Joe Biden otwarcie zagroził Chinom interwencją zbrojną, jeśli te zdecydują się zaatakować Tajwan. Deklaracje o "pełnej gotowości" prezydent USA skierował także pod adresem Korei Północnej. Amerykanie rozpoczęli proces odstraszania nie tylko Rosji, ale także dyktatorów w Azji Wschodniej.
Joe Biden pokazał, że w obliczu wojny w Ukrainie nie zapomniał o Azji. Podczas wizyty w Seulu i Tokio prezydent USA rozmawiał z demokratycznymi liderami o zaciśnieniu współpracy gospodarczej i militarnej w regionie
Uwadze Amerykanów nie umknęło zagrożenie związane z ryzykiem wybuchu konfliktu zbrojnego w Azji Wschodniej. W tej części kontynentu agresywne działania podejmuje Korea Północna i Chiny
Biden oficjalnie zadeklarował, że jest przygotowany na wypadek zainicjowania konfliktu zbrojnego przez jedno z państw. W przypadku potencjalnego ataku Pekinu na Tajwan otwarcie stwierdził, że będzie zobowiązany do interwencji
Joe Biden odgraża się Chinom interwencją zbrojną
Realny cel wizyty Joe Bidena w Azji Wschodniej przedstawił doradca prezydenta USA Jake Sullivan. – Stany Zjednoczone mogą przewodniczyć światu w odpowiedzi na rosyjską inwazję na Ukrainę, ale równocześnie budować skuteczne pryncypialne przywództwo amerykańskie w regionie – powiedział.
Warto podkreślić, że lider Stanów Zjednoczonych podniósł kwestię wojny w Ukrainie w stolicy Korei Południowej. Jak wyjaśnił, niczym nieuzasadniona inwazja Rosji to atak nie na wschodnią Europę, a na cały demokratyczny świat.
Waszyngton zamierza skoncentrować się nie tylko na odstraszaniu Moskwy, ale także na odstraszaniu Korei Północnej i Chin. Kim Dzong Un regularnie grozi demokratycznym władzom Korei Południowej.
– Jeśli Korea Północna podejmie działania, będziemy gotowi odpowiedzieć. Korea Północna ma możliwość, jak wielokrotnie powtarzaliśmy, podejść do stołu – powiedział Joe Biden w Seulu.
USA odstrasza nie tylko Rosję. Biden z konkretnym przekazem dla Chin i Korei Północnej
Pekin zaś coraz śmielej grozi interwencją militarną w Tajwanie. Nad wyspą już odnotowano prowokacje z użyciem chińskich samolootów wojskowych. Wyjaśnijmy, że Chiny nie uznają niepodległości tamtejszego demokratycznego rządu.
Kwestię naruszania kruchego pokoju prezydent USA poruszył podczas wystąpienia w Tokio. Jak zapewnił, jego armia stanie w obronie Tajwanu, jeśli ten zostanie zaatakowany. – To zobowiązanie, które podjęliśmy – podkreślił.
Przypomnijmy, że Biały Dom jest jednym z największych sprzymierzeńców oraz dostawców broni dla Tajwanu. – Pomysł, że można to (Tajwan - red.) wziąć siłą, jest po prostu nieodpowiedni – zaznaczył.
Postawienie sprawy w tak otwarty sposób pokazuje radykalną zmianę polityki zagranicznej Białego Domu. Dotychczas metodą odstraszania było składanie niejednoznacznych deklaracji w kwestii ewentualnej interwencji zbrojnej w Azji.