Kiedy Szwajcar widzi parkującego na korpercie, natychmiast dzwoni na policję. Jeśli to samo zrobi Polak, usłyszy wiązankę obelg: kapuś, konfident, donosiciel. – Do dziś nie zrozumieliśmy, że mamy własne państwo – uważa socjolog prof. Krzysztof Wielecki.
Burzymy się, kiedy ktoś parkuje na kopercie, ale nie zadzwonimy do straży miejskiej, by usunęła taki samochód. Choć mamy nadzieję, że policja przyjedzie, kiedy ktoś nas napadnie, na co dzień raczej wkładamy koszulkę z napisem "ChWDP". Nawet jeśli wiemy, że za ścianą co wieczór sąsiad bije żonę, nie poinformujemy o tym opieki społecznej. To, co w Szwajcarii, czy Belgii nazywa się obywatelską postawą, u nas jest traktowane jako konfidencja, donosicielstwo, kablowanie. Dlaczego nie ufamy władzy?
Solidarność w opresji Straż pożarna, wojsko i pogotowie – to instytucje, które cieszą się dużym zaufaniem Polaków. Z badań przeprowadzonych przez TNS OBOP wynika jednak, że na tym krótka lista się kończy. Fatalnie oceniamy Sejm i Senat, premiera i cały rząd. Większość z nas nie ufa prokuratorom, sądom i służbom specjalnym.
Jeszcze więcej mówi ulica. W zatłoczonych miejscach, w piątek wieczorem co i rusz można usłyszeć: "kto nie skacze, ten z policji", a na murach i w autobusach przeczytać "ChWDP". Podobnie traktowana jest straż miejska. Nic dziwnego, że w takich warunkach trudno jest z tymi instytucjami współpracować.
– Uczymy się tego już w szkole, która jest uważana przez dzieci za system opresyjny. Najlepszym dowodem jest powstawanie nieformalnej struktury, w której kto inny zostaje gospodarzem klasy, a kto inny faktycznym przywódcą. W której nauczyciel jest uważany za funkcjonariusza świata dorosłych i przedstawiany jako wróg, któremu nie należy ufać. Tworzy się atmosfera trochę jak z więzienia i taki jest używany język – mówi prof. Krzysztof Wielecki, socjolog.
Zresztą, zdaniem socjologa takie zachowania mają też miejsce na uniwersytetach, gdzie świat dzieli się na "nas" – studentów i "ich" – wykładowców, których można i trzeba oszukać.
– Kiedy w USA student ściąga, inny ma obowiązek o tym donieść. Tutaj powstaje dziwnie rozumiana solidarność – mówi.
Władza chce mieć spokój
Do takiego stanu przyzwyczajają najmłodszych sami nauczyciele, dla których często wygodniej jest oskarżyć ucznia o skarżypyctwo, niż zająć się jego problemem. – W takich sytuacjach uczymy się, że przedstawiciel administracji chce mieć spokój – ocenia prof. Jacek Wasilewski z SWPS.
Prof. Wielecki podaje inny przykład: – W dom znajomego jacyś chuligani rzucali kamieniami. Zadzwonił na policję, ale na interwencję czekał cztery godziny. Chuligani nie byli tak uprzejmi, żeby zaczekać, więc oczywiście ich nie aresztowano. Trudno się dziwić, że ów znajomy teraz nie darzy tej instytucji sympatią.
Brak zaufania
Ale, zdaniem socjologów, kryzys zaufania i wynikające z niego etykietki "kapusiów" i "konfidentów" ma swoje głębsze źródła w polskiej historii.
– Przez wiele lat kształtowania się naszej tożsamości traktowaliśmy władzę jako coś obcego. Początkowo chłopi traktowali tak szlachtę, w związku z tym po rozwiązanie konfliktów nie chodziło się do pana, tylko próbowało to zrobić we własnym zakresie – wyjaśnia prof. Wasilewski. – Podczas zaborów władza w ogóle była obca, bo trzymana przez inne państwa. Podobnie wiele osób traktowało PZPR.
Polacy przez lata łączyli się więc w swoiste plemiona, które trzymały się razem, a to co działo się w środku nie powinno wychodzić na zewnątrz. Wszelkie próby regulowania stosunków nie zwyczajem, ale ingerencja władzy, były przez nie uznawane za kapusiostwo.
– A także okaz bezsiły – przyznaje prof. Wasilewski. – Bo jeśli potrzebuję władzy, nie umiem rozwiązywać problemów.
Polska niedoceniona
Na przeszkodzie skutecznej administracji stoi więc plemienna mentalność. Ale, zdaniem Jacka Wasilewskiego, to nie koniec. – Polacy, do systemu w którym sami sobie wybierają władzę a potem jej słuchają, nie dojrzeli – uważa prof. Jacek Wasilewski.
– Dziś jeszcze nie zrozumieliśmy, że mamy własne państwo – potwierdza prof. Wielecki. – A poza tym ono nie wydaje rozsądnych przepisów, wobec których wręcz wypada być opozycyjnym. Niestety, jak długo nie będziemy mieć zaufania do państwa, że stanowi mądre, fachowe prawi, tak długo nic się nie zmieni.
Zdaniem prof. Jacka Wasilewskiego z "konfidentami" i "kapusiami" poradzimy sobie tylko, jeśli od początku będziemy w tym kierunku edukować najmłodszych.
– Trzeba pokazać, że spory rozwiązywane nie na solówie, tylko pewnym rodzaju "sądu obywatelskiego", odwołania do wyższych instancji – mówi. – A po drugie my musimy poczuć, że urzędy, które tworzymy, tworzymy sami. Potrzebny jest czas, który zmieni nieco naszą kulturę. Że zapomnimy o UB, o PZPR, która była traktowana jako obca. Jeśli to zapomnimy to mamy szansę być normalnym europejskim krajem.