
Czy uczelnia powinna oficjalnie uznać organizację studentów interesujących się perwersyjnym, sadomasochistycznym seksem? Nic przeciwko temu nie mają na Harvardzie, gdzie miłośnicy BDSM dołączyli do grona pasjonatów sportu, sztuki, czy polityki.
REKLAMA
Przygody erotyczne jak z popularnej ostatnio powieści "50 twarzy Greya" na uczelni i to w ramach oficjalnej studenckiej organizacji? Takie rzeczy tylko na prestiżowym amerykańskim Uniwersytecie Harvarda, który właśnie zalegalizował organizację studencką, która zwie się... Harvard College Munch for Bondage, Discipline, Sadism and Masochism. Czyli klub studencki poświęcony: wiązaniu, dyscyplinie, sadyzmowi i masochizmowi. Od teraz pasjonaci sadomasochistycznego seksu będą mogli działać na tych samych zasadach, co koła zajmujące się prawem, sportem, kulturą i sztuką.
Interesujący się perwersyjnym seksem studenci Harvarda uzyskując oficjalną zgodę uczelni na funkcjonowanie otrzymali jednocześnie także prawo do przyznania im odpowiedniego lokalu na działalność i możliwość wnioskowania o granty na utrzymanie ich organizacji. Jak na razie w Harvard College Munch for BDSM zrzeszonych jest zaledwie trzydziestu członków, ale lider organizacji zapewnia, że to dopiero początek. "Jeżeli trafiasz do kampusu i masz podobne zainteresowania seksualne, jak my, możesz nawet nie przypuszczać, że taka grupa istnieje. [...] Większość osób, które dołączyła do tego klubu zawsze myślała, że jest osamotniona" - tłumaczy niejaki Michael.
Rzecznik Uniwersytetu Harvarda w rozmowie z portalem "Huffington Post" podkreślił, że oficjalne uznanie studenckiego klubu BDSM nie oznacza, że uczelnia w jakikolwiek sposób popiera poglądy i działania jego członków. Dotyczy to wszystkich organizacji studenckich, które uznane przez władze uczelni nadal pozostają niezależne.
Jak mówi naTemat wieloletni korespondent polskich mediów w USA Bartosz Węglarczyk, decyzja uniwersytetu i tak jest jednak wyjątkowo zaskakująca. - W Stanach Zjednoczonych łatwiej zobaczyć w mediach strzelaninę i śmierć, niż dyskusję o seksualności. Jestem więc wręcz zszokowany taką informacją. Ale to bardzo dobrze i w pełni taki pomysł popieram - stwierdza dziennikarz.
Węglarczyk podkreśla, że jego zdaniem, wielki wpływ na zmianę purytańskiego podejścia amerykańskiego społeczeństwa do otwartego mówienia o nawet dość nietypowym seksie miała własnie popularna za oceanem powieść erotyczna E. L. James "Fifty Shades of Grey". Choć to historia opowiadająca o wyuzdanym, nie stroniącym od przemocy seksie, w ciągu zaledwie trzech miesięcy od premiery tytuł sprzedał się w 20 mln egzemplarzy.
