W poniedziałek w Moskwie odbyła się Parada Zwycięstwa, która upamiętnia zakończenie II Wojny światowej. Tegoroczna uroczystość była wyjątkowa ze względu na wojnę w Ukrainie. Wszyscy czekali, co powie Władimir Putin. Prezydent Rosji nie wypowiedział oficjalnie wojny Zachodowi, ale nie szczędził kąśliwości.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach GoogleWładimir Putin podczas przemówienia na Placu Czerwonym dużo mówił o historii II wojny światowej. Podziękował weteranom i rosyjskim rodzinom za pomoc w walce z nazizmem. Rosyjski prezydent bardzo płynnie przeszedł do obecnych wydarzeń w Ukrainie i tutaj już odbiegł od faktów i zaczął fantazjować. Stwierdził, że Rosja cały czas broni świata przed nazizmem (przypomnijmy, że rząd w Kijowie traktuje jako neonazistowski).
– Teraz jest tak samo. Walczycie za naszych ludzi na Donbasie, za bezpieczeństwo naszej ojczyzny. Dzień zwycięstwa jest bliski każdemu z naszych serc. Nie ma w Rosji rodziny, której nie dotknęła Wielka Wojna Ojczyźniana. Jesteśmy dumni z pokolenia zwycięzców – powiedział Putin.
Dodał, że ze zdziwieniem obserwował, jak na Zachodzie historia jest pisana na nowo. Zasugerował, że dzieje się to pod dyktando USA i ich europejskich marionetek.
- Stany Zjednoczone po upadku Związku Sowieckiego niejednokrotnie upokorzyły świat. USA zawsze robiły to, co chciały. Ale Rosja ma inny charakter - zauważył Putin i dodał, że "Rosja nigdy nie zdradzi swoich tradycji, respektuje kulturę innych narodów i nie podda się próbom zmiany narracji o wydarzeniach II wojny światowej, której dokonują USA".
Podczas przemówienia zabrakło poważnych deklaracji politycznych, w tym oficjalnego wypowiedzenia wojny Ukrainie.
Putin podtrzymał narrację, że Rosja walczy wraz z milicją Donieckiej Republiki Demokratycznej i Ługanskiej Republiki Demokratycznej o niepodległość tych dwóch "krajów". Rosyjski przywódca przytoczył także kilka insynuacji pod adresem Zachodu.
– Zachód przygotowywał się do inwazji na naszą ziemię, w tym na Krym – stwierdził Władimir Putin.
Dodał, że to zagrożenie narastało z miesiąca na miesiąc, a Rosja widziała powstającą na jej granicach infrastrukturę wojskową oraz gromadzone siły. Dlatego musiała działać.
– Rosja namawiała Europę do znalezienia uczciwego kompromisu, ale nie chcieli nas słuchać. (...)W Kijowie mówili, że mogą zdobyć broń jądrową, a NATO zaczęło wchodzić na graniczące z nami ziemie, co stało się oczywistym zagrożeniem dla naszego kraju i naszych granic” – tłumaczył Putin.
Przemówienie z piekła rodem
Przypomnijmy, że przed przemówieniem Putina wiele mówiło się w mediach o tym, że rosyjski dyktator może odejść od narracji mówiącej o prowadzeniu "specjalnej operacji wojskowej" i postanowi wypowiedzieć oficjalnie wojnę Ukrainie. Część osób sądziła z kolei, że może on ogłosić powszechną mobilizację po to, by zwiększyć siłę swojej ofensywy na wschodzie Ukrainy.
Dodatkowo podczas parady wojskowej na Placu Czerwonym w Moskwie miał być zaprezentowany "samolot dnia Sądu Ostatecznego" czy też "latający Kreml", jak określa się Ił-80. Ale jak zobaczyliśmy na Paradzie Zwycięstwa nie było w ogóle lotnictwa. Być może ma to związek z poważnymi stratami Rosji poniesionymi w walkach z Ukraińcami.