Bayern postawił krzyżyk na Lewandowskim? Najpierw go oszukali, a teraz zaczyna się nagonka
Krzysztof Gaweł
12 maja 2022, 20:20·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 maja 2022, 20:20
Niemiecki dziennik "Bild" opisał z zadziwiającą dokładnością ostatnie dni w szatni Bayernu Monachium i sytuację Roberta Lewandowskiego. Mistrzowie Niemiec są gotowi sprzedać kapitana polskiej kadry, co jeszcze niedawno wydawało się wręcz nieprawdopodobne. A "Lewy" nie zamierza iść na rękę włodarzom klubu, którzy od miesięcy wodzą go za nos. W mediach nasz zawodnik przedstawiany jest w mało korzystnym świetle i to nie jest przypadek.
Reklama.
Reklama.
Obserwuj naTemat w Wiadomościach GoogleBayern Monachium od jesieni i końcówki 2021 roku obiecuje nowy kontraktRobertowi Lewandowskiemu. Najlepszego piłkarza świata wg FIFA w 2020 oraz 2021 roku obiecali zatrzymać Oliver Kahn, czyli prezes mistrzów Niemiec oraz Hasan Salihamidzić, czyli dyrektor sportowy klubu. Długo kazali jednak czekać polskiemu snajperowi na pierwsze rozmowy, a gdy wreszcie spotkali się na początku kwietnia, zaproponowali Polakowi espresso.
Konkretów zabrakło, sezon zaczął zmierzać do końca, a nasz kapitan był coraz bardziej sfrustrowany. Niemieckie media najpierw pisały o tym, że "Lewandowski jest zawiedziony postawą włodarzy klubu", ale szybko przeszły krok dalej, informując o tym, że Polak jest po prostu "wściekły". Kahn i Salihamidzić cały czas odpowiadali na pytania dziennikarzy w ten sam sposób - Lewandowski zostanie w klubie, a obie strony na pewno się dogadają.
Tylko ile można być wodzonym za nos?
Nasz snajper i jego agenci przedstawili spójną wizję dalszej współpracy, która opierała się na trzech filarach. Po pierwsze, Bayern Monachium miał zdementować pogłoski o tym, że chce ściągnąć Erlinga Haalanda. Po drugie, Polak oczekiwał przedłużenia umowy o dwa lata, czyli do końca czerwca 2023 roku. Po trzecie, miał dostać podwyżkę. Pisano zrazu o pensji rzędu 24-30 milionów euro, a klub miał się zgodzić, by nasz snajper wciąż zarabiał najlepiej w całej lidze. Taki był punkt wyjścia w negocjacjach.
Włodarze Die Roten szybko spełnili pierwszy warunek i oświadczyli - oficjalnie i zakulisowo - że tematu transferu asa Borussii Dortmund do Monachium nie ma. Po odpadnięciu zespołu z Ligi Mistrzów, gdy w szatni atmosfera zaczęła niebezpiecznie gęstnieć, a jednym z niezadowolonych był nasz napastnik, rozpoczęły się rozmowy z kluczowymi piłkarzami. Nowy kontrakt dostał Thomas Müller, blisko finalizacji rozmów jest Manuel Neuer. A Polak?
Do Monachium przybył wytrawny gracz, reprezentujący naszego snajpera Pini Zahavi. Postawił sprawę jasno, przypominając oczekiwania swojego klienta i naciskając na sterników mistrzów Niemiec. Z Bawarii odleciał do Barcelony, co było jasnym sygnałem dla Olivera Kahna i Hasana Salihamidzicia. A media oszalały w kolejnych spekulacjach i szybko dotarły do źródeł, według których Barca już czeka na Roberta Lewandowskiego.
Reakcja Die Roten? "Robert Lewandowski nie jest na sprzedaż". Polak wściekł się po kolejnej takiej deklaracji, bo Kahn i Salihamidzić jedno mówili mediom, a inne jego agentom. Niemcy deklarowali, że chcą "Lewego" zatrzymać, ale rozmowy nie ruszyły z miejsca. Po wywalczeniu dziesiątego z rzędu mistrzostwa Niemiec piłkarze Bayernu fetowali na murawie, a nasz kapitan udzielił wywiadu, który na pewno zabolał jego przełożonych.
– Spotkanie jest planowane, ale na razie żadnego na ten temat nie było. Więcej w mediach się można było dowiedzieć, niż jakichś konkretów. Ja żadnego słowa o swojej sytuacji nie usłyszałem. Nic specjalnego nie wydarzyło się do tej pory. Przyglądam się sytuacji, o wielu rzeczach dowiaduję się z mediów. Sytuacja czasami z dwóch stron musi iść w jednym kierunku. Jak będzie to zobaczymy – gorzko komentował Robert Lewandowski negocjacje z klubem na antenie Viaplay.
Co na to Oliver Kahn?
