Jarosław Kaczyński pojechał we wtorek do Grójca. Na spotkaniu z wyborcami prezes PiS stwierdził, iż "opozycja nie uznaje standardów i prawa demokracji". Dodał też, że... Polacy nie jeżdżą już na szparagi. – To jest naprawdę ogromna zmiana, zmiana naszego statusu – mówił.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jarosław Kaczyński spotkał się we wtorkowe popołudnie z mieszkańcami z Grójca
– Mamy w Polsce z jednej strony rząd, dobry rząd. Patrząc z bliska, wiem, że mógłby być jeszcze lepszy i trzeba do tego dążyć. Z drugiej strony mamy opozycję, która jest bardzo aktywna – mówił prezes PiS
Przypomniał też "moherowe berety" i akcję "zabierz babci dowód"
Prezes PiS kontynuuje objazd po Polsce. We wtorek po południu pojawił się w Grójcu na Mazowszu. Jarosław Kaczyński przekonywał wyborców, że ma "wyraźnie opisany program, który jest kontynuacją tego, co udane".
Jarosław Kaczyński pojechał do Grójca
Przyznał jednak, że część zapowiedzi partii rządzącej nie zostało wykonanych.
– Mamy z jednej strony rząd, dobry rząd. Patrząc z bliska, wiem, że mógłby być jeszcze lepszy i trzeba do tego dążyć. Z drugiej strony mamy opozycję, która jest bardzo aktywna – mówił.
I dodał: – Duża część określa się mianem "opozycji totalnej". Co to znaczy w państwie demokratycznym, jest niezrozumiałe. Opozycja, która nie uznaje zasad demokracji, odmawia uznania decyzji wyborców.
Kaczyński przypomniał też "moherowe berety" i akcję "zabierz babci dowód". – Nasi przeciwnicy uważają, że nasi wyborcy mogą głosować, ale my nie możemy wygrać wyborów. Jest to postawa antydemokratyczna – stwierdził.
– Mamy do czynienia z pewną niedobrą specyfiką, która zaczęła się kształtować w 2005 roku. Już wtedy Donald Tusk ogłosił, że nasi wyborcy to "moherowe berety". Stwierdzenie to było podtrzymywane w kampanii 2007 roku z hasłem "zabierz babci dowód" – oświadczył. I dodał, że opozycja proponuje... znieść prawo.
– Jeżeli ktoś mówi, że np. prezesa banku narodowego się wyprowadzi siłą bez żadnej ustawy – skądinąd tu chodzi o konstytucję, a nie o zwykłą ustawę, chociaż on został całkowicie legalnie wybrany – no to mówi się właśnie o tym, że prawo nie obowiązuje. Jeżeli ktoś mówi o żelaznych miotłach, o tym, że ktoś będzie dopilnowywał, i chodzi tu dokładnie o tegoż samego Donalda Tuska, że ktoś inny zostanie odpowiednio ukarany... No, od karania jest wymiar sprawiedliwości, ja nic nie wiem o tym, żeby Donald Tusk miał zostać pierwszym prezesem Sądu Najwyższego – kontynuował prezes PiS.
Jego zdaniem część opozycji chce także "anihilacji swoich przeciwników politycznych".
O czterodniowym tygodniu pracy i... szparagach
Kaczyński odniósł się także do obietnicy Tuska o czterodniowym tygodniu pracy. – Skoro Platforma obiecuje czterodniowy tydzień pracy, to oznacza, że będzie sześć dni pracy – stwierdził.
Lider partii rządzącej mówił też swoim wyborcom, że "poza VATwszystkie podatki zostały obniżone i to na różne sposoby". Rząd PiS pochwalił także za to, że "mimo trudnego czasu pchnął polską gospodarkę do przodu".
– A ta budowa naszej pozycji to jest nie tylko coś, co odnosi się tylko do kraju, do państwa. To odnosi się do każdego z nas. Polacy przestali jeździć na szparagi. To jest, proszę państwa, naprawdę ogromna zmiana. To jest zmiana naszego statusu. Ten status jest dzisiaj naprawdę lepszy, niż był – przekonywał. – Nie każdemu się to podoba i nie mówię o opozycji, ale o naszym politycznym otoczeniu.
Szczególnie na słowa o szparagach zareagowali internauci. "Nie mają czasu jeździć na szparagi, bo zbierają chrust na zimę. Ot, taka to zmiana statusu", "Za chwilę € grubo powyżej 5 zł i w przyszłym roku Polacy będą się bili o możliwość zbierania szparagów w Niemczech", "Bo nie stać ich na paliwo" – czytamy.