Jeśli nie jesteś rolnikiem czy producentem żywności, być może nawet nie zwracasz uwagi, co się wokół niej dzieje. Tymczasem pszenica niemal ostatnio wyparła ropę. Cały świat grzmi o jej rekordowych cenach. I o tym, jak Putin od tej strony może rozgrywać świat, niszcząc rynek żywności. – Z pszenicy zrobił bombę, która podpali cały świat – mocno podsumował jeden z publicystów. Jaki może mieć to wpływ na ceny również w Polsce?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Indie, drugi największy na świecie eksporter pszenicy, zablokowały jej eksport.
Wcześniej załamał się rynek eksportu pszenicy z Ukrainy. Rosjanie blokują porty na Morzu Azowskim i Morzu Czarnym, niszczą ukraińskie uprawy, grabią tysiące ton zbożna.
Eksperci grzmią, że inwazja Rosji na Ukrainę może doprowadzić do globalnego kryzysu żywieniowego.
Kryzys zbożowy narastał od samego początku rosyjskiej inwazji. Ukraina, obok Rosji, Indii i Chin, jest jednym z głównych eksporterów pszenicy na świecie, na jej dostawach w ogromnej częsci polega Afryka i Bliski Wschód. To stąd zboża płyną m.in. do Egiptu, Libanu, Beninu czy Somalii, ale też do odległej Azji: Pakistanu, Bangladeszu czy Indonezji.
"Inwazja Rosji na Ukrainę może doprowadzić do globalnego kryzysu żywieniowego" – ostrzegają od tygodni eksperci ONZ i Światowego Programu Żywnościowego. Wiadomo, że wojna zatrzymała zapasy pszenicy w Ukrainie. Że załamał się cały rynek eksportu, bo Rosjanie blokują porty na Morzu Azowskim i Morzu Czarnym. Ale także, że rosyjscy żołnierze celowo niszczą ukraińskie uprawy, grabią tysiące ton zbożna, kradną rolniczy sprzęt, co dodatkowo utrudni tegoroczne żniwa.
W mediach społecznościowych od tygodni pełno jest zdjęć i nagrań, jak Rosjanie wywożą zboże ciężarówkami, kradną traktory, a nawet statki wypełnione ziarnem.
A Putin może teraz zacierać ręce. "To, czego nie udało się osiągnąć, wspierając populistów i nacjonalistów, może osiągnąć, niszcząc światowy rynek żywności. Tak Putin z pszenicy zrobił bombę, którą właśnie podpala cały świat" – analizuje publicysta "Wyborczej".
Im grozi głód
Ogromne zapasy wciąż jednak czekają na eksport i nie mogą opuścić Ukrainy. Charles Michel, przewodniczący Rady Unii Europejskiej odwiedził niedawno Odessę i przekazał światu, że widział tam silosy pełne zboża, pszenicy i kukurydzy gotowych do eksportu.
A minister spraw zagranicznych Niemiec wprost oskarżyła Putina o rozpętanie "wojny zbożowej": – Władze w Moskwie celowo próbują rozszerzyć wojnę ukraińską na cały świat, a zwłaszcza na Afrykę.
Społeczność międzynarodowa coraz głośniej o tym alarmuje. Ostrzega, że w najbliższych miesiącach 50 mln ludzi na świecie może grozić głód. Według Światowego Programu Żywnościowego, od dostaw żywności z Ukrainy i Rosji uzależnionych jest 50 państw. A co najmniej 30 proc. ich importu pszenicy pochodzi właśnie stąd.
O pomoc w powstrzymaniu masowego głodu właśnie poprosił Jemen. W Iranie doszło do protestów, gdy ceny żywności, w tym chleba, skoczyły nawet o 300 proc.
– Ukraina dalej jest spichlerzem Europy, ale co z tego, jak nie można wywieźć z niej zboża? Podobno Afryka, która zaopatrywała się w Ukrainie, już przez to głoduje – reaguje w rozmowie z naTemat jeden z polskich producentów zbóż.
