Bartłomiej Misiewicz został skazany na 20 tys. złotych grzywny. Powodem kary finansowej jest reklamowanie alkoholu na Twitterze. Wyrok warszawskiego sądu jest nieprawomocny, a obrońca byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej nie wyklucza złożenia apelacji.
"To prawdopodobnie jedyna wódka, która smakuje nawet wtedy, gdy nie jest schłodzona" – przekonywał wówczas dawny współpracownik Antoniego Macierewicza. Chwilę później do Sądu Rejonowego w Warszawie trafił akt oskarżenia.
"Reklamował wódkę 'Misiewiczówka' poprzez zamieszczenie grafiki oraz opisu, w których rozpowszechniał nazwę producenta, znaki towarowe oraz symbole graficzne, służące popularyzowaniu znaków towarowych napoju alkoholowego" – brzmiało oskarżenie, które zacytowała PAP.
W naTemat relacjonowaliśmy, że wymiar sprawiedliwości zaczął rozpatrywać sprawę jeszcze w marcu 2021 roku. Rozprawa przedłużyła się między innymi przez wzgląd na dwukrotną nieobecność oskarżonego w sądzie.
Ostatecznie nieprawomocny wyrok zapadł 12 lipca. Sąd uznał Misiewicza za winnego nielegalnej reklamy alkoholu, a także wymierzył mu karę grzywny w wysokości 20 tysięcy złotych. Za podobne przewinienie grożą kary finansowe od 10 do 500 tysięcy złotych.
– Sąd wymierzył oskarżonemu karę w dolnych granicach wobec istotnego ograniczenia treści zarzutów i stosunkowo niewielkiej liczby działań, uznając, że będzie ona wystarczająca, żeby osiągnąć wobec oskarżonego swoje cele – uzasadniał sędzia Marcin Niedźwiecki, cytowany przez PAP.
To nie koniec kłopotów Bartłomieja Misiewicza. W ostatnich dniach maja były polityk został zatrzymany przez austriacką policję. Wówczas zaufany człowiek Macierewicza prowadził VW passata pod wpływem alkoholu.
W jego organizmie wykryto 1,5 promila alkoholu. Skutkowało to utratą prawa jazdy na cztery miesiące. Aby je odzyskać, były polityk musi przejść dodatkowe szkolenie. Decyzja policji w Austrii jest wiążąca w Polsce.