Choć afera, którą wywołał słowami o paraolimpiadzie w Londynie wydawała się zamykać mu drogę do poważnych mediów, Janusz Korwin-Mikke zadebiutował jako felietonista "Uważam Rze".
"Powinniśmy oglądać zdrowych, pięknych, a nie zboczeńców i inwalidów" – napisał Janusz Korwin-Mikke na swoim blogu w kontekście paraolimpiady w Londynie. Po tym, jak uwagi o niepełnosprawnych sportowcach opisaliśmy w naTemat, zajęły się nimi także inne media, wywołując dużą debatę o stosunku do niepełnosprawności.
Wiele głosów potępiało Janusza Korwin-Mikkego za sposób, w jaki się wypowiada. Kontrowersyjny polityk nie dał się jednak przekonać nawet argumentom niepełnosprawnego podróżnika Jana Meli, który w programie "Tomasz Lis na Żywo" pokazał do kamery protezę nogi i przekonywał, że bez problemu chodzi w krótkich spodenkach latem. Korwin-Mikke odpowiedział, że proteza ułatwiła mu dojście na biegun, bo nie mogły mu odmarznąć nogi.
Niektórzy z komentatorów po tej debacie oceniali, że Janusza Korwin-Mikkego nie powinno się go promować zapraszając do programów i na debaty. "Śmierć medialna to dla niego największa kara" – przekonywała Dorota Zawadzka w komentarzach do naszego tekstu.
Januszowi Rolickiemu, który w "Uważam Rze" ma sąsiadujące miejsce, nowy felietonista nie przeszkadza, bo – jak tłumaczy – trudno brać odpowiedzialność za cudze teksty. W rozmowie z naTemat przyznaje jednak, że zastanawia się, czy z redakcją nie zakończyć współpracy. – Zobaczymy, jak pismo będzie się dalej rozwijało – mówi.
Sam Korwin-Mikke dla strony dziennik.pl wyjaśnia, że będzie pisał do tygodnika, bo pismo zostało wyrwane z "z łap PiS". Jego zdaniem wcześniejsza ekipa wprowadzała w "Uważam Rze" cenzurę. "Wysyłałem do nich kilka tekstów, żaden nie ukazał się na łamach" – powiedział polityk.
Paweł Lisicki, były naczelny tygodnika przekonuje jednak, że powodem nie była cenzura. – W mojej koncepcji tygodnika nie zapraszaliśmy Janusza Korwin-Mikkego, między innymi ze względu na jego wypowiedzi poruszające bardzo wrażliwe kwestie. Nie tylko dotyczące paraolimpiady, ale także wcześniejsze – tłumaczy. – O ile można z taką osobą porozmawiać, o tyle zapraszanie jej jako stałego autora nie było dla mnie zasadne. Nie był felietonistą, o którego zabiegałem. Redaktor naczelny sam dobiera współpracowników, sam decyduje, kogo chce widzieć na łamach. Jak widać obecny naczelny taką ma koncepcję – mówi Paweł Lisicki.
"Nie powinien być publicystą"
Janusz Korwin-Mikke jako stały felietonista wzbudził wiele kontrowersji wśród byłych pracowników "Uważam Rze". Publicysta Krzysztof Feusette ironizował na Twitterze: "Korwin-Mikke gwiazdą URze. Będzie kącik dla niepełnosprawnych, zapiski złamistrajka i porady brydżowe dla żołędnych waletów?". Pisał jednak też bardziej poważnie: "Kto pierwszy z mainstreamu zacznie przekonywać, że Korwin-Mikke to mądra opozycja, a o niepełnosprawnych tylko żartował? Czekamy…".
Wystąpień Janusza Korwin-Mikkego na łamach tygodnika obawia się niepełnosprawny bloger i rysownik, któremu kontrowersyjny polityk zagroził pozwem po tym, jak ten na swoim blogu w naTemat opublikował satyryczny komentarz do jego słów. Tomasz Jakub Sysło przyznał w wywiadzie, że jest gotów bronić swoich racji przed sądem, Korwin-Mikke pozwu jednak nie złożył.
– Od początku mówiłem, że Janusz Korwin-Mikke jest politykiem, a ci dużo mówią, a potem mało robią. Straszenie mnie pozwem to było czcze gadanie. Nie wiem, czy taka osoba powinna być publicystą, jeśli nie jest wiarygodna – zastanawia się Sysło. – Jeśli Korwin-Mikke będzie wyrażał w tygodniku takie poglądy, jak na blogu, to byłoby przerażające. Nadzieja w tym, że na blogu nie miał wydawcy, kogoś, kto położy za niego głowę na szafot. Nie chciałbym żeby tak kontrowersyjne poglądy publikował w papierze. Szkoda papieru – mówi.