Benzyna, energia, mieszkania, jedzenie, leczenie to tylko część wydatków, które skutecznie drenują nie tylko nasze portfele, ale i konta oszczędnościowe. Ile w dzisiejszych czasach udało się odłożyć 20-latkom, 30-latkom i 40-latkom? Postanowiłem o to zapytać osoby mieszkające w Warszawie.
Inflacja rośnie jak szalona. Drożyznę widzimy na sklepowych półkach, stacjach benzynowych oraz we własnych mieszkaniach, kiedy musimy opłacić rachunki. Sytuacja gospodarcza doświadczyła także kredytobiorców.
Inflacja zabija nasze oszczędności. Ile pieniędzy zostało nam na czarną godzinę?
Wówczas, 1 lutego, pisałem, że działanie rządu nie przyniosło oczekiwanego efektu. Później poszło z górki. 17 maja pokazałem, jak wysokie są ceny na czterech warszawskich bazarach. Zaskoczeniem były między innymi borówki do 45 zł za kg oraz truskawki do 20 zł.
W mediach pokazuje się statystyki, wykresy, rozmawia się z ekonomistami, prezentuje się trudne do zrozumienia dyskusje. Tymczasem ja postanowiłem zapytać 20-latków, 30-latków i 40-latków, ile pieniędzy udaje im się oszczędząc w dobie inflacji.
Ile pieniędzy odkładają 20-latkowie? "Wszystko jest koszmarnie drogie"
Dominik ma 25 lat i 300 złotych na koncie. Zabezpieczonych oszczędności ma zaś 5 000 zł. Do wypłaty jeszcze trochę, więc - jak sam mówi - "nie poszaleje". - Ktoś pewnie powiedziałby, że to grosze, ale pracuję na pełny etat dopiero od dwóch lat - mówi. Jak ocenia, dla niego to nadal mało.
- Sam wynajem mieszkania kosztuje mnie około 2 000 złotych. Wszystko inne, jak dobrze wiemy, też jest koszmarnie drogie. Szczęście, że nie mam auta - dodaje.
Dominikowi udaje się odłożyć parę stówek miesięcznie. Mógłby więcej, gdyby zrezygnował z codziennych przyjemności jak... spotkania ze znajomymi. - Ale nikt nie chce tylko egzystować, lecz ciężko zarobione pieniądze wydać najzwyczajniej w świecie na własne przyjemności - stwierdza.
Dagmara ma 27 lat i 25 tysięcy złotych na koncie. Skąd tak wysoka kwota? To część środków, które uzyskała po podziale środków ze sprzedaży mieszkania. - Z bieżącej kasy nic nie oszczędzam - tłumaczy.
Nawet taka kwota na koncie nie daje jej spokoju. - Boję się, że stracę mieszkanie, bo wzrośnie mi czynsz - mówi. Kolejną kwestią jest szalejąca drożyzna. Jeszcze przed wzrostem inflacji sklepy można było podzielić na te z wysokimi i niskimi cenami. - Chodzenie do Biedronki teraz przestało być dla mnie forma oszczędzania - wyjaśnia.
Aleksander ma 20 lat i 4 000 złotych oszczędności. - Dla mnie to strasznie mało. Przy mojej wypłacie mógłbym odłożyć więcej, ale muszę opłacić raty za uczelnie i czynsz, z którym - na szczęście - pomagają mi rodzice - mówi.
- Pieniądze magicznie mi uciekają. Jedzenie i codzienne rzeczy kosztują mnie ok. 40 złotych dziennie. Ale te koszty podnosi karnet na siłownie plus drobne wypady ze znajomymi - wymienia.
- Cały czas boję się wzrostu cen. Ostatnio porównałem sobie paragony sprzed i po dwóch miesiącach z tymi samymi produktami. Wyszło około 30 złotych drożej - mówi.
Ile pieniędzy odkładają 30-latkowie? "Wręcz mam dług na karcie kredytowej"
Monika ma 27 lat, a jej partner Adam 32 lata. Wspólnie mają około tysiąca złotych oszczędności na koncie. - TYSIĄC. Po opłaceniu mieszkania, zakupach spożywczych zostaje nam jakieś 500-600 zł. Te pieniądze trzymamy na wypadek nagłej wizyty u weterynarza - podkreśla
Para trzyma jednak jeszcze na czarną godzinę 21 000 złotych. - To wystarczy na wypadek, gdybyśmy zachorowali, nagle stracili pracę, albo ktoś z naszej rodziny wymagałby pilnego wsparcia, ale na nic więcej - ocenia.
- Nie wyobrażam sobie, jak trudno mają osoby bez wsparcia rodziców - podsumowuje.
