nt_logo

Sprawa kryminalna, w którą trudno uwierzyć. "Schody" HBO Max to popis Colina Firtha i Toni Collette

Ola Gersz

09 maja 2022, 19:27 · 5 minut czytania
Sprawa śmierci Kathleen Peterson równie dobrze mogła zostać wymyślona przez żądnego wrażenia autora kryminałów – jest aż tak niewiarygodna i pełna zaskakujących zwrotów akcji. Jednak zdarzyła się naprawdę, o czym dobrze wiedzą ci, którzy oglądali doskonały serial dokumentalny "Schody". Teraz oskarżonemu o zabójstwo Michaelowi Petersonowi, jego rodzinie i tragicznej nocy 9 grudnia 2001 roku przyjrzeli się twórcy miniserialu HBO Max – jest wciągający po uszy, pulsujący od napięcia i zachwycający rolami Colina Firtha i Toni Collette.


Sprawa kryminalna, w którą trudno uwierzyć. "Schody" HBO Max to popis Colina Firtha i Toni Collette

Ola Gersz
09 maja 2022, 19:27 • 1 minuta czytania
Sprawa śmierci Kathleen Peterson równie dobrze mogła zostać wymyślona przez żądnego wrażenia autora kryminałów – jest aż tak niewiarygodna i pełna zaskakujących zwrotów akcji. Jednak zdarzyła się naprawdę, o czym dobrze wiedzą ci, którzy oglądali doskonały serial dokumentalny "Schody". Teraz oskarżonemu o zabójstwo Michaelowi Petersonowi, jego rodzinie i tragicznej nocy 9 grudnia 2001 roku przyjrzeli się twórcy miniserialu HBO Max – jest wciągający po uszy, pulsujący od napięcia i zachwycający rolami Colina Firtha i Toni Collette.
Michela i Kathleen Petersonów w "Schodach" grają Colin Firth i Toni Collette Fot. HBO Max
  • "Schody" to fabularny serial kryminalny o sprawie Michaela Petersona, który w 2001 roku został oskarżony o zabójstwo swojej żony Kathleen Peterson. Produkcja w reżyserii Antonio Camposa oparta jest na głośnym serialu dokumentalnym "Schody", który wyreżyserował Jean-Xavier de Lestrade (można go oglądać na Netflixie).
  • Michela Petersona gra Colin Firth, a Kathleen Peterson – Toni Collette. W serialu "Schody" HBO Max występują także m.in. Michael Stuhlbarg, Dane DeHaan, Patrick Schwarzenegger, Sophie Turner, Parker Posey i Juliette Binoche.
  • "Schody" to pasjonujący miniserial true crime z najwyższej półki, który wciągnie i tych widzów, którzy oglądali dokument, i tych, którzy nigdy nie słyszeli o śmierci Kathleen Peterson.
  • Oceniamy serial "Schody" HBO Max po trzech pierwszych odcinkach (łącznie będzie ich osiem).

9 grudnia 2001 roku. Pisarz Michel Peterson rozdygotany dzwoni na pogotowie – twierdzi, że jego żona, która tego wieczoru wypiła sporo alkoholu, spadła ze schodów. Zanim do jego okazałego domu w Durham w Karolinie Północnej dojadą ratownicy, Kathleen Peterson przestanie oddychać. Ani Michael Peterson, ani jego dzieci nie spodziewają się, że mężczyzna zostanie oskarżony o zabójstwo, w ich rodzinie dojdzie do rozłamu, a sprawa śmierci Kathleen będzie ciągnąć się za nimi ponad 16 lat.

Brzmi znajomo? Tak, już to widzieliśmy. W 2004 roku francuski filmowiec Jean-Xavier de Lestrade przyjeżdża do Karoliny Północnej, aby towarzyszyć Petersonowi i jego bliskim w procesie. W 2004 roku powstanie znakomity serial dokumentalny "Schody", który pokaże cały proces sądowy pisarza – kolejnych (spośród 13) odcinków doczekał się w 2013 i 2018 roku. Cztery lata później w Michaela i Kathleen Petersonów wcielą się Colin Firth i Toni Collette – śmierć Kathleen Peterson przypomni bowiem HBO Max. Tym razem w wersji fabularnej.

