Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Według kalendarza wyborczego Polacy do urn pójdą jesienią 2023 roku. Wówczas zadecydują, kto przez kolejne cztery lata będzie sprawował władzę w kraju. Gdyby jednak PiS postawiło na wcześniejsze wybory i te odbyły się w miniony weekend, to partia rządząca by je wygrała. Ale to nie oznacza, że zachowałaby ona rządy większościowe na kolejną kadencję.
W najnowszym badaniu pracowni Estymator dla DoRzeczy.pl Prawo i Sprawiedliwość niezmiennie powstaje liderem, ale KO odrabia straty.
Gdyby wybory parlamentarne odbyły się w niedzielę, ponownie wygrałoby Prawo i Sprawiedliwość z wynikiem 39,5 proc. (wzrost o 0,3 pkt proc. względem badania z połowy maja). W przeliczeniu na mandaty jest to 224 miejsc w sejmowych ławach, czyli 11 mniej niż w wyborach w 2019 roku.
Drugie miejsce zajęłaby Koalicja Obywatelska, na którą głos oddałoby 28,4 proc. KO nadrobiła straty względem poprzedniego sondażu i odnotowała wzrost o 1,3 pkt proc. Wynik przełożyłby się na 142 mandaty, czyli 8 więcej niż w poprzednich wyborach.
Lewicę wskazało 10,5 proc. badanych (spadek o 0,7 pkt proc.). To przekłada się na równo 40 mandatów – o 9 mniej niż w poprzednich wyborach. Na czwartym miejscu znalazła się Polska 2050 z poparciem na poziomie 8,2 proc. (wzrost o 0,3 pkt proc.). Ugrupowanie Szymona Hołowni otrzymałoby 31 mandatów.
Dalej znalazł się PSL-Koalicja Polska – 6,2 proc. głosów (spadek o 0,2 pkt proc.), co dałoby ludowcom 17 miejsc w Sejmie, czyli mniej o 13 względem obecnej kadencji. Konfederacja mogłaby liczyć na 5,1 proc. głosów (spadek o 0,8 pkt proc.) i 5 mandatów, o 6 mniej. Chęć głosowania na Kukiz'15 zadeklarowało 1,6 proc. respondentów (spadek o 0,4 pkt proc.). Z kolei 0,5 proc. ankietowanych wskazało, że oddałoby głos na inne ugrupowanie.
Przypomnijmy, że to już kolejny sondaż w ciągu kilku ostatnich miesięcy, który pokazuje, że PiS nie ma co liczyć na kolejną kadencję w rządzie.
Z ostatniego sondażu przeprowadzonego na zlecenie "Super Expressu" wynika, że wspólna lista ugrupowań opozycyjnych dałaby w wyborach wygraną w starciu ze Zjednoczoną Prawicą. Ale nie tylko to sprawia, że ich potencjalni wyborcy mogą podchodzić z optymizmem do głosowania, które w konstytucyjnym terminie ma się odbyć w 2023 roku.
Bo nawet gdyby opozycyjne partie startowały osobno, to i tak ich łączny wynik byłby wyższy od rezultatu PiS.
Wspólna lista opozycyjna mogłaby liczyć na 49,79 proc. poparcia. Z kolei Zjednoczona Prawica uzyskałaby 36,53 proc. poparcia. W Sejmie znalazłaby się jeszcze Konfederacja, która otrzymałaby 10,22 proc. potencjalnych głosów.
Gdyby partie opozycyjne startowały osobno, PiS wraz z koalicjantami zdobyliby 35,28 proc. głosów. Koalicja Obywatelska mogłaby liczyć na 25,09 proc. poparcia. Do Sejmu dostałaby się jeszcze Polska 2050 (12,35 proc.), Lewica (10,91 proc.) i Konfederacja (6,30 proc.). To także nie dawałoby najmniejszych szans PiS na utrzymanie władzy.