Studiujesz psychologię w Polsce? Na pewno nie nauczysz się, jak pomagać społeczności LGBTQ+
Aleksandra Stube
17 maja 2022, 18:44·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 17 maja 2022, 18:44
Podstawowym obowiązkiem każdego psychologa jest pomoc. To niby oczywiste, ale praktyka na polskich uczelniach jest raczej zupełnie inna. Jeśli oczekiwaliście, że na takim kierunku jak psychologia, tak humanistycznym, a jednocześnie tak medycznym, kwestie LGBTQ+ są traktowane z należytą powagą, to... jesteście w błędzie.
Reklama.
Reklama.
17 maja to Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii. Poniższy tekst powstał w ramach naszej akcji poświęconej walce z homofobią. W naTemat.pl w tym dniu oddajemy głos aktywistom, którzy dbają o prawa społeczności LGBTQ+. Więcej szczegółów tutaj.
Ola Stube – studentka psychologii na Uniwersytecie Gdańskim, psychoedukatorka zaangażowana w inicjatywy na rzecz osób ze społeczności LGBTQ+.
Już pierwszy artykuł kodeksu zawodowego psychologa jasno mówi, że "psycholog dąży do tego, aby kontakt z nim był pomocny". Artykuł trzeci zaznacza, że podstawowym punktem odniesienia dla kodeksu są uniwersalne prawa człowieka i pozostają one tak ponad różnicami kulturowymi i światopoglądowymi, jak i ponad różnorodnością paradygmatów w obrębie psychologii.
Ten kodeks jest przedstawiany każdemu studentowi psychologii jako jego przyszłe credo, do którego może odwołać się w chwili jakiejkolwiek wątpliwości. Jednak temu samemu studentowi mówi się również, że pary jednopłciowe nie powinny wychowywać dzieci, a do osób transpłciowych nie powinniśmy zwracać się prawidłowymi zaimkami w czasie wizyty psychologicznej. Te uprzedzenia wykładowców akademickich bezpośrednio wpływają na jakość kształcenia przyszłych psychologów i psycholożek.
Obniżają jakość kształcenia, stoją w opozycji z aktualną wiedzą naukową. Sprawiają, że osobom ze społeczności LGBTQ+ cały czas jest i będzie trudno znaleźć specjalistę, który pomoże im np. przetrwać walkę z depresją czy rozwiązać konflikt w związku.
Liczby nie kłamią
Według raportu Kampanii Przeciw Homofobii w latach 2019-2020 aż 44 proc. osób ze społeczności LGBTQ+ w Polsce deklarowało poważne objawy depresji. 21,38 proc. przyznało, że często pojawiają się u nich myśli samobójcze. Osobom w takim kryzysie radzi się, by niezwłocznie zgłosiły się po pomoc – dzwoniąc na telefon zaufania czy zgłaszając się do szpitala.
Tam spotykają psychologa, zazwyczaj klinicznego, którego zadaniem jest udzielenie niezbędnej pomocy psychologicznej, a czasem również postawienie diagnozy. Nie jest on seksuologiem, powinien jednak mieć podstawową wiedzę o funkcjonowaniu człowieka.
Niestety często takowej nie posiada. Zwraca się do pacjenta nieprawidłowym imieniem, misgenderuje go i w czasie wywiadu bezpodstawnie dotyka wrażliwych tematów związanych z płcią czy orientacją.
Co mogłoby się stać, gdyby ten psycholog w szpitalu postąpił inaczej? Badanie opublikowane w 2018 r. w "Journal od Adolescent Health" wykazało, że ryzyko samobójstwa u transpłciowych nastolatków spada aż o 65 proc., kiedy nazywa się je ich wybranymi imionami.
To nie jedyne dane, które pokazują nam wpływ małych gestów i doboru słów na stan psychiczny osób ze społeczności LGBTQ+. Wcześniej przytaczany już raport KPH wykazał, że spośród przemocy, cyberbullingu czy mowy nienawiści to właśnie mikroagresje mają największy związek z nasileniem objawów depresji.
Właśnie dlatego wiedza o tym, jak pracować z osobami queerowymi jest niezbędna każdemu psychologowi. Osoby ze społeczności LGBTQ+ nie potrzebują jedynie seksuologów doszkalających się w zakresie wsparcia nakierowanego na ich potrzeby. Potrzebują również dobrej psycholożki klinicznej, kompetentnego psychologa w dziale HR i empatycznego terapeuty. Niebinarne nastolatki nie powinny rezygnować z wizyty u psychologa szkolnego, ponieważ boją się poważenia ich identyfikacji.
Rzeczywistość polskiej uczelni
Tymczasem podstawowe kształcenie psychologów na polskich uczelniach pozostawia wiele do życzenia. Informacje o rozwoju płci i tworzeniu pierwszych związków przekazywane są na zajęciach z rozwoju człowieka.
Podczas pierwszych spotkań, kiedy mówi się o rozwoju prenatalnym, pomijane jest jednak pojęcie interpłciowości. W czasie rozmowy o procesie rozwoju płci nie wspomina się o tym, że identyfikacja płciowa i płeć przypisana przez lekarza przy urodzeniu nie muszą być zgodne.
