Odkąd Liga Mistrzów zaczęła istnieć, piłkarze Realu Madryt nie przegrali ani jednego z siedmiu finałów, w których zagrali. Ten ósmy już w sobotę 28 maja, gdzie Królewscy zagrają z Liverpoolem. Karim Benzema i jego koledzy przeszli długą drogę do meczu o Puchar Europy. To wyjątkowa historia siły charakteru.
To była jedna z najbardziej zwariowanych edycji Ligi Mistrzów dla piłkarzy Realu Madryt. Królewscy od samego początku musieli udowadniać, że życie bez Cristiano Ronaldo w najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach piłkarskich - naprawdę istnieje.
Portugalczyka co prawda nie było już w klubie od 2018 roku, ale właśnie koniec sezonu 2017/18 wyznaczał datę zdobycia ostatniego Pucharu Europy przez klub ze stolicy Hiszpanii. Gdyby spoglądać tylko na jednostki i daty, minionego lata Real musiał się martwić wyprowadzką do Paris Saint-Germainswojego wieloletniego kapitana, Sergio Ramosa.
Mało? Do kompletu można dopisać drugiego środkowego obrońcę, również z patentem na wygrywanie, Raphaela Varane'a. Francuz wybrał jednak inny niż paryski kierunek - Manchester United.
Jeśli dołożyć do tego jeszcze wiecznie kontuzjowanego Edena Hazarda, za którego Real zapłacił w 2019 roku horrendalną sumę 119 milionów euro, trudno było znaleźć optymistów marzących o czternastym tytule najlepszej drużyny Europy właśnie w 2022 roku.
Zimny prysznic z Mołdawi
Real zagrał jednak w myśl zasady: Im gorzej, tym lepiej. Królewscy potrafili wdrapać się na szczyt ligi hiszpańskiej, wręcz deklasując największego rywala - FC Barcelonę. Pogrążona w "żałobie" po odejściu Lionela Messiego katalońska drużyna zaczęła nieźle wyglądać dopiero w drugiej części sezonu.
I choć pod wodzą trenera Xaviego FCB wygrała nawet bardzo wyraźnie (4:0) El Clásico, ostatecznie to zespół Carlo Ancelottiego może mówić o udanym sezonie. Za taki trzeba bowiem uznać zdobycie mistrzostwa Hiszpanii - 35 w historii klubu - oraz dotarcie do finału Ligi Mistrzów.
Edycja 2021/22 Champions League nie zaczęła się jednak dla Realu różowo. Madrycki zespół w drugiej kolejce fazy grupowej zaliczył głośną wpadkę na swoim terenie przegrywając (1:2) z... mistrzem Mołdawii.
Sheriff Tyraspol odniósł historyczne zwycięstwo, ale Real potrafił odpowiednio zareagować. Dzisiaj niewielu pamięta, ale wpadka z mołdawskim kopciuszkiem była jedyną utratą punktów w rozgrywkach grupowych. Ostatecznie 15 punktówi pierwsze miejsce przed mistrzem Italii, Interem Mediolan oraz Szachtarem Donieck, przysłoniło mołdawski koszmar.
Najtrudniejsza droga w historii
Wygrana w grupie D okazała się być przekleństwem Królewskich. Losowanie 1/8 finału nie było łaskawe dla Realu, po drugiej stronie stanął bowiem... wspomniany Ramos i paryski miliarder, chcący sięgnąć po Puchar Europy.
Ostatecznie doświadczony obrońca nie zagrał z byłym klubem (kontuzja łydki), a jedynym, który był blisko wyrzucenia Królewskich z rozgrywek, był Kylian Mbappe. Ten sam, który latem miał już "na pewno" przenieść się do Madrytu.
Jak pokazała przyszłość, skończyło się transferowym fiaskiem i awansem Realu. A bohaterem był Francuz, ale po stronie Królewskich - Karim Benzema. Ten sam, który przez wiele lat grał w cieniu słynnego CR7. Przeciwko PSG ustrzelił hattricka, w tym decydujący dublet w ostatnim kwadransie rewanżu.
Real odprawił PSG odwracając niekorzystny wynik z Paryża (0:1) w zaledwie kilka minut. Wiodącą postacią był Benzema, który potrafił w kluczowych momentach dać bezcenne gole dla swojej drużyny.
Jeśli dołożymy do tego utalentowanych graczy młodego pokolenia pokroju Viniciusa Juniora oraz Rodrygo, a całość doprawimy jeszcze doświadczenie w postaci Toniego Kroosa bądź Luki Modricia - można poukładać te najistotniejsze kawałki puzzli Ancelottiego.
