Internautom ciągle nie dość żartów z agenta Tomka. Łatwo nie zapomną o przepychu, jaki towarzyszył akcjom CBA. Markowe ubrania i wielkie pieniądze topione w operacjach w niejednym wywołały frustrację i złość. Czy w służbach specjalnych jest miejsce na oszczędzanie?
Kulisy specjalnych operacji CBA opisane przez "Gazetę Wyborczą" były jednym z gorących tematów weekendu. Tomasz Kaczmarek zebrał pokaźną liczbę drwin w internecie - od "Jamesa Błąda" po "agenta Miami Vice". Jednak jeden zarzut pojawiał się zdecydowanie najczęściej: dlaczego CBA musi marnować aż tyle pieniędzy? Agent
Tomek ubrany w najdroższe garnitury, markową bieliznę, drogi samochód – wszystko, by uwiarygodnić jego przykrywkę.
W internecie pojawiło się sporo komentarzy kwestionujących zasadność wydawania tak wielkich sum pieniędzy. Wiadomo, operacji specjalnej za darmo się przeprowadzić nie da. Czy jednak w działaniu służb nie ma miejsca na oszczędność? Eksperci zgodnie zaprzeczają. – Wszystko zależy od danej operacji. Czasami można uzyskać efekt za darmo, innym razem wymaga to dużych nakładów pieniężnych. Każdy przypadek jest inny – mówi Vincent Viktor Severski, pisarz i były oficer wywiadu, ukrywający się pod pseudonimem ze względu na specyfikę swojej pracy. – Planowanie wydatków to podstawa operacji specjalnej. Pieniądze nie są celem, tylko środkiem. Ilość wydanych funduszy musi być adekwatna do efektu – tłumaczy.
Żałosne
Vincent Severski dodaje, że nie można wydawać grubych milionów na operację, jeśli nie ma przynieść spektakularnych efektów. Tłumaczy też, że każdy agent opłacany jest inaczej, zależnie od swojej wartości. W jego opinii sytuacja z agentem Tomkiem jest co
najmniej żenująca. – Tu wchodzimy w sferę moralności. Takie fotografie nigdy nie powinny istnieć – mówi. Dodaje, że każdy, kto pracuje w służbach specjalnych, o tym wie. – Tego się nie da opisać. Po 30 latach służby nie mam ani jednego zdjęcia z moimi kolegami z pracy. Taka specyfika zawodu. Mamy to we krwi. A tu agent, półnagi pozuje nad walizką służbowych pieniędzy. My też niejednokrotnie operowaliśmy wielką gotówką, ale to wymaga odpowiedzialności – tłumaczy były oficer wywiadu.
Vincent Severski tłumaczy, że w środowisku doniesienia na temat agenta Tomka wywołują śmiech. – To jednak też smutne. Ten człowiek, półnagi agent nad walizką pieniędzy jest teraz naszym posłem – dodaje. Zaznacza też, że w znacznie istotniejszej służbie niż CBA, takiej jak wywiad wojskowy, przygotowania do operacji wyglądały
całkiem inaczej. – Sam musiałem kupić sobie skarpetki, garnitur, koszule, kurtkę, czapkę i wszystko, co było mi potrzebne. Oczywiście w każdej służbie są sytuacje, gdy trzeba wystąpić pod obcą flagą. Wtedy wiadomo, np. ubrania nie mogą mieć polskich metek. Lecz to również musieliśmy zorganizować sobie sami. A w sytuacji z agentem Tomkiem zrobiono z tych towarów show – kwituje były oficer wywiadu.
Odrzutowiec czy mechanik?
Podobnego zdania jest nasz następcy rozmówca, Grzegorz Cieślak z Centrum Badań nad Terroryzmem przy warszawskim Collegium Civitas. Ekspert przekonuje, że podczas prowadzenia operacji nie można tracić głowy i zapominać o oszczędności. – W zależności od danej operacji specjalnej, trzeba posłużyć się logiką, która do niej pasuje. Załóżmy, że jakakolwiek służba, CBA, ABW czy policja, chce dostać się do środowiska, którego przedstawiciele latają prywatnymi odrzutowcami. Albo kupuje swojemu agentowi prywatny odrzutowiec, albo szuka innego sposobu na dotarcie do tego środowiska – mówi Grzegorz Cieślak. Dodaje, że jeśli służba nie może pozwolić sobie
na taki wydatek, umieszcza agenta na stanowisku mechanika lub pokojówki obserwowanej osoby.
