Stanisław Michalkiewicz jest na fali. Po wykładach z antysemityzmu, które dawał ostatnio w kościołach, teraz bierze się za recenzowanie filmu "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego i wyjaśnia powody powstania tego obrazu, za którym stoją oczywiście okupujący Polskę Niemcy i Żydzi.
Po pełnych antysemickich i ksenofobicznych haseł wykładach w świątyniach Stanisław Michalkiewicz odzyskuje przygasły blask gwiazdy prawicowej publicystyki. Długo jego felietony w "Najwyższym Czasie!" przechodziły bez większego echa. Jednak po osławionym występie sprzed kilkunastu dni w jednym z zielonogórskich kościołów Michalkiewicza zaczynają cytować nie tylko popularne konserwatywne portale.
A w swoich tekstach Stanisław Michalkiewicz wydaje się doprecyzować, co miał na myśli mówiąc w świątyni o wojnie, którą wkrótce mogą wywołać przeciwko Polsce Żydzi.
"Niezależne media głównego nurtu natychmiast podniosły klangor, że aj waj, gewałt! – faszyzm w Polsce podnosi głowę. Taki rozkaz padł w związku z Marszem Niepodległości, który był jednak tylko początkiem eskalacji napięcia. W końcu ten cały Marsz, to tylko chodzenie i gadanie, które wprawdzie pobudza do rezonansu pannę Szczukównę i inne wrażliwe damy – ale dopiero groźba zamachu, w dodatku takiego, w który wolno, a nawet należy wierzyć wszystkim mądrym, roztropny i przyzwoitym, może wywołać efekt podobny do pożaru Reichstagu w 1933 roku" - pisze kontrowersyjny publicysta o udaremnionym przez ABW zamachu, który Brunon K. zamierzał przeprowadzić na Sejm.
W tym kontekście Michalkiewicz płynnie przechodzi do recenzji traktującego o polskim antysemityzmie filmu "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego... "Więc kabewiaki gracko uwinęły się z zamachem, a znowu pan Pasikowski i pan Szczur, to znaczy pardon – jaki tam znowu „Szczur” – nie żaden „Szczur”, tylko oczywiście Stuhr – z „Pokłosiem”, czyli pogrossiem" - kpi wykładowca w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.
Jego zdaniem, dyskusja o antysemityzmie Polaków i trudnych kartach w historii naszego narodu to pretekst dla "naszych okupantów", by pod hasłem walki z pojawiającym się faszyzmem "przykręcić śrubę mniej wartościowemu tubylczemu narodowi".
Kim są ci okupanci? "Widać wyraźnie, jak kampania „walki z faszyzmem”, co to w naszym nieszczęśliwym kraju „podnosi głowę”, podobnie jak operacja rozdrapywania sumienia mniej wartościowego narodu tubylczego przez Grossa, Pasikowskiego i Szczu… to znaczy pardon – oczywiście Stuhra – że te obydwie kampanie wychodzą naprzeciw zarówno niemieckiej, jak i żydowskiej polityce historycznej" - tłumaczy Michalkiewicz.
Przekonuje on, że Niemcy robią to, by zdjąć z siebie odpowiedzialność za II wojnę światową, a Żydzi, by zapewnić sobie możliwość domagania się zadośćuczynienia za Holocaust także od Polaków. "Wymaga to wskazania nieubłaganym palcem winowajcy zastępczego, na którego najwyraźniej został wybrany nasz nieszczęśliwy kraj i mniej wartościowy naród tubylczy. W tym celu piąta kolumna w kraju rozdrapuje sumienia, wykrywa „faszystów” , „ksenofobów” i oczywiście – „antysemitów” pod każdym krzakiem – dzięki czemu zagranica otrzymuje sygnał, że dzieje się tu coś niedobrego, co sprzyja wypracowaniu pozorów moralnego uzasadnienia dla narzucenia Polakom cudzej politycznej kurateli" - twierdzi gwiazda prawicowej publicystyki.