Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
O rozporządzeniu, które wprowadza w życie rejestr ciąż, było głośno pod koniec listopada 2021 roku. W tym czasie Polską wstrząsnęła informacja o śmierci Izabeli z Pszczyny, która zmarła, bo lekarz nie zdecydował się na dokonanie aborcji. Tragedia młodej kobiety została uznana za konsekwencję wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. zakazu aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu.
Polacy, a w szczególności Polki, obawiają się, że wprowadzony w ostatnich dniach rejestr ciąż ma być narzędziem w rękach władzy, który będzie mógł być wykorzystany przeciw kobietom, które dokonały aborcji lub straciły dziecko.
Rejestr ciąż to potoczna nazwa systemu elektronicznego, do którego wprowadzane będą dane pacjentek w ciąży. Obecnie lekarze i ginekolodzy gromadzą informację o ciążach pacjentek w dokumentacji papierowej. Kiedy rozporządzenie wejdzie w życie, dane mają być dostępnie w formie elektronicznej w Systemie Informacji Medycznej (SIM). W tym systemie, oprócz informacji o ciąży, mają być gromadzone dane o wyrobach medycznych zaimplantowanych u pacjenta, jego alergiach, informacje o rozpoczęciu i zakończeniu hospitalizacji, kod ICF w zakresie rehabilitacji leczniczej oraz grupa krwi.
Minister zdrowia Adam Niedzielski podpisał nowelizację rozporządzenia ws. Systemu Informacji Medycznej w piątek, 3 czerwca. Ma ono wejść w życie w ciągu dwóch tygodni od dnia ogłoszenia.
Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że tzw. rejestr ciąż to sposób, aby zmniejszyć ryzyko przepisania pacjentkom leków niewskazanych w ciąży i umożliwić im skorzystanie ze świadczeń w pierwszej kolejności. W rozporządzeniu doregulowano, że przekazywanie danych będzie następować, o ile usługodawca uzyska je w związku z udzielaniem świadczenia zdrowotnego lub realizacją istotnej procedury medycznej.
Kwestia dostępu do rejestru budzi największe kontrowersje. Co do zasady, dostęp do informacji dotyczących konkretnego pacjenta automatycznie otrzymuje wyłącznie:
Jednak Polki obawiają się nadmiernej ingerencji w swoje życie prywatne, a lekarze boją się, że to rozwiązanie doprowadzi do sytuacji, w której kobiety zrezygnują z szukania pomocy medycznej albo z zachodzenia w ciążę. Ta kwestia została trafnie ujęta w analizie fundacji Panoptykon:
"W innych czasach albo w innym państwie pomysł Ministerstwa Zdrowia, żeby w systemie informacji medycznych przechowywać także informacje o ciążach, nie wzbudziłby pewnie aż takiego odzewu. Ale jesteśmy w Polsce, gdzie ciąże są tematem szczególnego zainteresowania ze strony państwa, także organów ścigania".
Resort zdrowia twierdzi, że nie ma powodów do obaw, ponieważ do informacji w systemie dostęp będą mieli tylko wybrani pracownicy medyczni, a w każdej innej sytuacji, żeby poznać informacje dotyczące danej osoby, potrzebna będzie jej zgoda. Jednak według Kodeksu postępowania karnego dostęp do dokumentacji medycznej mają choćby sędzia i prokurator. Jak informuje Panoptykon, już teraz mogą oni zażądać wydania papierowej książeczki ciąży lub informacji o badaniach, które dedykowane są ciężarnym. Dodanie informacji o ciąży do SIM spowoduje, że po takie dane będzie można jeszcze łatwiej sięgnąć i może być to działanie na szeroką skalę.
Prokuratura takiego dostępu nie będzie miała z automatu. Aby móc zaczerpnąć z zamieszonych tam informacji, musi być wszczęte postępowanie w sprawie lub przeciwko. Prawnicy podkreślają, że możliwa jest sytuacja, że ktoś doniesie do prokuratury, że dana kobieta była w ciąży i po dziewięciu miesięcy nie ma dziecka. Jednak takie postępowanie na podstawie donosu będzie trudne, ale wówczas służby będą mogły się starać o dostęp do danych w SIM.
Kontrowersje wynikają głównie z braku zaufania do władzy i ewidentnej tendencji rządów Prawa i Sprawiedliwości do ingerencji w kwestie związane z aborcją. Czego najlepszym przykładem jest wspomniany wyrok TK, który zniósł drugą z trzech przesłanek dopuszczonej prawem aborcji, czyli usunięcie ciąży z powodu ciężkich wad płodu. Decyzje Trybunału Konstytucyjnego wywołała liczne protesty kobiet w całej Polsce, jednak nic one nie dały. Prawo weszło w życie.
Czytaj także: Rejestr ciąż uderzy w obywateli. Co sądzą? "Ręce precz od mojej macicy. Moje ciało moja sprawa"
Pomysł wprowadzenia rejestru ciąż negatywnie oceniany jest przez opozycję. Senator Krzysztof Brejza powiedział wprost, że projekt wiąże się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego ograniczającym prawo do aborcji. Zdaniem polityków opozycji w nowym rozporządzeniu chodzi o "przymus i kontrolę", a nie o poprawę standardów i zwiększenie opieki nad ciężarnymi.
Wielu komentatorów podkreśla, że wprowadzone zmiany zniechęcą kobiety do podejmowania decyzji o zajściu w ciążę, co wpłynie na jeszcze większy spadek dzietności w naszym kraju.
Projekt przeszedł przez proces legislacyjny. Jednak eksperci podkreślają, że takie rozwiązanie powinno być wprowadzone na mocy ustawy, a nie rozporządzenia.
"Rozszerzenie katalogu danych w SIM powinno zostać uregulowane w ustawie. Jasno wynika to zarówno z Konstytucji, jak i z RODO. Wbrew pozorom to nie jest kwestia czysto techniczna. Przejście ścieżki ustawodawczej zwiększa szansę (a przynajmniej powinno w teorii), że głosy różnych środowisk i instytucji zostaną wzięte pod uwagę, a samo rozwiązanie lepiej dopracowane" – czytamy w analizie fundacji Panoptykon.
Konstytucjonaliści podnoszą także argument, że tzw. rejestr ciąż jest sprzeczny z przepisem konstytucji, który mówi o tym, że państwo może zbierać o obywatelu wyłącznie dane, które są niezbędne.
Rejestr ciąż ogranicza też prawo do prywatności z art. 47 Konstytucji RP oraz RODO.
Czytaj także: https://natemat.pl/385807,rejestr-ciaz-co-na-to-kobiety-i-mezczyzni