To zdanie coraz głośniej słychać w polskich domach. Mamy dość stania w kolejkach w ogarniętym świątecznym szałem sklepie. Mamy dość wydawania pieniędzy i nieudanych podarunków. Czy jednak święta bez prezentów nie tracą ze swojej magii? A może jest jakiś inny sposób radzenia sobie z podarunkową presją?
– Od kilku lat nie dajemy sobie prezentów na Wigilię i choć byłem sceptycznie nastawiony to takiego rozwiązania, to muszę przyznać, że świetnie się ona sprawdza – opowiada mi Tomek. – Nie ma rozczarowań i nerwowego poszukiwania podarków dla osób, które w gruncie rzeczy widzę tylko raz w roku – przyznaje Tomek. Jego rodzina nie jest odosobniona. Coraz częściej słychać o domach, gdzie prezentów albo w ogóle nie ma, albo są symboliczne, tak jak u Ani, gdzie zasadą jest, że każdy daje sobie książki. – Dobrze wybrana pozycja i osobista dedykacja znaczą często więcej niż tona ubrań, kosmetyków i nikomu niepotrzebnych sprzętów – zapewnia mnie Ania.
Wręczanie bonów towarowych, czy ustalanie górnej kwoty do której można kupić prezent to kolejne rozwiązania, do których uciekają się Polacy, żeby uniknąć „prezentowego przesytu”. – Mój dom przez lata tonął w prezentach. W pewnym momencie doszliśmy do etapu w którym nikt już niczego nie potrzebował – zwierza się Michał. – Zamiast na siłę spełniać wydumane marzenia wymyśliliśmy z rodzicami, że w ramach świątecznego podarunku zrobimy sobie jakieś ekstra świąteczne wyjście. Od tej pory naszą tradycją jest świąteczny wyjazd na narty, wspólny koncert albo wyjście do teatru. Jest miło, rodzinnie i niezobowiązująco – puentuje Michał.
Święta bez dzieci
O ile jednak pomysły na uniknięcie świątecznej gorączki sprawdzają się w małych rodzinach, to trudniej zrealizować je w większym gronie. – Chętnie uniknęłabym prezentów na święta, ale moja rodzina nigdy się na to nie zgodzi. Boże Narodzenie spędzamy ze wszystkimi siostrami i braćmi mojej mamy. Przy stole niejednokrotnie jest ponad dwadzieścia osób, w tym sporo dzieci – żali się Marta. Dzieci to rzeczywiście świąteczny kłopot. Pozbawianie ich prezentów wydaje się okrutne, tym bardziej jeśli wierzą jeszcze w świętego Mikołaja. Czy jednak warto podtrzymywać uciążliwą tradycję tylko ze względu na najmłodszych?
Zdania są podzielone. Magdalena 1977 na forum gazety.pl proponuje, żeby prezenty wręczać tylko dzieciom. Jej pomysł jednak budzi wiele wątpliwości. W końcu takie zachowanie uczy je, że coś im się należy. Poza tym trudno ocenić, kto jeszcze jest dzieckiem, a kto już dorosłym. Dowód osobisty nie jest wcale oznaką dojrzałości. W sytuacji kiedy rodzina jest liczna rozwiązaniem może być coraz popularniejsze w niektórych domach losowanie.
Zrób sobie sam
– Co roku wraz z rozpoczęciem adwentu szykujemy karteczki z imionami i propozycjami prezentów. Każdy losuje jedną. Dzięki temu prezenty są zwykle trafione, bo łatwiej kupić jeden dobry niż osiem, i nikt nie czuje się pokrzywdzony – opowiada Ola. Jeszcze inne rozwiązanie podpowiada Patryk. W jego domu każdy prezent kupuje sobie sam. Zero rozczarowań, ale też zero niespodzianek. Za to pełna satysfakcja. Jedyny problem takiego rozwiązania jest taki, że zwykle okazuje się, że wszyscy najbardziej potrzebują pieniędzy. W związku z tym pod choinką lądują zwykle koperty, których zawartość rozpływa się na codziennie potrzeby.
Co ciekawe, większość osób deklaruje, że nacisk na dawanie sobie podarków wcale nie wypływa od młodego pokolenia, ale od naszych rodziców. – Moja mama jako dziecko nie miała świąt, bo pochodzi z bardzo ubogiej rodziny – opowiada Bartek. – Teraz próbuje nadrobić ten czas i od końca listopada zamęcza nas telefonami dotyczącymi prezentów. Najgorsze jednak nie jest to, że nas nimi zasypuje, ale to, że sama oczekuje tego samego – żali się Bartek.
Sytuacja w jego rodzinie jest dość typowa. W końcu jest grupa ludzi, którym szykowanie prezentów po prostu sprawia niesamowitą przyjemność. Czy ze względu na osobistą niechęć można ich jej pozbawiać? Cóż, najlepiej znaleźć kompromis. Choć ciężko nam to czasem zrozumieć, trzeba pamiętać, że święta są dla wszystkich. Oczywiście idealna byłaby sytuacja, gdyby obdarowywało się tylko tych, których się chce, ale jest raczej niewykonalne. W kryzysowych sytuacjach pozostaje nam fundacja Emmaus, w której można zostawić nieudane prezenty. Zysk z ich sprzedaży będzie przeznaczony na ubogich. W końcu najważniejszy jest gest.