Co pokazuje dymisja Kaczyńskiego? Prezydent i premier mogą mu nagwizdać [KOMENTARZ]
Jarosław Kaczyński odszedł z rządu. Sposób, w jaki to zrobił, pokazuje kondycję naszego państwa. TLDR: złą.
Reklama.
Jarosław Kaczyński odszedł z rządu. Sposób, w jaki to zrobił, pokazuje kondycję naszego państwa. TLDR: złą.
Nie ma szoku i niedowierzania. Dymisja Kaczyńskiego była zapowiadana od miesięcy. Stanowiła stały element pytań mediów kierowanych do obozu władzy. Można nawet powiedzieć, że zrobiła się tak oswojona, że aż nudna. Już odszedł? Jeszcze nie odszedł?
Teraz, gdy wreszcie się stało, prezes PiS wysłał w Polskę dwa komunikaty.
Pierwszy, krótki, skierowany do opozycji: kampania wyborcza już się zaczęła. Co prawda głosowanie planowo ma się odbyć jesienią 2023, ale walka już trwa. I będzie tylko szybciej – i ostrzej.
Kaczyński planuje maraton? A może już wie, że to będzie sprint? W sumie kto powiedział, że obóz władzy musi się trzymać kalendarza wyborczego? Przecież nie takie numery już wycinali, nie takie zasady demokracji łamali, by zaufać im w tej kwestii.
Drugi komunikat jest skierowany do opinii publicznej: do wyborców, dziennikarzy, ogólnie obserwatorów sceny politycznej.
– Nie jestem już w rządzie, premier Mateusz Morawiecki oraz - z tego co wiem - prezydent Andrzej Duda przyjęli moją rezygnację - powiedział Jarosław Kaczyński PAP-owi we wtorkowy poranek.
Z politycznego na polski: Jestem nadobywatelem. Z rady ministrów odchodzę kiedy chcę i jak chcę. Prezydent i premier nie ma nic do gadania. To ja tu rządzę.
Oczywiście dla nikogo, kto choćby pobieżnie śledzi wydarzenia od ostatnich 7 lat, nie jest zaskoczeniem, że prezydent i premier to marionetki, za których sznurki pociąga Jarosław Kaczyński. Ci dorośli ludzie przyjęli taką podrzędną rolę z pocałowaniem ręki.
Jednak ostentacja, z jaką prezes PiS zademonstrował, że formalnie najważniejsze osoby w państwie to jego chłopcy na posyłki, z którymi nie trzeba się liczyć, jest warta odnotowania.
Arogancja Kaczyńskiego pokazuje, jak bardzo upadłe jest państwo. Jak mało znaczą jego najważniejsi urzędnicy. Państwo to ja – mówi bez słów Kaczyński. Prezydent i premier mogą mu nagwizdać.
Przyjrzyjmy się uważnie. To kraj, w którym żyjemy.