Ekspert zaznacza, że trudno określić, czy fotografie ujawnione przez "Gazetę Wyborczą" dotyczą samych operacji, czy prywatnych sytuacji. – Jeśli to prywatna sytuacja, to skąd ta walizka pieniędzy – zastanawia się jednak Grzegorz Cieślak. Dodaje też, że mało akceptowalny styl życia agenta Tomka widoczny na zdjęciach jest niepokojący. – Mało zapobiegliwy ten agent, jeśli pozwolił robić sobie takie zdjęcia w służbowych sytuacjach – mówi ekspert. Dodaje, że z tą sytuacją wiązało się dodatkowe niebezpieczeństwo. – Funkcjonariusz służby nie powienien mieć do czynienia z takimi zdjęciami. Dodatkowo wygląda na to, że nikt nie zadbał, by nie miał możliwości dysponowania tymi fotografiami. Przecież tożsamość innych agentów może być dzięki temu bardzo łatwo ujawniona – tłumaczy Grzegorz Cieślak.
– Na samym początku trzeba sobie powiedzieć, jaki jest bilans danej operacji specjalnej. Jeśli dzięki niej można uratować ludzkie życia, warto wydać na nią dużo pieniędzy. Lecz jeśli mówimy o mało dotkliwych skutkach danej operacji, to koszty również nie powinny być wygórowane. Skórka czasem niewarta wyprawki – kwituje Grzegorz Cieślak.
Chory psychicznie
Mariusz Kamiński, były szef CBA, któremu podlegał agent Tomek na antenie TVN24 wyznał, że jest oburzony publikacją "GW". Jego zdaniem anonimowy rozmówca gazety jest mało wiarygodny.
Mariusz Kamiński dodał, że opublikowane zdjęcia uwieczniają funkcjonariuszy w prywatnych sytuacjach i nie powinny ujrzeć światła dziennego. Tłumaczył też, że jest zawiedziony, iż "Gazeta Wyborcza" nie próbowała się z nim skontaktować. Dzięki temu mógłby sprostować niektóre sensacje. Pouczeni tą przestrogą próbowaliśmy skontaktować się z Mariuszem Kamińskim, niestety bez rezultatu.
"My, bogowie z CBA"
Z tłumaczeniem byłego szefa CBA nie zgadza się poseł SLD Stanisław Wziątek, zasiadający w sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych. – Absolutnie nie przekonują mnie tłumaczenia Mariusza Kamińskiego. Żaden agent w żadnej służbie specjalnej nie powinien zwracać na siebie uwagi. Nie ma znaczenia, czy na zdjęciu obserwujemy prywatne przyjęcie czy przygotowanie do akcji. Widzimy Tomasza Kaczmarka nad walizką pełną pieniędzy z miną pt. "My, bogowie z CBA możemy wszystko" – mówi poseł SLD. Dodaje, że nazywanie szczerości anonimowego agenta
chorobą psychiczną jest nie na miejscu. – Zresztą im ciszej wokół, służb tym lepiej. Nie są po to, by brylować w mediach. A te zdjęcia umożliwiły obnażanie CBA – przekonuje.
Jak ugryźć 300 milionów?
CBA ma z czego kupować agentowi Tomkowi markowe garnitury. Konstanty Miodowicz z PO, przewodniczący sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych tłumaczy, że rocznie CBA kosztuje państwo około 300 milionów złotych. Dodaje też, że nie ma dużych różnic pomiędzy aktualnymi kosztami utrzymania służby pod wodzą Pawła Wojtunika, a tymi, jakich potrzebował poprzedni szef – Mariusz Kamiński. Poseł tłumaczy też, że finanse CBA nie są owiane tajemnicą. – Otrzymujemy przedłożenia budżetowe, które opiniujemy tak jak komisje w innych branżach – wyjaśnia Konstanty Miodowicz. Przyznaje jednak, że w przypadku CBA zdarzały się sytuacje, że środki finansowe były niewspółmierne do efektów.
Poseł przyznał też, że Komisja ma informacje o tym, ilu aktualnie funkcjonariuszy pracuje pod przykrywką. – Nie możemy jednak poznać ich tożsamości. To są dane o charakterze tajnym, dlatego nie możemy zdradzić, ilu jest takich agentów – tłumaczy Konstanty Miodowicz. Poseł PO zaznacza jednak, że Komisja nie patrzy bez przerwy na ręce CBA. – Są aspekty, które podlegają naszej demokratycznej kontroli. Nad innymi nadzór sprawuje rząd – mówi.
