Australijczycy wybrali w sobotę deputowanych do Izby Reprezentantów i część senatorów. Wstępne wyniki pokazują, że lewicowa Partia Pracy odsunie od władzy rządzącą od prawie dekady centroprawicową koalicję Liberalno-Narodową. Zdaniem komentatorów, premier Scott Morrison przegrał, bo nie wierzył w zmiany klimatu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W sobotę w Australii odbyły się wybory parlamentarne
Premiera Scotta Morrisona zastąpi prawdopodobnie Anthony Albanese
Dotychczasowy rząd był krytykowany za lekceważenie kwestii przeciwdziałania globalnemu ociepleniu
Australia liczy głosy po sobotnich wyborach parlamentarnych, ale obecny premier Scott Morrison już przyznał, że jego Liberalna Partia Australii poniosła porażkę. – Wygląda na to, że przyszły rząd utworzy Partia Pracy – stwierdził Morrison, kierujący dotychczasową koalicją rządową. – Rozmawiałem z przyszłym premierem Anthonym Albanesem i pogratulowałem mu wygranej – dodał.
Po latach do władzy wraca lewica
Jak zaznaczają australijskie media, sześciotygodniowa kampania wyborcza koncentrowała się przede wszystkim na inflacji wywołanej pandemią oraz zmianach klimatycznych.
Wstępne wyniki głosowania wskazują natomiast, że oprócz dwóch głównych sił politycznych spore poparcie uzyskały też mniejsze ugrupowania, które w trakcie kampanii koncentrowały się właśnie na kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska.
Rząd Morrisona był z kolei krytykowany za lekceważenie kwestii przeciwdziałania globalnemu ociepleniu. W czasie pożarów lasów w 2019 i 2020 roku, największych od lat, australijski premier przekonywał, że ich skala nie ma nic wspólnego ze zmianami klimatu.
Australijczycy wytykali mu z kolei bierność, media grzmiały o upadku autorytetu premiera i słychać było głosy domagające się jego rezygnacji. Mieszkańcy Cobargo w Nowej Południowej Walii nawet nie ukrywali wściekłości, gdy w 2020 roku Morrison do nich przyjechał. Przeklinali i krzyczeli, by się wynosił. – Zawiódł ludzi. Wszyscy powtarzają, że jest przegrany – mówiła w rozmowie z naTemat Polka mieszkająca w Sydney.
Głosowanie w Australii jest obowiązkowe
W rankingu Climate Change Performance Index, który ocenia wysiłki krajów ws. zmian klimatycznych, Australia wciąż zamyka stawkę. W tegorocznym rankingu zajęła 59. miejsce na 64 kraje. Jak z kolei zaznacza CNN, to właśnie kryzys klimatyczny okazał się jedną z kluczowych kwestii w wyborach.
W kampanii opozycja koncentrowała się ponadto na rosnącej inflacji i niskich zarobkach. Z kolei koalicja rządząca zwracała uwagę na najniższe – od 48 lat – bezrobocie, wynoszące 3,9 proc.
Australijczycy wybierali wszystkich 151 członków Izby Reprezentantów i 40 spośród 76 senatorów. Stany wybierały po sześciu swoich przedstawicieli, a terytoria – 4.
Warto także dodać, że w Australii udział w wyborach jest obowiązkowy. W przypadku uchylenia się od niego należy liczyć się z karą w wysokości 20 dolarów australijskich. To około 62 zł. Uprawnionych do głosowania w tym roku było około 17 mln Australijczyków. Cały kraj liczy natomiast 26 mln.