Blanka Lipińska raczej nie będzie zadowolona. Ewa Kasprzyk zagrała w sequelu jej erotyku "365 dni: Ten dzień". Wcieliła się w postać matki głównej bohaterki - Laury. Dzień po premierze aktorka gościła w programie "Onet Rano.", gdzie w dość zaskakujący i nie specjalnie pochlebny sposób wypowiedziała się na temat produkcji.
"365 dni: Ten dzień" zadebiutował na Netflixie 27 kwietnia. To druga część filmu "365 dni" oraz ekranizacja książki "Ten dzień" Blanki Lipińskiej.
Od premiery krytycy i internauci huczą na temat produkcji i przyznają, że niełatwo dopatrzeć się w niej jakiejkolwiek fabuły. Jest za to - jak to zrecenzowała Karolina Korwin-Piotrowska - "kopulodrom".
Ewa Kasprzyk, która zagrała w sequelu "365 dni" podzieliła się z Beatą Tadlą szczerymi spostrzeżeniami ws. filmu. "Tam nie ma treści" – stwierdziła aktorka.
Ewa Kasprzyk niepochlebnie o filmie "365 dni: Ten dzień". "Tam nie ma treści"
W czwartek (28 kwietnia), dzień po głośniej premierze najnowszego dzieła Blanki Lipińskiej, w programie "Onet Rano." gościnią Beaty Tadli była Ewa Kasprzyk. 65-letnia gwiazda w filmie "365 dni: Ten dzień" gra mamę Laury (Anna Maria Sieklucka).
Warto nadmienić, że w pierwszej części ekranizacji bestsellera Lipińskiej w tę rolę wcielała się Grażyna Szapołowska. W wywiadzie Kasprzyk wyznała, jak doszło do tego, że zastąpiła koleżankę z branży, dołączając do ekipy "365 dni".
– Historia tego, że ja tam zagrałam, jest dość ciekawa. Już w pierwszej części zaproponowano mi zagranie tego, ale odmówiłam, zagrała Grażyna Szapołowska. Otrzymałam propozycję, jak byłam w Afryce, a to było po pandemii i człowiek był spragniony zagrania czegoś – wyjaśniła.
– Podczas pobytu ze znajomymi powiedziałam żartobliwie, że dostałam propozycję gry w soft porno i doradzili mi, żebym w nim zagrała – przyznała. Co ciekawe, Kasprzyk zwierzyła się, że oglądała wspomniany film na przyśpieszeniu. Twierdzi, że to jedyny słuszny patent na przetrwanie seansu, bo "nie ma on treści".
Kasprzyk dała do zrozumienia, że decyzja o zagraniu w filmie tego kalibru była podjęta świadomie. Spodziewała się, że pojawią się złe opinie. – W ilu "gniotach" grają aktorzy? Tutaj jest krótka piłka, ponieważ wiesz, w czym grasz. Czasem zdarza się, że dostajesz film artystyczny i okazuje się, że to będzie wielka produkcja i też możesz zebrać złe opinie – oznajmiła.
– Jestem ciekawa różnych opinii. Zdjęcia były intensywne i gorące ze względu na to, że odbywały się na Sardynii i teraz ja się tym bawię, czego nie ukrywam. Mnie wszystko wolno, bo jestem artystką. Ty możesz mnie skrytykować, ale mnie to nie dotyka – dodała gwiazda.
Tadla nie kryła zdziwienia, gdy Kasprzyk wyznała, że niemal wszystkie sceny aktorskie z jej udziałem zostały wcięte. W finalnej wersji możemy zobaczyć tylko dwie, gdzie artystka coś mówi.
– Główni bohaterowie zajmują się tym, czym się zajmują. Pierwszy kadr zaczyna się od tego, że Massimo po**** Laurę, po czym Magdalena Lamparska przynosi stertę majtek. Z przyjemnością się słucha czegoś, co jest takim totalnym kiczem, tylko po co? – zastanawia się aktorka.
Podczas wywiadu Kasprzyk napatoczył się temat Michele'a Morrone, który wciela się w postać władczego Massimo. Aktorka nawiązała do sceny, kiedy wymierza policzek filmowemu zięciowi. – Michael powiedział do mojego chłopaka: "Wiesz, ona mnie spoliczkowała", a Michał mówi: "Bo na mnie trenowała" – zaśmiała się.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.