Janek ma 30 lat i nie ma żadnych oszczędności. - A z czego miałbym odłożyć? Przez większą część ostatnich 10 lat pracowałem za nie więcej niż 3,5 tys. zł netto. Z tego musiałem opłacić mieszkanie, rachunki i żarcie - wylicza.
Błędy z młodości sprawiły, że teraz Janek zmaga się z długami. Choć teraz zarabia dobrze, wciąż nie może odłożyć pieniędzy. - Dopóki nie spłacę długów, nie zaoszczędzę. Również dlatego, że kiedy mogę, nadpłacam kredyt - stwierdza.
Grzegorz ma 32 lata i żadnych oszczędności. - Wręcz mam dług na karcie kredytowej - podkreśla. - Zawsze starałem się żyć oszczędnie. Tylko dzięki temu, przy kolejnej podwyżce stóp procentowych, udało mi się spłacić w całości kredyt hipoteczny - dodaje.
Dlaczego spłata kredytu była możliwa? Bo Grzegorz kupował mieszkanie w 2015 roku, zanim zwariowały ceny. - Mogłem też liczyć na rodziców, którzy pomogli z wkładem własnym - mówi.
Maja ma 33 lata i co miesiąc stara się zasilać konto oszczędnościowe kwotą od 50 do 100 złotych. - Moje oszczędności pochodzą raczej z dodatkowych wpływów - wyjaśnia. Dodatkowym wpływem jest głównie zwrot podatku.
- Chcę oszczędzać, ale chcę też choć trochę żyć. Jeśli pochodzisz raczej z biednej rodziny i przez lata zaciskałaś/zaciskałeś pasa, to w pewnym momencie chcesz odetchnąć. Nie chodzi o rozrzutność, fanaberię (czego nie krytykuję, jeśli ktoś ma ochotę), ale może o krótkie wakacje, koncert - dodaje.
Marek ma 36 lat i 80 tysięcy oszczędności na koncie. Jak sam zaznacza, "każdy zakup musi przemyśleć dwa razy". - Od jakiegoś czasu odkładam połowę pensji co miesiąc. Dzięki temu czuję się bezpiecznie i wiem, że nawet jeśli stracę pracę, to będę mógł bez większych różnic żyć jeszcze długo - wyjaśnia.
Ile pieniędzy odkładają 40-latkowie? "Rata kredytu wzrosła mi dwukrotnie"
Izabela ma 44 lata i... puste konto. Dlaczego? Rata kredytu wzrosła mi dwukrotnie. Wydaję też masę pieniędzy na terapię swojego syna. – Nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam sobie jakiś ciuszek – mówi.
Andrzej ma 42 lata i podobnie jak Izabela... zero oszczędności. – Jak zapłacę wszystko, ratę kredytu, coś zostawię na wakacje, to zwyczajnie nic mi nie zostaje – mówi – Mógłbym oszczędzać, ale wtedy nie spłacałbym kredytu i nie jeździł na wakacje z rodziną. Po co mam zbierać? Do trumny mi to włożą kiedyś? – dodaje.
Agnieszka ma 45 lat i prawie 400 000 zł oszczędności na koncie. Założyła, że nie zamierza wykorzystywać tych środków, pomimo rosnących cen. Ale na ewentualne nagłe wydatki odłożyła sobie 20 000 zł.
– To brzmi jak dużo. Ale tak naprawdę niewiele można z tym zrobić. Dobrego mieszkania za to nie kupię – mówi. – Ruszyć tych pieniędzy, też nie ruszę, bo zaraz wszystko się rozejdzie – dodaje.
Kalina ma 44 lata i zero oszczędności. Pochodzi z biednej rodziny. Nie otrzymała więc przywileju w postaci dobrego startu. Zarabiała jako graficzka jednak jej praca, choć stabilna, nie pozwalała na odłożenie pieniędzy.
- Miałam parę lat stabilnego zatrudnienia, z umową o pracę na minimalną krajową, resztę pod stołem - mówi. Kalina wraz z partnerem nie mają szans na kredyt hipoteczny. - pracuje na umowe o dzielo - tłumaczy
Kalina korzystała z mieszkań komunalnych. Wsparcie miasta nie uchroniło jej przed wysokimi kosztami. - wilgoć, grzeb, gigantyczne rachunki za prąd. Co miesiąc kilkaset złotych - mówi- To jest chore że biednym ludziom daje się takie drogie w utrzymaniu mieszkania - dodaje.
Teraz pracuje w budżetówce, gdzie zarobki nie pozwalają na odłożenie pieniędzy. - Mam spokojną pracę w zamian za głodową pensję - wyjaśnia.
Chcesz dowiedzieć się więcej o tym, jak skutecznie oszczędzać? Więcej praktycznych porad znajdziesz na moneteo.com