Reklama.
Dziennikarka TVN opowiada o tym, co to jest "seks na pająka", czemu nie wstydzi się żartować z takich tematów. "Myślę, że jak ktoś uprawia seks i się nie śmieje, to nie ma z niego radości" – mówi Wellman w wywiadzie dla "Newsweeka".
Już tłumaczę: seks na pająka ma zastosowanie wtedy, gdy mężczyzna jest znacznie wyższy od partnerki i jest kłopot, żeby się jakoś dopasować. Takiej parze seks na pająka może bardzo pomóc, bo partnerka wisi na specjalnej uprzęży. Taki żart.
Jak się będziemy tak strasznie nadymać, to zaczniemy uważać, że seks to jest msza cielesna. Oczywiście są w nim piękne i romantyczne chwile, ale są i bardzo śmieszne. Myślę, że jak ktoś uprawia seks i się nie śmieje, to nie ma z tego radości.
To zawsze jest pieprzenie po basenie. To zawsze jest sztuczne, krępuje obie strony. Niby jak miałaby taka rozmowa wyglądać? Siadamy i mówię: „Synku, chciałabym z tobą porozmawiać”, a on wywraca oczami, bo wie, do czego zmierzam. Rozmawianie o seksie wtedy, kiedy dziecko dojrzewa, to błąd. O tym się powinno mówić na każdym etapie jego rozwoju.
To muszą być osoby inteligentne i wykwalifikowane. Nie może być tak, że pani od WF przeczyta podręcznik seksuologii i będzie mówiła dziewczętom o menstruacji. To powinien być ktoś, kto jest z wykształcenia seksuologiem, ale także psychologiem i potrafi o tych sprawach mówić. Nie o technikach rodem z Kamasutry, ale o uczuciach, o dojrzewaniu. Nie wolno też zostawiać edukacji seksualnej internetowi, bo potem dziewczynki dzwonią na telefon zaufania i pytają, czy jak się całowały z języczkiem, to będą w ciąży.