Jak to wszystko możemy odczuć w Polsce?
Ceny pszenicy w górę
– Boję się, że chleb będzie po 15 zł – zaniepokoił się niedawno znajomy. W mediach społecznościowych wiele podobnych obaw. "Obudzimy się jak chleb będzie kosztować 10 zł a paliwo 15 zł" – przewidują internauci.
"Myślę, że do końca roku ceny pieczywa podskoczą dwukrotnie – najpierw we wrześniu, potem pod koniec 2022 r. Bochenek chleba będzie w grudniu kosztował 10 zł" – powiedział też w rozmowie z "Faktem" Stanisław Butka ze Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarstwa RP.
Ceny pszenicy i mąki już dawno mocno poszybowały w górę, ciągle słychać o rekordach. "Czy konsumenci muszą przygotować się na kolejne podwyżki cen chleba, którego na dodatek może zabraknąć?", "Czy Polakom zabraknie chleba? Branża piekarnicza prosi rząd o interwencję" – takie pytania pojawiały się już w kwietniu również w Polsce.
"Polska nie otrzymała zakontraktowanych dostaw, bo ukraińskie porty są blokowane. Rosja sama wstrzymała eksport zbóż. Oznacza to jedno – podwyżkę cen mąki, jak deklarują piekarze o 30 proc. z miesiąca na miesiąc. Droższy surowiec oznacza zaśpodwyżki ceny chleba w sklepach" – pisaliśmy w INNPoland.
Jednak teraz ceny znów poszybowały i znowu biją historyczne rekordy.
Co więcej, do wojny w Ukrainie doszły inne czynniki, które mają dodatkowy wpływ.
– Głodu w Polsce nie będzie. A ceny pieczywa? Czy chleb będzie po 5 zł, czy po 10, to i tak trzeba go jeść. Ktoś nie kupi benzyny, jeśli będzie po 10 zł, tylko będzie jeździł rowerem. A żywność to podstawa. Europa też się wyżywi. Gorzej z Afryką – reaguje nasz rozmówca. Nie wie, co będzie dalej, jaki będzie wpływ sytuacji na ceny, nie chce nawet spekulować.
Indie blokują eksport i susza
Bo gdy wydawało się, że już gorzej na tym rynku być nie może, sytuacja w ostatnich dniach skomplikowała się jeszcze bardziej. Indie, drugi największy na świecie eksporter pszenicy, nagle zablokowały jej eksport. Wszystko przez rosnące ceny, olbrzymie upały, które zmniejszyły zbiory i po to, aby ratować własny rynek.
Po tej decyzji światowe ceny podskoczyły o ok. 6 proc.
– 2/3 terytorium Indii i Pakistanu dotknęły upały w słońcu powyżej 60 stopni Celsjusza. To jest dramatyczna sytuacja. Somalia, Etiopia i wschodnia Afryka czekają na porę deszczową. W Somalii, Etiopii z braku paszy zmarło ponad milion sztuk zwierząt. Podobnie trudna sytuacja jest w obu Sudanach – wskazuje Janusz Piechociński, były wicepremier i prezes PSL.
Dodaje, że u nas, w paśmie województw Polski centralnej od Łodzi na zachód też w zasadzie od dwóch miesięcy nie było deszczu. – W efekcie mamy województwo zachodniopomorskie, które dołącza do województw z suszą agrarną, a nawet hydrologiczną. A jesteśmy dopiero w połowie maja. Bezśnieżna zima, sucha i zimna wiosna, późny okres wegetacji, przekłada się na plonowanie. To wszystko oznacza duży pesymizm – mówi.
Producent zboża: – Jeśli popada w sobotę lub w niedzielę, to jeszcze nie będzie źle. Ale jak nie popada, to będzie kiepsko. Będą niższe plony.
On jednak jest dobrej myśli. Uważa, że w sierpniu wojna się skończy i wszystko wróci do normy. A te wszystkie zawirowania na rynkach światowcy to tylko okres przejściowy.