W środę w Kijowie odbyły się polsko-ukraińskie konsultacje międzyrządowe. Podpisano dokumenty dotyczące współpracy w kilku sferach i zapowiedziano utworzenie polsko-ukraińskiego przedsiębiorstwa zbrojeniowego. Internautów zaskoczyło jednak to, że do kraju ogarniętego wojną na czele z premierem pojechała ponad połowa składu Rady Ministrów. – Pojawia się pytanie, czy przez doświadczenie po Smoleńsku nie powinniśmy być bardziej wyczuleni? – komentuje dla naTemat jeden z posłów opozycji.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polska delegacja obiecała w Kijowie popierać Ukrainę w kwestii zniesienia ceł oraz dołączenia do konwencji o wspólnym tranzycie
Podpisano też osiem dokumentów ws. współpracy w różnych dziedzinach, m.in. energetyki, ekologii i obronności
Do Kijowa pojechali m.in. Mateusz Morawiecki, wicepremier Jarosław Kaczyński, dziewięciu ministrów i rzecznik kancelarii premiera
W środę w Kijowie zorganizowano polsko-ukraińskie konsultacje międzyrządowe pod przewodnictwem premierów obu państw: Mateusza Morawieckiego i Denysa Szmyhala. Polska jest pierwszym krajem od początku wojny, który spotkał się z rządem ukraińskim w takiej formule.
Z premierem Morawieckim do stolicy Ukrainy pojechali również inni członkowie polskiego rządu: wicepremier ds. bezpieczeństwa Jarosław Kaczyński, wicepremier i minister kultury Piotr Gliński, wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
A także minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, minister rozwoju i technologii Waldemar Buda, szef MSWiA Mariusz Kamiński, minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg, minister klimatu i środowiska Anna Moskwa oraz minister funduszy i polityki regionalnej Grzegorz Puda.
Do tego minister i szef kancelarii premiera Michał Dworczyk oraz rzecznik rządu Piotr Müller. W sumie ponad połowa z 23-osobowego składu Rady Ministrów.
I podróż aż tylu ważnych polskich polityków do kraju ogarniętego wojną zaskoczyła wielu internautów.
"Tak, bo to jest całkowicie bezpieczne, by cały polski rząd znalazł się w zasięgu rosyjskich rakiet w kraju, w którym toczy się wojna. Brawo, geniusz to wymyślił",
"Gdyby, choćby przypadkiem ich ostrzelano, zostalibyśmy bez rządu [...] Chaos nie jest nam potrzebny, podobnie jak ta lekkomyślna wizyta".
To tylko niektóre komentarze, które w środę wieczorem pojawiły się na Twitterze.
"Smoleńsk pokazał, że powinniśmy być bardziej wyczuleni"
– Zasadne jest pytanie, czy przez doświadczenie po Smoleńsku nie powinniśmy być bardziej wyczuleni w takich sytuacjach, tym bardziej że w Ukrainie wciąż trwa wojna – mówi naTemat Michał Wypij, poseł Porozumienia.
A może jest to start kampanii wyborczej Prawa i Sprawiedliwości? – Myślę, że nie. Moim zdaniem PiS musi zatrzymać negatywny trend spowodowany przez drożyznę. Nastroje w społeczeństwie się odmieniają i oni to widzą. Stąd właśnie 14. emerytura, wycofanie się z Polskiego Ładu, a teraz pokazanie, że cały rząd pojechał na Ukrainę – odpowiada polityk.
Zdaniem Michała Wypija, PiS nie ma już także możliwości skrócenia kadencji Sejmu. – Był na to czas dwa tygodnie temu. Chciałbym wierzyć, że nasz rząd dalekowzrocznie ustala w Kijowie kwestie odbudowy Ukrainy. Poznałem ich jednak na tyle, że wiem, iż jest to w istocie działanie na pokaz. Podobnie było z wcześniejszą wizytą Jarosława Kaczyńskiego, który mówił o misji pokojowej. Obawiam się, że tym razem również skończy się na niczym – stwierdza wiceprezes Porozumienia.
– Dobrze, że rząd taką delegacją pojechał do Kijowa, tyle że jest to rząd partyjny, który nie będzie potrafił z tego skorzystać. Nie wierzę temu rządowi, że myśli o tego typu sprawach państwowo – komentuje w rozmowie z naTemat Paweł Kowal, poseł KO.
I dodaje: – Większość przedstawicieli obozu władzy myśli wyłącznie w kontekście tego, żeby tylko "dało to słupki". Oni nie myślą strategicznie.
Urszula Pasławska, posłanka PSL: – PiS prowadzi politykę opartą na symbolach, a szczególnie teraz symbolika polsko-ukraińska jest dobrze przyjmowana. Nie wiem natomiast, czy aż tak duża reprezentacja była potrzebna w Kijowie, tym bardziej że w Polsce jest co robić.
Wiceszefowa ludowców ma na myśli kilka spraw. – Z pola widzenia nie mogą nam zniknąć problemy związane z energetyką, inflacją, tym, co będzie się działo jesienią – precyzuje i dodaje: – Miało nam wystarczyć węgla na 200 lat, tymczasem są zapisy na trzy miesiące do przodu. To są realne problemy. Symbolika jest ważna, ostatnia wizyta prezydenta Dudy w Kijowie również była ważna, ale czas zająć się pracą na rzecz Polaków, bo z tymi problemami jesteśmy sami.
Ma powstać polsko-ukraiński przedsiębiorstwo produkujące broń
W środę w Kijowie podpisano osiem dokumentów o współpracy. Dotyczyły wielu dziedzin: energetyki, współpracy transgranicznej i celnej, polityki ekologicznej i regionalnej, odbudowy Ukrainy, współpracy w zakresie pamięci narodowej oraz w sfery wojskowo-obronnej.
Dodatkowo podpisano memorandum ws. powołania wspólnej komisji dotyczącej nawiązania współpracy pomiędzy przedsiębiorstwami Polski i Ukrainy. Na jej bazie mają zostać przygotowane zalecenia dotyczące utworzenia wspólnego polsko-ukraińskiego przedsiębiorstwa produkującego broń i sprzęt wojskowy.
– Wyprowadzi to naszą współpracę na nowy poziom i pozwoli na stworzenie współczesnych rodzajów broni – podkreślił premier Ukrainy Denys Szmyhal. – Polskie firmy będą brały udział w odbudowie, ale najpierw trzeba obronić Ukrainę, trzeba wyrzucić wojska rosyjskie z Ukrainy. I to jest cel, który dziś ukraińskie wojska realizują wraz z pomocą wolnego świata – mówił z kolei Mateusz Morawiecki.
Szef polskiego rządu dodał, że "musimy przebudować porządek polityczny w taki sposób, by Rosja już więcej swoim tzw. ruskim mirem nie zagrażała pokojowi innych krajów". Morawiecki i Kaczyński zostali też uhonorowani przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Orderem Jarosława Mądrego drugiej klasy.