Spytacie: czy "Schody" są w ogóle potrzebne? Po co nam kolejny serial o sprawie Petersona, skoro powiedziano już o niej wszystko? Miniserial "Schody" HBO Max to jednak doskonały dodatek do serialu dokumentalnego. I nie tylko – dodaje do procesu Michaela Petersona zupełnie nową warstwę.

Wypadek czy zabójstwo?

8-odcinkowy serial zaczyna się od ujęcia, w którym Michael Peterson – posiwiały, lekko przygarbiony – ubiera się w elegancki garnitur i zgrabiałymi dłońmi próbuje zawiązać sobie krawat. Ot, zwyczajny poranek przed pójściem do pracy. Tyle że w tym przypadku wcale tak nie jest, z czego zdajemy sobie sprawę, gdy akcja cofa się 16 lat wstecz do dramatycznego, grudniowego wieczoru i telefonu pisarza na pogotowie.

Za chwilę znowu wracamy do przeszłości. Oto kilka miesięcy przed feralną nocą Kathleen (Toni Collette) i Michael (Colin Firth) Petersonowie siadają do uroczystego, rodzinnego obiadu. Okazja jest wyjątkowa – jedna z adoptowanych córek pisarza, Martha Ratliff (Odessa Young), dostała się do koledżu.

Przy (dużym) stole zasiadają kolejne dzieci pary: Todd i Clayton Peterson (Patrick Schwarzenegger i Dane DeHaan), synowie Michaela z pierwszego małżeństwa, Margaret Ratliff (Sophie Turner), adoptowana córka Petersona i biologiczna siostra Marthy oraz Caitlin Atwater (Olivia DeJonge), córka Kathleen i jej poprzedniego męża. Wszystko wydaje się być w porządku. Idealna, amerykańska rodzina – myślimy, patrząc na ich rozmowy, żarty i śmiechy.

Ta rodzinna sielanka jednak się rozmywa, gdy wracamy do leżącego pod schodami ciała Kathleen, zszokowanego, płaczącego Michaela i policji, która nie będzie mogła uwierzyć własnym oczom – jak ciało kobiety, która spadła ze schodów, może być w aż tak makabrycznym stanie? "Jakby eksplodowało" – mówi jeden ze śledczych. Pogrążone w żałobie dzieci niedługo później przeżyją kolejny cios – ich ukochany ojciec zostanie oskarżony o morderstwo pierwszego stopnia.

Tak rozpocznie się burzliwy i zaskakujący proces, w którym Michaelowi będzie próbował pomóc bezwzględny prawnik David Rudolf (Micheal Stuhlbarg) oraz jego lojalny brat Bill (Tim Guinee). Strona oskarżycieli – prokuratorzy Jim Hardin (Cullen Moss) i Freda Black (Parker Posey) nie będą jednak bierni i zrobią wszystko, aby Michael Peterson trafił za kratki. Są przekonani, że Kathleen została śmiertelnie pobita, a niepewność zasieją również w siostrach zmarłej – Candace (Rosemarie DeWitt) i Lori (Maria Dizzia).

Na krawędzi fotela

Akcja serialu "Schody" – jak mogliśmy się już przekonać – co chwilę skacze do tyłu i w przód. Chronologia robi się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy na ekranie pojawia się Jean-Xavier de Lestrade (Vincent Vermignon), który kręci dokument o procesie Petersona. W gąszczu postaci, szczegółów śledztwa i kolejnych prawniczych teorii łatwo się pogubić (szczególnie jeśli nie jest się zaznajomionym z serialem dokumentalnym), ale twórca Antonio Campos na szczęście nam pomaga – w rogu ekranu co chwila pojawiają się daty, które warto śledzić, aby nie umknął nam żaden detal.

