Najpierw kolacja w drogiej restauracji i pierścionek z diamentem ukryty w wyszukanym daniu. Później wymyślne zaproszenia na ślub, wreszcie sama uroczystość wzorowana oczywiście na ślubie Kate i Williama. Później polskie wesele z wódką, tańcami do rana i disco polo. Dla niektórych to scenariusz marzeń, lecz dla coraz większej grupy to zwykły obciach. Jak uchronić się przed presją tradycyjnego ślubu?
Weloniki, goździki, ryż na drogę, wymuszanie pocałunków i setki gości coraz częściej denerwują, niż cieszą. Nic to, że tradycja, że obyczaje i że mama przyszłego męża tak by chciała – młode pary coraz częściej uciekają przed konwencjonalnymi uroczystościami ślubnymi i wybierają skromność i wierność swoim zasadom, a nie swoich dziadków.
Jazz w Rybniku
Z takiej szansy skorzystał Darek. Mężczyzna po trzydziestce, swoją obecną żonę poznał w Londynie, gdzie pracuje w branży finansowej. Ślub jednak postanowili wziąć w Rybniku. – Nasze rodziny nalegały, by zaprosić wszystkich znajomych ze studiów, a nawet z liceum – opowiada Darek. – My zdecydowaliśmy, że wyślemy zaproszenia najbliższej rodzinie oraz znajomym, z którymi mamy kontakt – dodaje.
Wesele odbyło się na zamku, a lista gości była prawdziwie międzynarodowa. Poza rodziną i znajomymi z rodzinnych stron przyjechało towarzystwo młodej pary z Londynu, a także współpracownicy Darka. – Widziałem, że niektórzy byli niezadowoleni z powodu gości z zagranicy, niektórym trudno było rozluźnić się przy „obcych”, a moja babcia nigdy nie przebywała tak bezpośrednio z obcokrajowcami – opowiada nowożeniec.
Lista gości była tylko jednym z punktów niestandardowych. Para zażyczyła sobie, by nie kupować żadnych prezentów, a zamiast tego wpłacić pieniądze na konto wybranej przez nich fundacji. – Mieszkam z żoną w Londynie, nie było sensu, żebym cokolwiek zawoził samolotem do domu – tłumaczy Darek.
Zamiast zwyczajowych tańców „prawy do lewego” na weselu królował wysmakowany jazz, zamiast wystawnych, wielodaniowych posiłków skromny poczęstunek. – Woleliśmy podać gościom smaczną, małą kolację niż wielkie posiłki. Moja żona jest dietetyczką, więc nie było problemu z wybraniem menu – śmieje się Darek. Zamiast biesiady przy stole goście wybrali rozmowę i tańce.
Coraz mniej obciachu
Polacy lubują się w tradycyjnych biesiadach, długim celebrowaniu świąt i przesadnej dla niektórych życzliwości. - Przyczyn jest kilka. W Polsce jest silna tradycja celebrowania momentów takich jak ślub. Obyczaje nakazują, by nie odbywał się on bez wesela, pewne tradycje przekazuje się z pokolenia na pokolenie - tłumaczy Katarzyna Gajek, właścicielka agencji wedding plannerskiej Aspire oraz blogerka naTemat.
Gajek zauważa, że pewne wzorce kulturowe wynosimy również z mediów, które karmią nas radosnymi opowieściami z happy endem. - Na nasze wybory w dużej mierze ma wpływ również to, co widzimy w telewizji. Coraz więcej podróżujemy po świecie, tam podpatrujemy również akcenty, które wykorzystujemy na swoich uroczystościach. Poza tym pewne wzorce kulturowe wynosimy już z lat dzieciństwa. Małe dzieci oglądają bajki, gdzie księżniczka wychodzi za ukochanego, widzą wielkie uroczystości „a potem wszyscy żyją długo i szczęśliwie”. Później dochodzą komedie romantyczne, które jeszcze bardziej ucierają ten wzorzec - mówi.
Jednocześnie potwierdza znaną tezę, że to mężczyźni są mniej przychylni wylewnej celebracji uroczystości. - Stereotyp, że kobieta pragnie ślubu, a mężczyzna przed nim się wzbrania ma w sobie ziarenko prawdy. Podczas mojej pracy rzadko spotykam mężczyzn czujących radość z przygotowań do ślubu. Mężczyźni dalej dbają o to, by nie mieć przyczepionej etykiety bycia "pantoflarzem". Różnimy się płciowo, w zależności od tego czujemy różną radość z przygotowań do wydarzenia i samej uroczystości - mówi Katarzyna Gajek.
Producentka zauważa, że nasze przyzwyczajenia i oczekiwania względem wydarzenia również ulegają ewolucji. - Disco polo, erotyczne zabawy czy baloniki są zupełnie niemodne i w złym tonie. Ludzie boją się takich zwyczajów, czują wręcz zniesmaczenie bagażem takiego "weseliska". Wręcz proszą, żeby tego absolutnie nie było. Nasze przyzwyczajenia i oczekiwania względem ślubu ulegają zmianie. Każde pokolenie ma inne spojrzenie na to, jak należy się pobierać, w jakim wieku i czy w ogóle - tłumaczy.
Właścicielka Aspire zauważa, że pewne utarte schematy dalej mogą obowiązywać w mniejszych miejscowościach, gdzie ludowa tradycja wciąż ma się dobrze. - Pamiętajmy, że różnica pomiędzy tymi uroczystościami w mieście i na wsi jest diametralna. Tam dalej zdarzają się wesela na 600 osób - mówi. Mimo, że w dużych aglomeracjach odchodzi się od typowo tradycyjnych obrządków, to cena ceremonii nadal jest bardzo wysoka. - Śluby są ciągle bardzo ważnym momentem w życiu młodych par, w dużym mieście wydajemy na nie minimum 50 tysięcy złotych - komentuje Gajek.
Specjalistka od organizacji uroczystości ślubnych zaznacza jednak, że w typowych polskich weselach nie ma nic zdrożnego. - To leży w naszej słowiańskiej naturze, by na takie wydarzenia jak ślub zapraszać swoje rodziny i znajomych. W naszej kulturze jest zapisane wspólne przeżywanie zarówno momentów radosnych, jak i smutnych. Cudzoziemcy, z którymi rozmawiałam o wrażeniach z polskiego wesela są zachwyceni naszą radością i otwarciem - mówi. Czy jest więc się czym martwić? Chyba pozostaje jedynie trzymać się swojej estetyki. W końcu na takiej uroczystości najważniejsza jest młoda para, a nie welon, baloniki czy ich brak.