Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
O tej seks-taśmie słyszał każdy, ale pewnie nikt się nie spodziewał, że można ukręcić z tego 8-odcinkowy serial. "Pam i Tommy" jest świetną produkcją, która pokazuje nie tylko samą kradzież kasety, ale i głośny związek Pameli Anderson i Tommy'ego Lee (aktorzy są tak świetnie ucharakteryzowani, że czasem mamy wrażenie, że grają ich pierwowzory) i spory, dla niektórych nostalgiczny, wycinek świata z połowy lat 90.
Tak jak "Stranger Things" oddaje klimat lat 80., tak "Pam i Tommy" przenosi nas do końcówki XX wieku za pomocą mody, muzyki (ścieżka dźwiękowa jest wręcz perfekcyjna) i zabawnych smaczków w postaci np. odkrywania przez bohaterów potęgi internetu, który wtedy dopiero raczkował.
Jest w nim też sporo dramatów, a także żonglowania chronologią wydarzeń, które sprawiają, że nie jest zwykłym serialem true crime, ale czymś więcej. Dalsza część tekstu naturalnie zawiera spoilery, dlatego polecam wrócić tu po seansie na Disney+, do którego zresztą gorąco zachęcam.
Serial fabularny rządzi się swoimi prawami i nawet oparcie go na prawdziwej historii może czasem nie wystarczyć. Scenarzyści często dodają fikcyjne postacie lub sceny, by opowieść była bardziej dynamiczna lub efektowna. Historię pikantnej kasety wypełnionej momentami z udziałem Pameli Anderson i Tommy'ego Lee możemy przeczytać w artykule "Pam and Tommy: The Untold Story of the World’s Most Infamous Sex Tape" z 2014 r.
I już na pierwszy rzut oka widać, że twórcy Evan Goldberg i Seth Rogen (wcielił się też w postać złodzieja Randa Gauthiera) wiernie oddali reportaż "The Rolling Stone". W serialu "Pam i Tommy" jest jednak kilka scen, które wydały mi się przegięte. I pewnie nie tylko mi, więc sprawdziłem, jak było naprawdę. I wiecie co? Zdecydowana większość nawet najbardziej niedorzecznych akcji miała miejsce.
Rand Gauthier był w prawdziwym życiu elektrykiem, a nie cieślą (ale zagrał też w ok. 50 pornosach jako Austin Moore, np. "Big Boob Bikini Bash" czy "Anal Virgins"). To jednak on ukradł potężny sejf z willi Tommy'ego Lee w Malibu w ramach zemsty i rekompensaty. Nie dostał 20 tysięcy dolarów zapłaty za przebudowę sypialni w willi, a także nie odzyskał swoich narzędzi. Do tego perkusista Motley Crue groził mu bronią (ale Rand nie był wtedy sam, jak w serialu, lecz ze swoim współpracownikiem), gdy chciał wcześniej pokojowo odzyskać sprzęt.
Jak jednak obszedł kamery, które zresztą sam zamontował? Założył na siebie białe futro tybetańskiego jaka i przeczołgał się na czworaka przez teren posiadłości do garażu. Chciał w ten sposób udawać psa, którego miała para. I jakby to nie było szalone, to mu wyszło i zdarzyło się naprawdę. Misterny plan, nad którym myślał całe wakacje 1995 roku, został opisany właśnie w artykule "The Rolling Stone".
Podejrzewa się też, że elektryk nie działał sam, bo targanie ważącego ponad 200 kilo sejfu w pojedynkę to nie lada sztuka. W środku, wbrew temu, co było pokazane na ekranie, nie znalazł broni (choć raport policyjny mówił co innego), ale faktycznie był tam pewien "artefakt". I wcale nie chodziło o białe bikini, które Pamela miała na ślubie.
Tommy Lee i Pamela Anderson poznali się w dość nietypowych okolicznościach. Muzyk był z ziomkami w klubie Sanctuary w Los Angeles - pili szampana, łykali ecstasy i wtem podeszła do niego kelnerka, mówiąc "Tommy, masz tu szota Goldschlagera. Dla ciebie od Pameli Anderson". Muzyk napił się i poszedł do loży gwiazdy "Słonecznego patrolu", wcisnął się między jej koleżanki, chwycił ją za twarz i "polizał od brody aż do skroni".
"Była tak piękna, że nie chciałem jej nawet zbezcześcić swoimi zbereźnymi myślami. Wgapiałem się w nią całą noc, a ona patrzyła się na mnie" - wspominał w autobiografii zespołu Motley Crue "Brud" (jest też jej całkiem fajna filmowa ekranizacja na Netfliksie). Miał szczęście, że te końskie zaloty Pameli się spodobały, a potem sama polizała w ten sposób koleżankę. Nie polecam jednak powtarzać tego w klubie, bo nie jesteście gwiazdami rocka z milionami sprzedanych płyt.
