
Wszystko działo się tuż po tym, jak policja zaczęła spychać zadymiarzy w stronę Ronda Waszyngtona. - Część kiboli wymieszała się z ludźmi stojącymi na rondzie. Ludzie starsi i z dziećmi uciekali, by nie paść ofiarami bójek - opowiada nam znajdujący się tam wówczas jeden z dziennikarzy. - W tłum ten zaplątali się też pojedynczy rosyjscy kibice.
Nasz rozmówca przedstawił się strażnikom i spytał czemu nie reagowali, potem zaś poprosił o numer służbowy - jeden ze strażników podał mu swój numer odznaki. O wydarzeniu tym wspomniano również w TVP.Info, chociaż lakonicznie. - Niewiele pozostało z zapewnień, że służby wiedzą, jak zachować się w takich sytuacjach. Sam
Jakichś trzech gnojków podbiegło do tego Rosjanina, zaczęli go brutalnie bić. Dostał butelką w twarz, padł na ziemię, został przez przekopany, niemal go skatowali, a Straż Miejska nie zareagowała, chociaż była tuż obok.
Mimo tej kontrowersyjnej i przykrej dla wszystkich sprawy, trzeba pamiętać, że to jednostkowy przypadek, a nie powszechna praktyka. Wczoraj bowiem wielu strażników
Zauważyłam dwóch bijących się, do nich biegło trzech kolejnych. Wszyscy bili jednego mężczyznę, już wtedy leżącego. Wbiegłam między nich, próbowałam rozdzielić. (…) Musiałam zasłonić poszkodowanego własnym ciałem, odniosłam obrażenia. (…) Kiedy napastnicy się oddalili, ich ofiara krwawiła. Okazało się, że to rosyjski kibic.