Nie lubi wywiadów i dziennikarskiego gadania, ceni ubrania które zachwycają jakością, nawet jeśli sporo kosztują. Gdyby miał wybierać najchętniej zaprojektowałby coś dla księcia Harry'ego lub Baracka Obamy. Prowokator, projektant, biznesmen - Tom Ford.
Swoje pierwsze buty od Gucciego dostał kiedy miał 12 lat. Jego matka uwielbiała rozpieszczać go ekskluzywnymi prezentami i obsesyjnie zaszczepiała w nim miłość do pięknych rzeczy. Podobno sama miała szafę pełną eleganckich kostiumów, a mężów zmieniała jak rękawiczki. Tom Ford wielokrotnie podkreślał, że dzieciństwo miał niemal bezstresowe, a jedyne o czym myślał, to czy jest dobrze ubrany.
"Mama była prawdziwą damą i często mówiła mi, że strój świadczy o szacunku do drugiego człowieka" - wyznał projektant w jednym z telewizyjnych wywiadów.
Nic zatem dziwnego, że młody Tom bardzo szybko postanowił poszukać swojej artystycznej drogi. Wyjechał na studia do Nowego Jorku i bez najmniejszego problemu wkroczył w nowojorskie życie artystów. Studiował historię sztuki, i non stop szukał inspiracji i rozrywki. To właśnie wtedy po raz pierwszy spotkał Andy'ego Warhola i zaczął bywać w kultowym klubie Studio 54. Trudno powiedzieć, czy od początku marzył o projektowaniu. Nie lubi odpowiadać dziennikarzom na takie pytania. Interesował się modelingiem, filmem, sztuką i architekturą wnętrz. Eksperymentował i ryzykował...Taki sposób na życie wpoiła mu matka.
A może jednak moda?
Kiedy znany na całym świecie Tom Ford wypowie choć jedno zdanie na temat mody, magazyny rozpisują się na jego temat podkreślając za każdym razem, że to "projektant z powołania". On sam podchodzi do tego typu artykułów sceptycznie. Za każdym razem puentuje arogancko, że "nie znosi tego całego gadania i nie przepada za dziennikarzami". Mimo tego wszyscy go uwielbiają i z ciekawością obserwują jego karierę.
"To artysta, który jest świadomy swojego zawodu, wie jak zarządzać marką i jakiej jakości produkty wypuszczać na rynek, żeby dobrze się sprzedawały" - powiedziała kiedyś Gwyneth Paltrow.
Projektuje jedynie dla ludzi świadomych jakości, tych którzy potrafią docenić wartość jego projektów. W wywiadach podkreśla, że "nie ubiera laików, którzy nie zwracają uwagi na detale". Skromność nie jest jego mocną stroną, jest za to mistrzem eleganckiej prowokacji.
Swoje pierwsze kroki Tom Ford stawiał u amerykańskiej projektantki Cathy Hardwick, to dało mu szansę zdobycia posady szefa stylistów marki Perry Ellis. Kiedy w 1990 roku trafił do Domu Mody Gucci, przypomniały mu się jego pierwsze buty od mamy i markowe torebki, które często zalegały na kanapach w salonie. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę i na serio zająć się modą. Rezultaty tej determinacji można było zobaczyć bardzo szybko. Po dwóch latach pracy jako projektant damskich kolekcji, Ford awansował na szefa działu projektowania, a niedługo po tym objął stanowisko dyrektora kreatywnego całego Gucci Group. Dopiero wtedy naprawdę rozwinął skrzydła...
Trudno powiedzieć czy zadziałał skrupulatnie przemyślany PR, czy też buntownicza, prowokacyjna natura projektanta, ale Ford zmienił świat mody nie do poznania. Przed rządami designera, Gucci był na skraju bankructwa i zdawał się nie mieć konkretnego pomysłu na dopieszczenie swoich wiernych klientek. Wraz z epoką Forda wszystko się zmieniło, suknie od Gucciego nosiły: Madonna, Jennifer Lopez czy Gwyneth Paltrow. Projektant postanowił najpierw ubrać kobietę, a dopiero potem zachęcić ją do kupowania dodatków. W pracy nie uznawał kompromisów, wszystko musiało być najlepszej jakości: materiały, wykończenie, forma. Myśl była jedna - stworzyć kobietę idealną.
Kiedy projektuję muszę mieć pewność, że dzięki mojej kreacji kobieta ma idealną talię, długie nogi, seksowną figurę". - powiedział w jednym z wywiadów Tom.
Miał doskonały marketing. Na reklamach torebek zaczęły pojawiać się zmysłowe nagie kobiety i seksowni mężczyźni. On sam zawsze występował w nienagannej aksamitnej marynarce i bywał wśród najbardziej wpływowych ludzi showbiznesu. Stał się najlepszą reklamą swoich produktów. Wszyscy chcieli wyglądać i ubierać się tak jak on...Branża czekała na następny ruch Toma Forda.
Sam sobie poradzę
2002 roku Gucci Group kupiła legendarną firmę Yves Saint Laurent i "powierzyła ją" Tomowi Fordowi. Któż mógł przypuszczać, że dosłownie dwa lata później projektant zrezygnuje z posady i zacznie pracować na własne nazwisko. To był szok dla wszystkich. Czym teraz będzie zajmował się Tom? Plotki mówiły, że wybierze drogę Hollywood i wykorzysta swoje kontakty z gwiazdami kina. On jednak postanowił projektować dla mężczyzn i tym samym sprytnie wypełnić lukę na męskim rynku mody. Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał go dlaczego odszedł od Gucciego odpowiedział:
"Czasami docierasz na sam szczyt drabiny tylko po to, żeby zdać sobie sprawę że drabina była przystawiona do niewłaściwej ściany. Prawdopodobnie właśnie to mi się przydarzyło kilka lat temu - mam na myśli moje odejście z Gucci".
Przy budowaniu własnej marki Tom wybrał jeszcze bardziej przemyślaną strategię marketingową. Bardzo szybko podjął korzystną współpracę z marką Estee Lauder i zaprojektował flakonik do kultowych perfum Youth Dew Amber Nude. Podobno perfumy w mgnieniu oka zniknęły z półek sklepowych. Potem było już tylko łatwiej, amatorzy stylu Forda kupowali następne produkty wypuszczane przez projektanta: perfumy sygnowane jego nazwiskiem - Black Orchid oraz okulary przeciwsłoneczne TF, które nosiły największe gwiazdy Hollywood. Marynarki z metką projektanta stały się ulubionym elementem garderoby: Stinga, Toma Hanksa czy George'a Clooney'a. Nikt nie miał już wątpliwości, że Tom Ford sam świetnie sobie poradzi...
Obecnie marka Tom Ford kojarzy się z wysmakowanym stylem i luksusem. Projektant nigdy nie ukrywał, że nie ma nic złego w tym, żeby otwarcie manifestować światu ideę - "jestem bogaty i lubię się dobrze ubrać". Żeby coś miało w sobie ponadczasową wartość musi również kosztować. Niestety minimalna cena za garnitur, we flagowym salonie Forda na Madison Avenue w Nowym Jorku, kosztuje ok. 4000 dolarów. No cóż, za luksus trzeba płacić...Co ciekawe, kiedy pada pytanie: czy zainwestowałby pan w ciemno w nieistniejącą jeszcze kolekcję Toma Forda, przewaga biznesmenów bez zastanowienia odpowiada - "oczywiście, że tak".