Wiadomo, że penisy nie mówią, ale ta surrealistyczna scena wydarzyła się... w głowie Tommy'ego Lee. Jest bardzo dosłownym przeniesieniem anegdoty z biografii muzyka zatytułowanej "Tommyland". "Bardzo chciałbym przypisać sobie ten pomysł, ale po prostu zaadaptowałem rozdział z pamiętnika" - przyznał producent Robert Siegel w "Variety".
Aktor Sebastian Stan podszedł do sprawy profesjonalnie i potraktował to jako "rozmowę z kumplem", któremu zwierzamy się z rozterek sercowych. W tym wypadku Tommy Lee gadał z wackiem (dubbingował go Jason Mantzoukas) o tym, że zakochał się w Pameli. Po czterech dniach znajomości, to też fakt, pobrali się 19 lutego 1995 roku, ale z seksem nie czekali do ślubu - to akurat było naciągnięte na potrzeby serialu.
Historia Pameli Anderson to najbardziej dramatyczny wątek serialu. Owszem, była sławna na cały świat i do dziś pozostaje ikoną popkultury, ale upublicznienie taśmy z tak intymnymi momentami było dla niej ciosem. Dziś w sumie takie wycieki nie robią już na nikim większego wrażenia, a część jest wręcz zaplanowana. W serialu jest też pokazane, że w wyniku skandalu poroniła. To pół-prawda. Aktorka faktycznie nie donosiła ciąży z Tommym, ale miało to miejsce przed głównymi wydarzeniami z "Pam i Tommy". W 1996 roku urodziła Brandona Thomasa, a rok później Dylana Jaggera.
W "Pam i Tommy" obserwujemy też jej niespełnione ambicje aktorskie oraz to, że przez wszystkich była traktowana jak stereotypowa blondynka z dużymi piersiami (np. w programie Jaya Leno, w którym pojawiała się kilka razy, ale żadna z wizyt nie przebiegała jak w serialu, choć też były żarciki podpitego wuja z wesela). Nie wiadomo, czy jej przemowa w "Słonecznym patrolu" była wycięta (szukałem w amerykańskich mediach, jednak nic nie znalazłem), ale jej filmografia nie jest imponująca.
Rola w "Żylecie" miała być dla niej przełomowa, niestety produkcja została zmiażdżona przez krytyków. Skandal z kasetą przekreślił na pewien czas jej dalszą karierę. Straciła szansę na występ w "Austinie Powersie" i "Tajemnicach Los Angeles" (Kim Basinger za rolę, która mogła przypaść Pameli, dostała potem Oscara) w 1997 roku, co było dobrze pokazane w serialu.
W wywiadzie z "Elle" powiedziała, że uwielbia dawne ikony piękna, ale nie była to tak płomienna wypowiedź jak w serialu i pochodzi z 2015 r. "Inspirują mnie ludzie tacy jak Jane Fonda czy Brigitte Bardot, które zrobiły również coś jako aktywistki. Lubie je za to, że są pięknymi ludźmi i aktywistkami" - przyznała. Pamela Anderson określa się mianem feministki (wsparła też... Partię Razem), a także brała udział w kampaniach społecznych, m.in. w walce z AIDS czy o prawa zwierząt w Rosji. Udało jej się też zagrać w pewnym sensie ze swoją idolką: w krótkometrażówce "Connected" z 2015 roku, gdzie Jane Fonda była aktorką głosową.
Seks-kamerki w czasach, kiedy zwykła strona internetowa ładowała się kilka sekund? Ten wątek z serialu był dla mnie chyba najbardziej nierealistyczny, podobnie jak i postać Setha Warshavsky'ego, którego nazwisko brzmiało też podejrzanie swojsko. To jednak autentyczny pionier porno-biznesu (na dowód strona na Wikipedii), który dorobił się w czasach bańki dot-comowej z przełomu wieków.
Na jego nieistniejącej już stronie "Club Love" (clublove.com) można było po opłaceniu abonamentu oglądać rozbierające się i dotykające się dziewczyny (w śmiesznie niskiej rozdzielczości) na żywo, a po dopłacie nawet do nich zadzwonić. I to wszystko w latach 90. Facet, który wtedy miał 25 lat i mnóstwo za uszami, wyprzedził epokę: nie tylko jeśli chodzi o seks-kamerki, ale i streaming czy reklamę internetową.
I to prawda, że w 1997 r. umieścił też na swoim portalu "Club Love" seks-taśmę Pameli i Tommy'ego, by podbić kliki (to była też jedna z pierwszych stron VOD, bo trzeba było zapłacić za oglądanie seks-taśmy). Chciał nawet od nich wykupić prawa autorskie, nie zgodzili się, a potem go pozwali. Sąd nakazał firmie Warshavsky'ego zapłacić im po 74 tysiące dolarów na głowę, ale nigdy nie ujrzeli tych pieniędzy. Za to nagranie znane też jako "Pam & Tommy Lee: Stolen Honeymoon" można do dziś bez problemu znaleźć w sieci.
Czytaj także: https://natemat.pl/342257,pamela-anderson-steven-seagal-i-inni-gwiazdy-lat-90-wczoraj-i-dzis