Kościół milczy w sprawie antysemickiego wystąpienia Michalkiewicza: kuria nie reaguje, proboszcz nie chce rozmawiać
Michał Mańkowski
26 listopada 2012, 14:50·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 listopada 2012, 14:50
To mógł być nowy początek dla Kościoła, któremu zarzuca się milczenie wobec przejawów ksenofobii i nietolerancji. No właśnie: mógł, bo wciąż brak reakcji po kontrowersyjnym, antysemickim wystąpieniu prawicowego publicysty i działacza. Stanisław Michalkiewicz w jednym z zielonogórskich kościołów przekonywał m.in. o tym, że "Żydzi szykują kolejny rozbiór Polski". Kuria o sprawie dowiedziała się dopiero z mediów, ale na razie nie planuje interweniować.
Co złego to... Żydzi
Ze słów Stanisława Michalkiewicza zebrani w kościele mogli dowiedzieć się, że właściwie za wszystko co złe odpowiadają "Żydzi, którzy szykują kolejny rozbiór Polski". Jednak – słuszne – oburzenie budzą nie tylko słowa, ale także miejsce, w którym padły. Kościół św. Urbana I to najmłodsza parafia w Zielonej Górze i być może tym spotkaniem chciała zyskać popularność. Wygląda na to, że się udało, choć powód tej sławy pozostawia wiele do życzenia.
O czym mówił Stanisław Michalkiewicz?
Zbrodnia bez kary
Wydawać by się mogło, że kontrowersyjne wystąpienie powinno pójść w parze z ostrą reprymendą dla organizatorów spotkania ze strony kościelnych władz.
Problem w tym, że tamtejsza kuria na razie takiego zamiaru nie ma. Rzecznik prasowy Kurii Zielonogórsko-Gorzowskiej, ks. dr Andrzej Sapieha mówi, że o sprawie już wie, ale jedynie z mediów. – Dotarły do nas informacje na temat tego spotkania, ale tylko z mediów. Nie mieliśmy żadnej oficjalnej skargi – mówi.
Zajrzyj też tutaj: Ksenofobia, nietolerancja, antysemityzm. Dlaczego polski Kościół o nich milczy?
Rzecznik nie potrafił także powiedzieć, czy kuria zabierze w tej sprawie głos i wyda oficjalne stanowisko. – Przeczytałem o tym w gazetach i tyle, więcej na ten temat nie mogę powiedzieć. Proszę dopytywać proboszcza, który organizował całe wystąpienie – ucina. Do tej pory nikt z parafii św. Urbana I, w której przemawiał Michalkiewicz nie dostał żadnego upomnienia, ani sugestii, by nigdy więcej go nie zapraszać.
Burza, jaka rozpętała się po wykładzie Stanisława Michalkiewicza chyba jednak nie do końca ucieszyła parafię, która udostępniła swój kościół. Zadzwoniliśmy do parafii św. Urbana I, gdzie w krótkiej rozmowie telefonicznej stanowczo ucięto jakąkolwiek dyskusję o piątkowym spotkaniu.
– Jeżeli chcecie więcej informacji, zapraszam do sekretariatu parafii z dowodem osobistym i wtedy można złożyć oficjalne zapytanie. Nic nie mogę na ten temat powiedzieć, nie wiem, czy życzy sobie tego pan Michalkiewicz – usłyszeliśmy.
Brak zdrowego rozsądku
Na spotkaniu było około dwieście osób, ale nie wszyscy mieszkańcy byli nim zachwyceni. Do zielonogórskiego oddziału "Gazety Wyborczej" dzwonił mężczyzna, który prosił o interwencję, bo "ksiądz proboszcz antysemitów do kościoła sprowadza".
– To przede wszystkim kwestia odpowiedzialności proboszcza. Ewentualna reprymenda lub oświadczenie powinny wyjść od kurii zielonogórskiej. Decyzja o karaniu zależy od oceny tamtejszego biskupa – zauważa w rozmowie z naTemat ks. Grzegorz Michalczyk, rektor Warszawskiego Kościoła Środowisk Twórczych.
Duchowny nie ma wątpliwości, że jeżeli komuś brakuje zdrowego rozsądku i decyduje się na oddawanie głosu w kościele osobie o takich poglądach, to powinien ponieść konsekwencje. – Pierwszą sankcją powinno być przynajmniej upomnienie – zaznacza.
Ksiądz Grzegorz Michalczyk woli nie komentować samych słów Michalkiewicza, bo jakie one są, wszyscy widzą. – Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca niezależnie od tego, którą partię popiera taka osoba lub jakie głosi poglądy. Przestrzeń sakralna kościoła jest dla liturgii, a nie dla politycznych wystąpień – mówi ks. Michalczyk, który uważa, że podobne stanowisko w tej sprawie powinna zająć kuria, której podlega parafia. – Do kościoła przychodzą wierni, którzy niekoniecznie muszą zgadzać się z prezentowanymi przez daną osobę poglądami – mówi.
W kościele tylko o Kościele
Temat powraca wyjątkowo często przy okazji kampanii wyborczych, kiedy to politycy próbują wykorzystywać parafie do politycznej agitacji. – Ciągle dyskutuje się, czy salka parafialna, katechetyczna lub plebania jest miejscem, gdzie takie spotkania można już przeprowadzać – przypomina ks. Michalczyk, który sam jest takiemu rozwiązaniu przeciwny.
W pomieszczeniach kościelnych dość często występują osoby świeckie. Nie ma w tym nic dziwnego, o ile poruszają one tematykę związaną z misją Kościoła i nie robią tego w formie kazania, które jest zarezerwowane dla księży. Słowa Michalkiewicza z misją Kościoła ciężko powiązać.
– Takich osób można często posłuchać podczas rekolekcji. Jeżeli ktoś chce organizować spotkanie z Michalkiewiczem, Marcinkiewiczem i kimkolwiek chce ma do dyspozycji remizy, sale kultury itd. – wyjaśnia ks. Michalczyk. I dodaje: – W przestrzeni Kościoła uważam to za absolutnie niedopuszczalne i sprzeczne z jakąkolwiek logiką na temat liturgii Kościoła.
Wydarzenia z Zielonej Góry były zatem, a może wciąż są, wręcz idealną okazją dla Kościoła do wykazania dobrej woli i bardziej stanowczego reagowania na przejawy ksenofobii, nietolerancji i antysemityzmu. Właśnie o to kilka dni temu starał się minister Boni, który w liście do arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia apelował o "wspólne przeciwstawienie się mowie nienawiści".
Nawet gdyby polityk głosił poglądy zgodne z nauczaniem Kościoła, nie powinien prowadzić agitacji w pomieszczeniach kościelnych. (...) Z zasady autonomii państwa i Kościoła wynika też, że pomieszczenia kościelne, w tym sale katechetyczne, nie powinny być wykorzystywane na działalność polityczną, szczególnie w czasie kampanii wyborczej, ponieważ oznacza to opowiedzenie się proboszcza za daną partią. CZYTAJ WIĘCEJ