z Płocką arbiter musiał zmierzyć się z twardą grą, gdzie nie brakowało wielu stykowych sytuacji. Marciniak radził sobie jednak bez zarzutu, pomimo narastającej presji ze strony żywiołowo reagujących - na każdą decyzję - trybun.
Dwa błyskawiczne ciosy
Druga połowa rozpoczęła się świetnie dla gospodarzy. Już w 50 minucie Liverpool otworzył wynik, a na listę strzelców wpisał się Fabinho. Nie było jednak zbyt długiej radości, bo przy zgraniu piłki po rzucie rożnym na spalonym był Virgil van Dijk.
Trzy minuty później wszystko było już godnie z przepisami. Jordan Henderson dośrodkował piłkę z prawej strony, ta zahaczyła o czubek buta Pervisa Estupinana i kompletnie zmyliła bramkarza hiszpańskiej rewelacji Champions League.
Dwie minuty później było już 2:0 dla LFC. Tym razem zadziałała współpraca kapitalnego duetu Salah-Mane. Krótka wymiana piłek w okolicach 16 metra od bramki, po czym w pole karne wpadł Senegalczyk. Całość rozegrana była na granicy spalonego, ale tym razem ponownie - wszystko było zgodnie z przepisami.
To był cios dla Villarreal, a jakby tego było mało, kontuzji doznał Francis Coquelin. Hiszpanie z minuty na minutę oddawali coraz bardziej inicjatywę przeciwnikom.
W 64 minucie wpadł gol na 3:0, ale ponownie gospodarze załapali minimalnego spalonego. Andrew Robertson trafił do siatki, ale jego kolega z przeciwnej strony defensywy - Trent Alexander-Arnold - był na minimalnie za linią obrony w momencie przedostatniego podania.
Na ostatni kwadrans trener gości Unai Emery dokonał kilku korekt, próbując dać impuls swojej drużynie. Przyjezdni do tego momentu nie mieli bowiem choćby jednego strzału w światło bramki strzeżonej przez bezrobotnego Alissona - golkipera Liverpoolu.
Gospodarze zadowolili się jednak prowadzeniem (2:0) i do końca spokojnie kontrolowali wydarzenia na boisku. Trener Klopp również dokonał kilku zmian, ale obraz spotkania niewiele się zmienił. Warto docenić zdecydowanie najlepszy duet w środkowej strefie tego spotkania.
Thiago odpowiedzialny za ofensywę i kreację oraz Fabinho - czyszczący wszystkie próby przedarcia się przez środek boiska ze strony przyjezdnych.
Liverpool FC - Villarreal CF 2:0 (0:0)
Bramki: Pervis Estupinan (53-gol samobójczy), Sadio Mane (55)
Sędziował: Szymon Marciniak (Polska).
Żółte kartki: van Dijk (Liverpool) - Estupinan, Lo Celso (Villarreal)
Liverpool: Alisson Becker - Trent Alexander-Arnold (81. Joe Gomez), Ibrahima Konate, Virgil van Dijk, Andy Robertson - Jordan Henderson (72. Naby Keita), Fabinho, Thiago Alcantara - Mohamed Salah, Sadio Mane (73. Diogo Jota), Luiz Diaz (81. Divock Origi)
Villarreal: Geronimo Rulli - Juan Foyth, Raul Albiol, Pau Torres, Pervis Estupinan (72. Manu Triugueros) - Samuel Chukwueze (72. Boulaye Dia), Etienne Capoue, Dani Parejo (72. Serge Aurier), Francis Coquelin (58. Alfonso Pedrza) - Giovani Lo Celso - Arnaut Danjuma (86. Paco Alcacer).
Rewanżowe spotkanie na stadionie Villarreal zaplanowano na wtorek 3 maja, początek o godzinie 21:00.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.