Kolejnym obowiązkowym zagadnieniem, które pojawia się w tym bloku zajęciowym, jest kwestia wychowania i rodzicielstwa. Omawia się style przywiązania i wychowania. Jednak o parach jednopłciowych i tym, że nie istnieją żadne przesłanki, by takie rodziny nie mogły wychowywać dzieci, nie ma ani słowa. Wręcz przeciwnie - z ust doktora Henryka Jarosiewicza, który prowadzi zajęcia z psychologii rozwoju człowieka na Uniwersytecie Wrocławskim, można było usłyszeć, że brak wzorca kobiecego bądź męskiego w relacji rodziców prowadzi do zaburzeń identyfikacji płciowej. Ale serio, sami zobaczcie:
Pan doktor miał być ekspertem w sprawie wychowania dzieci przez pary jednopłciowe podczas audycji na antenie Radia Poznań. To stwierdzenie stoi oczywiście w pełnej sprzeczności z aktualną wiedzą naukową i badaniami.
Stanowcze głosy mówiące o nieprawidłowym rozwoju dzieci wychowujących się w tęczowych rodzinach pojawiły się w 2012 r. po publikacji badania socjologa z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin. Jednak teraz wiemy już, że to badanie zostało wielokrotnie podważone przez czołowe organizacje naukowe jak Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne czy Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne.
Pojawiają się również prace stojące w jawnej opozycji do wyników amerykańskiego badania. W 2020 r. naukowcy z Uniwersytetu w Oxfordzie zaobserwowali, że dzieci dorastające w rodzinach z rodzicami tej samej płci osiągają lepsze wyniki w nauce na etapie szkoły podstawowej. Najważniejszymi czynnikami, które mają wpływ na rozwój dziecka, są m.in. status socjoekonomiczny, stabilność i jakość relacji, a nie płeć rodziców.
Tak więc wiedza przekazywana w czasie zajęć nie jest aktualna. W takich momentach przypomina o sobie artykuł 6. kodeksu etycznego psychologa mówiący o obowiązku do stałego aktualizowania swojej wiedzy, by niesiona innym pomoc pozostawała na wysokim poziomie.
Trudno o fachową wiedzę
Głos stojący w opozycji może jednak stwierdzić, że studenci chcący specjalizować się w pomocy osobom queerowym mogą wybierać przedmioty fakultatywne w tym zakresie i uczestniczyć w szkoleniach poza uniwersytetem. Jest jednak kilka problemów z tym stwierdzeniem.
Po pierwsze oferta przedmiotów dotykająca zdrowia psychologicznego osób ze społeczności LGBTQ+ jest bardzo uboga, o ile w ogóle istnieje. W ofercie czołowych polskich uniwersytetów można znaleźć jedynie kilka propozycji.
Po drugie, możliwość wyboru nie rozwiązuje omawianego problemu, ponieważ na takie zajęcia będą uczestniczyć osoby, które już posiadają podstawową wiedzę i mają zamiar specjalizować się np. w zakresie seksuologii.
Tymczasem te narzędzia potrzebne są również psychologom i psycholożkom heteronormatywnym, tak by mogli i mogły ich używać w pracy poza gabinetem seksuologicznym. Analogiczną sytuację zauważymy w przypadku szkoleń poza uniwersytetem, jednak w tym przypadku dochodzi również kwestia finansowa. Specjalizacja psychologiczna w jakimkolwiek zakresie nie jest tania, a jeśli szkolenie nie znajduje się w zakresie wąskiego obszaru pracy danej osoby, będzie ona jeszcze mniej chętna w nim uczestniczyć.
Wyzwanie na przyszłość
Szkolenia, przedmioty fakultatywne i tęczowe koła naukowe nie wystarczą. Powinniśmy zadbać, by żaden student i żadna studentka psychologii nie otrzymywali dyplomu wierząc, że homoseksualność to zaburzenie, transpłciowość wymaga terapii konwersyjnej, a dwie matki nie mogą być dobrymi rodzicami.
W 2020 r. 51 proc. osób transpłciowych zadeklarowało, że ich psycholog/psycholożka miał/miała małą wiedzę na temat ich identyfikacji płciowej lub nie miał jej wcale.
Jednocześnie właśnie osoby trans najczęściej – wśród queerowej społeczności – doświadczają kryzysu psychicznego. Fakt, że profesjonalne wsparcie psychologiczne dla osób LGBTQ+ jest tak trudno dostępne, jest kolejną formą dyskryminacji w zakresie służby zdrowia.
Jeśli nie podejmiemy kroków natychmiast, stan zdrowia psychicznego osób z tęczowej społeczności będzie wciąż spadał, a w szpitalach psychiatrycznych będziemy spotykać coraz więcej transpłciowych nastolatków. Będziemy żegnać się z kolejnymi przyjaciółmi, którzy przegrali samotną walkę z depresją, ponieważ nie otrzymali prawidłowego leczenia.