Specjalna kapsuła
Innego zdania co do finansów CBA jest Stanisław Wziątek z SLD. – Nie możemy twierdzić, że teraz CBA wydaje pieniądze lekką ręką. Możemy jednak powiedzieć, że wcześniej pozwalała sobie na niepotrzebne wydatki. Jako komisja mieliśmy bezpośrednie informacje. Niektóre zakupy były niepotrzebne i bardzo kosztowne – mówi poseł. – Kupowanie specjalnej kapsuły do prowadzenia prywatnych rozmów wydaje mi się kuriozalne. To nie wywiad, by kupować tego rodzaju urządzenia – tłumaczy Stanisław Wziątek. Polityk twierdzi, że za czasów poprzedniego szefostwa w
CBA fundusz operacyjny był wykorzystywany do celów politycznych, by zdyskredytować przeciwników.
Zaznacza też, że z funduszami CBA nie wszystko jest do końca jasne. – My jako Komisja opiniujemy budżety wszystkich służb. Wiemy, ile kosztuje utrzymanie nieruchomości, wynagrodzenie dla pracowników, bieżąca działalność. Lecz nie mamy wglądu w fundusz operacyjny. Dysponuje nim szef CBA, który decyduje, na jaką operację i w jakiej ilości wydać te pieniądze – mówi Stanisław Wziątek. Tłumaczy, że jako komisja tylko określają wielkość tego funduszu. Poseł dodaje, że teoretycznie premier i minister spraw wewnętrznych mogą poprosić o wgląd w dysponowanie środkami przeznaczonymi na operacje.
Prowokacji i operacji specjalnych nie da się prowadzić za darmo. Eksperci przekonują, że trzeba dobrze rozdysponować fundusze. Anonimowy agent CBA przekonywał, że Beata Sawicka miała być tylko sposobem na dotarcie do "grubej ryby". Skończyło się na tym, że ujawniono związane z nią nieścisłości. Zatem czy agent Tomek potrzebował "garniturów od Armaniego" czy "audi za 400 tysięcy", by złapać na gorącym uczynku zwykłą posłankę?
Internet się pośmieje, ludzie w domach tez a koleś [agent Tomek - przyp. red.] się ustawił na cale życie. Jest posłem, ma prawo do wysokiej emerytury w wieku 35 lat i co mu więcej trzeba? To, że się dobrze bawił za kasę podatnika nie jest jego winą. On tylko wykorzystał możliwości jakie dali mu jego nieudolni zwierzchnicy. To ich w pierwszej kolejności należy wziąć za fraki i rozliczyć. CZYTAJ WIĘCEJ
Piotrek
Śmiejemy się z niego, a on się śmieje z nas - jak idzie do bankomatu. CZYTAJ WIĘCEJ
Kuba
Wszyscy się śmieją, ale to nie jest zabawne. Ten wyleniały lowelas o aparycji cinkciarza spod Victorii nadal się bawi za naszą kasę. I z pewnością woli walić wódę kupioną z naszych podatków, niż czytać opinie o sobie. CZYTAJ WIĘCEJ
Vincent Severski
były oficer wywiadu wojskowego
Sam musiałem kupić sobie skarpetki, garnitur, koszule, kurtkę, czapkę i wszystko, co było mi potrzebne. Oczywiście w każdej służbie są sytuacje, gdy trzeba wystąpić pod obcą flagą. Wtedy wiadomo, np. ubrania nie mogą mieć polskich metek. Lecz to również musieliśmy zorganizować sobie sami.
Mariusz Kamiński
były szef CBA na antenie TVN24
To wyjątkowo nierzetelna publikacja. Obserwujemy materiały oparte o anonimowe wypowiedzi. Ja wiem kim jest ten anonimowy agent. To funkcjonariusz, który został dyscyplinarnie zwolniony z CBA. Toczy się przeciw niemu postępowanie w prokuraturze za pobicie policjanta. Ten człowiek leczy się psychiatrycznie. Do CBA trafił z CBŚ, był dawnym podwładnym Wojtunika. Nie brał udziału w działaniach operacyjnych. Zajmował się logistyką. CZYTAJ WIĘCEJ
Grzegorz Cieślak
Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas
Na samym początku trzeba sobie powiedzieć, jaki jest bilans danej operacji specjalnej. Jeśli dzięki niej można uratować ludzkie życia, warto wydać na nią dużo pieniędzy. Lecz jeśli mówimy o mało dotkliwych skutkach danej operacji, to koszty również nie powinny być wygórowane. Skórka czasem niewarta wyprawki.
Stanisław Wziątek
poseł SLD
Nie ma znaczenia, czy na zdjęciu obserwujemy prywatne przyjęcie czy przygotowanie do akcji. Widzimy Tomasza Kaczmarka nad walizką pełną pieniędzy z miną pt. "My, bogowie z CBA możemy wszystko.