Po co to skakanie w czasie? Sprawę Petersonów można przecież było opowiedzieć chronologicznie, jak w dokumencie. Campos nie chciał jednak po raz drugi snuć tej samej opowieści. Różne plany czasowe dodają "Schodom" prawdziwego klimatu serialu true crime – budują napięcie (a to w serialu jest ogromne), podnoszą ciśnienie widza, budzą jego ciekawość, intrygują, a także emocjonują. Zestawienie śmiejącej się Kathleen z jej martwym ciałem u stóp zakrwawionych schodów bezbłędnie działa na wyobraźnię. Również kilka spojrzeń na tę kochającą się rodzinę sprawia, że głęboko odczuwamy jej późniejszy rozłam.

To właśnie warstwa emocjonalna odróżnia serial fabularny od dokumentalnych "Schodów". Oczywiście nie wiemy jak było naprawdę, a serial jest jedynie fikcjonalizacją prawdziwych wydarzeń oraz dramatyzacją francuskiego dokumentu. Jako widzowie lubimy jednak zaglądać za kulisy. "Schody" pokazują więc małżeństwo Petersonów, ich relacje z dziećmi, tajemnice pisarza, ale także reakcje członków rodziny, ich emocję i dynamikę z resztą bliskich. To nadaje "Schodom" głębi i sprawia, że cała sprawa jeszcze bardziej nas szokuje i intryguje.

Dzięki temu "Schody" są praktycznie wzorcowym fabularnym serialem true crime. Takim, od którego nie sposób się oderwać i który przedstawia całą sprawę z nabożnym wręcz szacunkiem do faktów. W końcu jak obiecywał twórca, miniserial ma poruszyć liczne teorie wokół sprawy, w tym słynną i przez wielu wyśmiewaną teorię o sowie, według której Kathleen Peterson... zaatakował ten ptak i dlatego spadła ze schodów.

Colin Firth błyszczy jako Michael Peterson

Czy to oznacza, że podobnie jak reżyser dokumentu, Campos będzie neutralny w sprawie? Po seansie trzech odcinków można odnieść wrażenie, że twórca "Schodów" bardziej skłania się ku niewinności Petersona. Odcinków czeka nas jednak jeszcze 5 i miejmy nadzieję, że proces pisarza zostanie pokazany obiektywnie oraz nie pominie żadnych, ważkich dla obu obozów – obóz "winny" i obóz "niewinny" – szczegółów.

Tego jak skończył się cały proces Petersona oczywiście nie będziemy wyjawiać. Ci, którzy dopiero poznają sprawę, jak i ci, którzy są z nią za pan brat, nie będą jednak zawiedzeni serialem HBO. Jest znakomicie zrealizowany, niemiłosiernie trzymający w napięciu i pełen zwrotów akcji, ale przede wszystkim – wyśmienicie zagrany.

"Schody" to aktorski popis duetu gwiazd: Colina Firtha i Toni Collette. Firth bezbłędnie wciela się w Petersona. Imituje jego sposób mówienia i chodzenia, "podebrał" pisarzowi jego gesty i zachowania. Aktor pokazuje też różne warstwy osobowości Petersona: jest arogancki, ale kochający swoje dzieci, sparaliżowany żałobą, ale zdystansowany, pobłażliwy i krytyczny, ale narcystyczny. To znakomita rola laureata Oscara, która idealnie oddaje niejednoznaczność samego pisarza.

Znakomita jest również Toni Collette, która – co zrozumiałe – ma jednak o wiele mniej złożoną rolę niż jej kolega z planu. Świetnie portretuje jednak kochającą żonę, której życie nie jest aż tak idealne, jak mogłoby się wydawać. Z mocnej i bardzo dobrej obsady wyróżnia sie również niesamowita Parker Posey jako cięta i nieugięta prokuratorka Freda Black, która dzięki dokumentowi "Schody" stała się prawdziwą ulubienicą widzów.

Czy potrzebujemy więc kolejnego serialu true crime i to o tak głośnej sprawie jak ta Michaela Petersona? Oglądając serial HBO Max nie mam wątpliwości – jak najbardziej.

Czytaj także: https://natemat.pl/297279,najlepsze-miniseriale-te-11-krotkich-seriali-obejrzysz-w-jeden-weekend