Entuzjazmu, zapewne po całym zamieszaniu z umową, nie było widać po naszym snajperze w ostatnich meczach Bundesligi, a koledzy z drużyny - inaczej, niż choćby przed rokiem - od kilku meczów przestali pracować na kolejne gole walczącego o rekord rozgrywek Polaka.
Impas trwałby pewnie przez kolejne 2-3 tygodnie, ale władze Bayernu Monachium przeliczyły się w swoich kłamstwach. "Lewemu" pomogła... Borussia Dortmund. Wicemistrzowie Niemiec dogadali się z Manchesterem City ws. transferu Erlinga Haalanda i dość niespodziewanie (w obozie Norwega lub we władzach BVB) pojawił się przeciek. Snajper miał w kwietniu zawitać do Bawarii i rozmawiać z szefami Bayernu o transferze.
Dziennikarze w Niemczech już widzieli, co to oznacza. Robert Lewandowski został oszukany przez ludzi, którzy deklarowali mu, że nie ma opcji pozyskania Erlinga Haalanda. Ci sami ludzie wodzą go za nos, mamiąc nową umową i nie oferując konkretów. Jak informuje "Bild", w strategii władz klubu doszło do przełomu. "Bayern zmienia front. Jest gotowy na sprzedaż Lewandowskiego!" - krzyczy z okładki tytuł niemieckiej bulwarówki.
Te informacje potwierdził dziennikarz TVP Sport Maciej Iwański, a nasz napastnik i włodarze Die Roten chyba już przestali udawać, że kompletnie się nie dogadują. Lewandowski ma prawo czuć się oszukany i zawiedziony, bo w ostatnich latach wychodził z siebie, bił rekordy i był klepany po plecach przez szefów. Ale gdy przyszło co do czego, ci nie kwapią się by podpisać nowy kontrakt. Ma na karku 33 lata? Cóż, trybem życia i kolejnymi wyczynami zadaje kłam tezie, że to już schyłek jego wielkiej kariery.
Co zrobi Bayern Monachium? Media zwracają uwagę na scenariusz, który wydarzył się przed rokiem, gdy nowej umowy i podwyżki oczekiwał David Alaba. Kapitana austriackiej kadry długo wodzono za nos, obiecywano kontrakt, a w mediach pojawiały się kolejne publikacje o chciwym agencie piłkarza i tym, jak bardzo powinien być wdzięczny Bayernowi. Koniec końców zostałby na lodzie, gdyby nie propozycja z Realu Madryt. Dziś Bawarczycy mają dziurę w defensywie, a Austriak zagra w Królewskimi w finale LM.
W przypadku "Lewego" ofensywa medialna już się chyba rozpoczęła. Tradycyjnie, możnaby powiedzieć, narzędziem mistrzów Niemiec jest właśnie "Bild". Jakimś cudem (?) bulwarówka opisała, jak wyglądała mistrzowska feta w ostatni weekend. "Władze klubu i koledzy z drużyny zauważyli, jak bardzo Robert Lewandowski był w ostatnich tygodniach poirytowany grą w Bayernie" - czytamy w gazecie. Na dowód opisano zachowanie Polaka podczas fety.
"Na imprezie mistrzowskiej w klubie Rocca Rivera Polak został tylko przez godzinę. Na sobotnim mistrzowskim przyjęciu po meczu z VfB Stuttgart , które odbyło się na stadionie, napastnik spędzał czas niemal wyłącznie ze swoją żoną Anną i córkami, a nie z kolegami z drużyny" - opisują dziennikarze "Bilda". O czym to wszystko świadczy? Zdaniem dziennika, o tym że Lewandowski nie pasuje już do klubu i szatni,
"Odejście Roberta Lewandowskiego mogłoby mieć pozytywne skutki sportowe, mimo niewątpliwych zdolności piłkarza. Do tej pory cała gra ofensywna Bayernu była dostosowana do gry Polaka. W efekcie inni napastnicy czasami spotykali się z nieprzyjemnymi spojrzeniami, gdy nie zagrywali piłek do superstrzelca. Czy jest sens zatrzymywać Lewandowskiego?" - pojawia się pytanie, którego nikt nie śmiałby zadać jeszcze 3-4 tygodnie temu.
Jak widzicie, dobry czas w Monachium już chyba za kapitanem reprezentacji Polski. Wdzięczność i lojalność? W piłce nożnej te dwa słowa chyba już zupełnie straciły swoje znaczenie. FC Barcelona ma środki, by zatrudnić "Lewego", zapłaci mu 30 mln euro za sezon, zaoferuje umowę na 2-3 lata i przygotowała się, by wykupić go z Bawarii za ok. 30-40 mln euro. A Bayern Monachium? Będzie mógł sprawdzić, jak wygląda życie bez Polaka.
Czytaj także:
Reklama.
Chcemy, aby Robert Lewandowski pozostał w Bayernie Monachium jak najdłużej to tylko możliwe.