Reklama.
Daniel Olbrychski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" broni Macieja Stuhra, który nie dość, że wystąpił w kontrowersyjnym "Pokłosiu", to jeszcze bronił swojego udziału w filmie. Aktor dodaje, że sam planował zrobić film o stosunkach Polaków i Żydów podczas drugiej wojny światowej. Broni też Mariana Opani, który nie chciał zagrać Lecha Kaczyńskiego w filmie o katastrofie smoleńskiej.
Kiedy umieścił pan akcję?
- Podczas okupacji ze współczesną klamrą.
Pokazałby pan płonącą stodołę?
- Tak, robiłbym po oczach. Miałem być narratorem: ja, Daniel Olbrychski, opowiadam o historii mojego kochanego, świętego Podlasia, bo mam do tego prawo, stąd pochodzę. Chciałem, aby jednego z chłopów wpychających Żydów do stodoły zagrał ktoś łudząco do mnie podobny. Jeżeli to ma być rachunek sumienia, musi być osobisty.
- Do dziś mam cały stos cytatów z internetu, na przykład "Ty bolszewiku z mordą żydowską" albo "Olbrychski jest uniżonym sługą Ruskich, jak ktoś taki może grać marszałka". Zarzucano mi, że mój dziad Olbrych pochodzi spod Moskwy.
Stuhr został Żydem, a pan agentem Rosji. Jak się pan z tym czuje?
- Bardzo dobrze. Nie wstydzę się swojej przyjaźni z Rosjanami, szczycę się, że mam Medal Puszkina, przyznawany cudzoziemcom za zasługi w krzewieniu kultury rosyjskiej. CZYTAJ WIĘCEJ