Wielki Karim dołożył kolejne kluczowe trafienia w ćwierćfinale, ogrywając (3:1) na Stamford Bridge obrońców tytułu LM.
Chelsea Londyn nacisnęła Real w rewanżu, ale i to nie pomogło. Mając prowadzenie 3:0 na terenie Królewskich angielski team nie wytrzymał do końca spotkania. Do szczęścia londyńczykom zbrakło nieco ponad dziesięciu minut. Real ponownie zaczarował, a gola dającego dogrywkę zdobył wspomniany przedstawiciel młodego pokolenia - Rodrygo.
Asysta? To już sprawka małego-wielkiego Chorwata. Modrić zewnętrzną częścią stopy zagrał tak, jakby wielu nie zagrało nawet z tzw. stojącej piłki. A gola zamykającego "zwycięskie" - bo dające awans do półfinału - 2:3, zdobył oczywiście Benzema.
Real nie przegrywa finałów
Druga okazja do meczu z angielskim gigantem nadarzyła się w najlepszej czwórce LM. Real trafił na Manchester City, który ostatecznie został mistrzem Anglii w sezonie 2021/22. Zanim się to jednak stało, The Citizens musieli przełknąć bardzo gorzką pigułkę braku awansu do finału Champions League. Dlaczego? Bo Real ponownie odrobił straty w rewanżu.
W pierwszym meczu półfinałowym kibice zobaczyli aż siedem goli, co łącznie dało jednobramkowe zwycięstwo (4:3) piłkarzom z Manchesteru. Zaliczka kiepska biorąc pod uwagę przebieg meczu i liczbę sytuacji, w których nieźle nagimnastykować musiał się Thibaut Courtois. Belg to zresztą człowiek, który dołożył kilka ciężkich cegieł pod fundamenty obecności Realu w majowym finale.
O nieśmiertelności drużyny z Madrytu w tegorocznej edycji LM The Citizens przekonali się w ciągu dwóch minut rewanżu w Hiszpanii. Rodrygo dwukrotnie skarcił - wchodząc jako rezerwowy - będących o krok od finału Anglików.
Zanim drużyna trenera Josepa Guardioli zdołała się na dobre przebudzić, sprawę awansu zamknął w dogrywce - a jakżeby inaczej - Benzema. Stało się jasne, że 15 gol Francuza w tej edycji, będzie kluczem do ósmego finału Realu w Champions League.
Po reformie rozgrywek z sezonu 1992/93 wcześniejsze siedem z udziałem Królewskich kończyło się takim samym scenariuszem - klub z Madrytu sięgał po trofeum.
Co jest ważniejsze w drużynie z Madrytu, doświadczenie czy młodość? Wydaje się, że kluczowe jest jednak to pierwsze, spoglądając chociażby na stabilność drugiej linii. Wśród pomocników w rewanżowym meczu półfinałowym z City po stronie Realu zobaczyliśmy tercet: Modrić-Kroos-Casemiro. Dokładnie to samo trio w 2018 roku sięgało z klubem po zwycięstwo w Lidze Mistrzów, stanowiąc boiskową drugą linię w finale z Liverpoolem.
Okraszając zespół takimi talentami jak Vinicius Jr. czy Rodrygo, wypełniając lukę po Ramosie zdolnym Ederem Militao, czy dając swobodę w drugiej linii Eduardo Camavindze, Real ma przed sobą przyszłość.
Kropką jest Benzema, który niezależnie od rozstrzygnięć finału, ma przed sobą jeszcze szansę na obronę tytułu mistrzów świata podczas zamykającego rok mundialu w Katarze. To może być 12 miesięcy należące do pana Karima, który rok zamknie ze Złotą Piłką w gablocie.
Francuz już zrównał się w liczbie goli (86) w historii LM z Robertem Lewandowskim.
Real w finałowym meczu zagra z Liverpoolem w sobotę 28 maja. Na Stade de France w Saint-Denis pod Paryżem dojdzie do powtórki finału z 2018 roku w Kijowie. Dla treneraAncelottiego będzie to piąty finał w karierze, nikt w historii nie ma na koncie więcej.
Za to dla Juergena Kloppa z LFC będzie to wyborna okazja, by wziąć rewanż za tamtą pamiętną porażkę w finale (1:3) na Stadionie Olimpijskim w Kijowie.
To było ostatnie zwycięstwo Realu oraz sam udział w finale LM. A kiedy madrycki klub przegrał, spoglądając na historię Pucharu Europy? Był to rok 1980. Na francuskim Parc des Princes skończyło się na skromnej, ale znaczącej przegranej 0:1. Po puchar sięgnął... Liverpool FC.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.